Zlikwidowano trzy sądy wojskowe. Pracujący w nich sędziowie przejdą w stan spoczynku i będą pobierać ok. 60 tys. zł. rocznie. To efekt bałaganu przy wprowadzaniu reformy wojskowego sądownictwa.
Na początku lipca decyzją ministra obrony narodowej zlikwidowano wojskowe sądy w Krakowie, Bydgoszczy i Zielonej Górze. Orzekających w nich 13 sędziów zostało bez pracy. Jeden zdecydował się przejść do Sądu Garnizonowego w Poznaniu. Pozostali decyzją Krajowej Rady Sądownictwa zostali przeniesieni w stan spoczynku. Są w wieku między 28 a 40 lat, dożywotnio przysługuje im miesięczne świadczenie ok. 5 tys. zł plus dodatki funkcyjne – tylko prezes sądu otrzyma dodatkowo 2 tys. zł. Sędziowie mogą zrezygnować z pieniędzy, ale nikt nie może ich pozbawić świadczeń. Utracą je jedynie w wyniku kary dyscyplinarnej lub po podjęciu pracy zarobkowej.
Wojskowi sędziowie nie mogą jednak przenieść się do cywilnych sądów powszechnych.
– Brakuje podstawy prawnej. Musieliby rozpoczynać karierę od początku. To by zniweczyło ich dotychczasowy dorobek zawodowy – mówi sędzia Mirosław Zamirski, główny specjalista w departamencie sądów wojskowych w Ministerstwie Sprawiedliwości.
Problem rozwiązać ma nowelizacja ustawy – Prawo o ustroju sądów wojskowych. Dokument pod koniec czerwca przyjął rząd i skierował do parlamentu. Tam utknął. – Jeszcze tego projektu nie rozpatrywaliśmy, zajmiemy się nim po wakacjach, najwcześniej 21 września – mówi poseł Ryszard Kalisz, przewodniczący sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka.
Sprawa się komplikuje, bo urzędnicy przygotowujący projekt ustawy przeoczyli, że prawo nie działa wstecz, i nowe przepisy nie obejmą sędziów już przeniesionych w stan spoczynku. Potrzebna będzie autopoprawka, którą w trakcie prac w parlamencie zamierzają wnieść resorty sprawiedliwości i obrony narodowej. – W ciągu roku po wejściu w życie nowej ustawy sędziowie będą mogli wrócić do czynnej służby i przejść do pracy w cywilnych sądach – zapewnia sędzia Zamirski. Ale jeśli nie będą chcieli – nie muszą.
Dlaczego MON nie poczekał z likwidacją wojskowych sądów na uchwalenie ustawy? Resort nie komentuje. Urzędnicy departamentu sądów wojskowych w Ministerstwie Sprawiedliwości tłumaczą jedynie, że likwidacja części sądów jest konieczna, bo liczba rozpatrywanych przez nie spraw systematycznie spada. Dziesięć lat temu trafiło do nich 6,6 tys. spraw w stosunku do 8,3 tys. osób. Rok temu sądy rozpatrzyły zaledwie 2,4 tys. spraw wszczętych w stosunku do 2,8 tys. osób. To efekt ograniczenia kompetencji wojskowego sądownictwa, zmniejszenia liczebności polskiej armii oraz jej uzawodowienia, bo kontraktowi żołnierze popełniają mniej przestępstw.
Jednak choć reforma wojskowych sądów jest potrzebna, to w armii budzi kontrowersje. – Wojska nie stać na płacenie ludziom pensji za nicnierobienie. To przykre, że część moich kolegów postanowiła się wzbogacić, wykorzystując lukę w prawie – mówi wojskowy sędzia proszący o zachowanie anonimowości.
Jego zdaniem wyjątkowo nieetyczne było przeniesienie sędziego Michała Kamińskiego z sądu w Gdyni do Bydgoszczy na kilka miesięcy przed jego likwidacją. Ten 31-letni sędzia prywatnie jest synem płk. Andrzeja Kamińskiego, zastępcy dyrektora departamentu sądów wojskowych w Ministerstwie Sprawiedliwości.
Urzędnicy departamentu zapewniają jednak, że dla młodych sędziów nawet sowicie opłacane życiowe wakacje nie są bardziej atrakcyjne od kontynuowania kariery zawodowej.
12 sędziów sądów wojskowych znalazło się w stanie spoczynku od 1 lipca 2010 r.
5 tys. zł – średnio będzie inkasował każdy z nich co miesiąc. Do tego dochodzą dodatki funkcyjne
3 sądy wojskowe – w Krakowie, Bydgoszczy i Zielonej Górze – zlikwidowano od 1 lipca 2010 r.
800 tys. zł – tyle będzie kosztować rocznie budżet MON 12 sędziów