Inwestorzy budowlani domagają się zniesienia wymogu wyboru podwykonawców w przetargu.
Drogi, stadiony, parkingi, oczyszczalnie ścieków – wszystko to na Zachodzie powstaje za pieniądze prywatnych firm, które czerpią potem zyski z eksploatacji obiektów. Pobierają opłaty za parkowanie, zarabiają na biletach lub otrzymują opłaty od gmin. W Polsce partnerstwo publiczno-prywatne raczkuje. Samorządy sięgają po nie coraz częściej. Powód jest oczywisty: pustki w gminnej kasie. Niestety rygorystyczne przepisy zniechęcają teraz firmy do inwestycji publiczno-prywatnych.
Aby spełnić wymagania stawiane koncesjonariuszom, firmy mogą powoływać się na zasoby i doświadczenie innych podmiotów, o ile te będą mieć udział w wykonaniu koncesji, np. jako podwykonawcy. Mogą więc powoływać się na to, że inny przedsiębiorca udostępni im swoich pracowników lub sprzęt. Jednak już po uzyskaniu koncesji okazuje się, że przedsiębiorca ma obowiązek stosować niektóre przepisy prawa zamówień publicznych. Musi więc zorganizować przetarg na wybór podwykonawcy, jeżeli nie powierza robót spółce zależnej lub dominującej.
– Tu wyłania się sprzeczność – z jednej strony już na wstępnym etapie wskazujemy firmę, która pomoże nam wykonać koncesję, a z drugiej strony jesteśmy zobowiązani wybrać tę firmę w konkurencyjnym przetargu – mówi Anna Szymańska, prawnik z kancelarii Salans.
Problem dotyczy robót budowlanych o dużej wartości.
– Te przepisy są irracjonalne i kompletnie nielogiczne. Po co jest ustawa o koncesji i o partnerstwie publiczno- -prywatnym? Po co wybierany jest koncesjonariusz w konkurencyjnej procedurze, skoro potem realizując koncesję, musi stosować prawo zamówień publicznych – mówi Jerzy Widzyk, pełnomocnik Zarządu Warbud.

Przedsiębiorcy budowlani

Biznes budowlany domaga się natychmiastowej zmiany prawa.
– Widzimy w tych przepisach kolejną barierę dla wykonania projektów PPP. Szkoda, że wciąż rzuca się kłody pod nogi inwestycjom realizowanym na zasadach PPP. Ustawy o koncesji i o PPP miały być prawem przyjaznym dla współpracy przedsiębiorców prywatnych z podmiotami publicznymi. Natomiast wymóg wyboru podwykonawców w przetargu jest niezgodny z tym duchem – uważa Jerzy Widzyk.



Podkreśla, że każdy potencjalny koncesjonariusz wykorzystuje swoją wiedzę, technologię, doświadczenie. Jeśli wygrywa, to dlatego, że dokładnie wie, co i z kim chce zrobić, a zatem wie, kto będzie np. podwykonawcą. Dlatego jego oferta jest konkurencyjna. Niestety, po wygranej czeka go niemiłe zaskoczenie, gdy musi uruchomić przy wyborze podwykonawców procedury zamówień publicznych.
– Wiedza o tym, kto i za ile wykona roboty, może mieć także wpływ na atrakcyjność oferty. I co najważniejsze, kwestia podwykonawstwa ma decydujący wpływ na strukturę współpracy między przedsiębiorcami – uważa Anna Szymańska.
Od lutego 2009 r. współpracę samorządów z prywatnym biznesem umożliwia m.in. ustawa o koncesji na roboty budowlane lub usługi (małe PPP) oraz ustawa o partnerstwie publiczno-prywatnym. Dzięki nim przedsiębiorcy mogą finansować inwestycje publiczne.

Konieczna interpretacja

Najbezpieczniej jest dziś zawrzeć konsorcjum i wspólnie złożyć ofertę w kilku wykonawców. – Nie zawsze jednak perspektywa długoletniego związania się kontraktem przez firmę, której udział polega na jednostkowym działaniu, jest opłacalna. Wprowadzenie przepisów o koncesji i o PPP miało na celu odformalizowanie współpracy publiczno-prywatnej, dlatego też ich interpretacja powinna pójść, moim zdaniem, w kierunku jak najbardziej korzystnym dla przedsiębiorców – uważa Anna Szymańska. Jej zdaniem przepis o możliwości wykazania się zdolnościami osób trzecich jest przepisem szczególnym w stosunku do przepisów o konieczności organizowania przetargów. Oznacza to, że w takim przypadku odpada obowiązek przetargowy. Przyjęcie takiej wykładni byłoby korzystne dla przedsiębiorców.