Na internautów wrzucających do sieci pliki muzyczne padł blady strach. Polski oddział jednego z francuskich wydawnictw muzycznych rozpoczął krucjatę przeciwko łamaniu praw autorskich.

W całym kraju użytkownicy portali Chomikuj.pl i Wrzuta.pl otrzymują e-mailowe ultimatum: albo zapłacą odszkodowanie za pliki muzyczne, które wrzucają na portale, albo ich sprawa trafi do prokuratury.

E-maile wysyła Hapro Media – polski oddział francuskiej firmy fonograficznej. Walkę zaczęła w imieniu kilku polskich artystów i producentów, m.in. Macieja Maleńczuka, Pawła Kukiza i Marysi Sadowskiej.

– Cel jest szczytny, tyle że realizowany niecałkiem zgodnie z prawem – mówi ekspert ds. prawa autorskiego Wojciech Machała.

– Wprawdzie administratorzy serwisów są zobowiązani do ujawniania danych użytkowników podejrzewanych o złamanie prawa – przyznaje Olgierd Rudak, ekspert ds. prawa w internecie. – Ale firma ta nie ma pełni praw autorskich do skradzionych utworów, jest tylko reprezentantem ich właściciela. Ujawnienie jej danych internautów przez administratorów portali było bezprawne – uważa Rudak.

Dane co najmniej dwustu osób wydawnictwo dostało m.in. od Chomikuj.pl i Wrzuty.pl. – Zgodnie z obowiązującym prawem Chomikuj.pl musiało wydać te dane – potwierdza Piotr Hałasiewicz z Chomikuj.pl, i zapewnia, że tymi danymi były tylko adresy e-mail i numery IP.

Na ich podstawie wydawnictwo dotarło do internautów i proponuje im w zamian za nieskierowanie sprawy do prokuratury opłacenie kary za straty, jakie poniósł właściciel praw autorskich. – Podliczono, że jestem im winien 1260 zł zadośćuczynienia – opowiada nam 27-letni Andrzej, który nielegalnie udostępnił płytę Katie Meluy. Na podpisanie ugody i zapłacenie kary zdecydowało się już blisko sto osób.

Już blisko dwieście osób dostało od tej firmy wezwania do zapłaty od kilkuset do kilkudziesięciu tysięcy złotych za ściąganie plików muzycznych z popularnych portali.
„Zostało już przygotowane zawiadomienie do Prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa z wnioskiem o zabezpieczenie i pozew cywilny o wydanie nakazu zapłaty. Skierowanie sprawy na drogę urzędową narazi Ciebie na poniesienie kosztów postępowań oraz odpowiedzialność karną. Jesteśmy jednak gotowi do polubownego załatwienia sporu. Brak reakcji w terminie do 3 dni od momentu otrzymania niniejszego pisma będzie skutkował wystąpieniem przeciwko Tobie na drogę urzędową” – takie pismo w połowie czerwca dostał 26-letni Jakub (imię zostało zmienione). Nadawcą był dział kontroli nadużyć Hapro Media Polska Sp. z o.o. Jak się okazało, przestępstwem Jakuba było wrzucenie do internetu albumu Katie Meluy „The House”, a polubownym załatwieniem sporu – propozycja zapłaty tysiąca złotych. – Nazwano mnie piratem, dlatego że umieściłem jeden album artystki składający się z 12 piosenek, który pobrała jedna osoba, i to tylko siedem piosenek – denerwuje się mężczyzna. Nie jest w tym odosobniony. Podobne pisma dostało już kilkaset osób w Polsce.



Znaleźć złodzieja

Hapro Media od początku czerwca ściga internautów, którzy nielegalnie udostępniają pliki muzyczne. Twierdzi, że podobne pisma wysłano do ponad dwustu osób. Na celownik trafili głównie użytkownicy portalu Chomikuj.pl, który w założeniu ma służyć jako zapasowy dysk w sieci. Można go też udostępnić znajomym. Wśród 250 mln plików znajdują się miliony plików muzycznych, filmów i kopii książek. Nie wszystkie oczywiście są pirackimi kopiami. Jednak, jak przyznaje sam portal, po wnioskach od przeróżnych wydawnictw i autorów zablokowano do tej pory już ponad 6 mln takich nielegalnych utworów. Do tej pory jednak nikt nie zdecydował się ścigać wrzucających je na masową skalę. Internauci postępowanie Hapro Media nazywają szantażem, wyłudzaniem danych osobowych i pieniędzy. – Żaden użytkownik, który w sposób bezprawny zamieszcza muzykę w sieci, nie może czuć się bezkarnie – tłumaczy Jakub Majoch z Hapro Media. Dodaje, że jego firma postanowiła skutecznie ukrócić ten proceder, bo nie może być tak, że dosłownie godzinę po premierze płyty jest ona dostępna za darmo do nielegalnego ściągnięcia w internecie. Majoch tłumaczy, że w ściganiu piratów zastosowano mechanizm stosowany przez Hapro Media od kilku lat we Francji.
Najpierw namierza się nielegalnie udostępniony plik. Potem wysyła wniosek do administratora serwisu o jego zablokowanie i udostępnienie danych użytkownika, który go wrzucił. – Zgodnie z obowiązującym prawem musieliśmy wydać te dane – mówi Piotr Hałasiewicz z portalu Chomikuj.pl. Dodaje, że były to jedynie adresy e-mailowe i IP internautów. To jednak wydawnictwu wystarczyło, by wysyłać do nich wezwania do ugody. – Mniej więcej połowa internautów odpowiada na nie bardzo szybko. Czują się po prostu winni i decydują się na ugodę z nami – opowiada Majoch. Dodaje, że gdy to nie wystarcza, firma działa dalej. – Mając IP, zwracamy się do providerów internetowych o ujawnienie pełnych danych internautów, szukamy wszelkich informacji na ich temat. Udało nam się w ten sposób zlokalizować jakieś 95 proc. piratów – zapewnia Majoch. W przypadku kilku szczególnie opornych firma zdecydowała się już złożyć doniesienie do prokuratury.

Metoda nieidealna

Wydawać by się mogło, że oto odkryto fenomenalny sposób na walkę z piratami w sieci. Ale działania Hapro Media budzą wśród ekspertów konsternację. – Karygodnym złamaniem etyki prawniczej jest straszenie w piśmie wzywającym do ugody prokuraturą – mówi dr Wojciech Machała, specjalista ds. prawa autorskiego. – Jeszcze większy błąd popełnili administratorzy, udostępniając dane użytkowników – dodaje Olgierd Rudak, ekspert ds. prawa autorskiego i internetu. Dodaje, że owszem mają taki obowiązek, ale jedynie na wniosek organów ścigania lub właścicieli całościowych majątkowych praw autorskich. A Hapro Media takie prawa ma tylko w przypadku dwóch wydanych przez siebie albumów: „Starszych panów” Macieja Maleńczuka i Pawła Kukiza oraz „Demakijażu” Marii Sadowskiej. Do kolejnych kilku dzieł podpisała tylko umowy o prawie dochodzenia roszczeń z tytułu naruszeń majątkowych praw autorskich. – A to za mało, by dostać dane łamiących te prawa – mówi Rudak.
Skala piractwa na świecie i w Polsce / DGP