Kryzys pokazał zależność wpływów do kas miast od koniunktury gospodarczej. Wpływ ten jest największy w dużych miastach. Przykładowo wpływy podatkowe miasta Warszawy stanowią połowę budżetu. Czy w związku z tym należałoby zmienić system finansów samorządów na taki, zgodnie z którym wpływy z podatków byłyby mniej zależne od koniunktury?
Dane zawarte w sprawozdaniach finansowych miast na prawach powiatów za dwa kwartały obecnego roku wskazują, że także te podmioty odczują efekty spowolnienia gospodarczego. Istotne sygnały widoczne są w informacjach o udziałach w podatkach dochodowych, gdyż są to najbardziej wrażliwe na zmiany koniunktury dochody własne miast na prawach powiatów. Konstrukcja innych dochodów podatkowych sprawia, że są one stosunkowo stabilne, a zatem niezbyt wrażliwe zarówno na dobrą, jak i złą sytuację gospodarczą.
Wykonanie wpływów z tytułu udziału w PIT za I półrocze obecnego roku wyniosło jedynie 41 proc. planu rocznego, podczas gdy w roku 2008 w analogicznym okresie wykonano już 46 proc. W przypadku podatku CIT wykonanie planu za dwa kwartały 2009 r. wyniosło 44 proc., a w analogicznym okresie 2008 r. – 56 proc. Co więcej, tendencje te widoczne są w wartościach nominalnych. Wpływy z tytułu udziału w CIT do końca czerwca 2009 r. wyniosły 870 mln, a do końca czerwca 2008 r. ponad 1 mld zł. W przypadku podatku PIT wykonanie dochodów jest nominalnie na podobnym poziomie, tj. 5,8 mld zł za II kw. 2008 r. zł i niespełna 6 mld zł za II kw. 2009 r.
Wartości te są o tyle istotne, że przeciętnie wśród 65 miast na prawach powiatów dochody te stanowią ok. 30 proc. dochodów ogółem (wahają się od 15 proc. w Zamościu do 45 proc. w Warszawie i odsetek ten jest wyższy w większych miastach). Znaczny ubytek tych dochodów może zatem spowodować konieczność poszukiwania oszczędności po stronie wydatków, dodatkowych źródeł dochodów lub finansowanie wydatków przychodami zwrotnymi np. kredytami i pożyczkami.
Wydaje się jednak, że zależność dochodów miasta od sytuacji gospodarczej to zjawisko, którego trudno uniknąć. Oczywiście można zastanowić się, jak wyglądałaby sytuacja miast, gdyby już obecnie funkcjonował podatek od wartości nieruchomości, a nie jej powierzchni. Wtedy wpływy z jego tytułu miałyby prawdopodobnie jeszcze większe znaczenie niż obecnie i nie byłoby konieczności przekazywania części podatków dochodowych do samorządu, co w efekcie mogłoby spowodować mniejszą zależność dochodów od koniunktury gospodarczej. Podobnie mogłaby wyglądać sytuacja, gdyby samorządy obecnie otrzymywały dochody zgodnie z katalogiem zawartym w ustawie funkcjonującej do końca 2003 r. (mniejsze udziały w PIT i CIT).
Teoretycznie możliwe byłoby wprowadzenie dodatkowego podatku lokalnego. Teoretycznie, gdyż zasadnicza tendencja to raczej obniżanie obciążeń podatkowych, a żeby nowy podatek spełnił funkcję ograniczenia wpływu koniunktury na wysokość dochodów miast, wpływy z jego tytułu musiałyby być równie wysokie jak dochody z podatku od nieruchomości. W ramach propozycji reformowania katalogu dochodów jednostek samorządu terytorialnego w pewnym momencie pojawiła się propozycja przekazania części podatku VAT samorządom. Z obecnej perspektywy oznaczałoby to jeszcze większą wrażliwość budżetów na koniunkturę.
Zasadniczo jednak nie da się systemu dochodów czy to dochodów budżetu państwa, czy to budżetów samorządowych, uniezależnić od sytuacji gospodarczej, gdyż ostatecznie to dochody podatników są źródłem finansowania obciążeń podatkowych. Podstawową cechą charakteryzującą wspomniane wcześniej podatki dochodowe jest jednak to, że miasta (a także inne jednostki samorządu terytorialnego) mają bardzo ograniczony, pośredni wpływ na wysokość wpływów do budżetu z ich tytułu. Co więcej, wpływ ten – szeroko rozumiane stymulowanie gospodarki lokalnej, np. pozyskiwanie inwestorów tworzących miejsca pracy – oddziałuje na wysokość dochodów z tytułu PIT z opóźnieniem dwuletnim.

MARCIN BĘDZIESZAK, Katedra Finansów, Uniwersytet Szczeciński