Zbrodnie komunistyczne zagrożone karą do pięciu lat więzienia są przedawnione od 1995 r. - orzekł dziś Sąd Najwyższy. Może to oznaczać niemożność ścigania przez IPN np. oficerów SB stosujących groźby, wymuszenia lub dopuszczających się mniej groźnych pobić.

Trzyosobowy skład SN uznał, że ustawa o IPN nie może samodzielnie regulować kwestii przedawnienia karalności wszystkich zbrodni komunistycznych i trzeba przy tym uwzględniać zapisy kodeksów karnych z 1969 r. i 1997 r.

SN badał pytanie prawne Sądu Okręgowego w Legnicy, sądzącego tamtejszego oficera SB, oskarżonego przez pion śledczy IPN o znęcanie się nad opozycjonistą w latach 80. (miał mu grozić długoletnim więzieniem, a nawet wyrzuceniem z okna i wyzywał go). Przed rozpatrzeniem apelacji Bogdana M., skazanego w I instancji na rok więzienia, SO spytał SN o wykładnię przepisów o przedawnieniu karalności w sprawach dotyczących zbrodni komunistycznej (są nimi przestępstwa aparatu władzy PRL, ścigane dziś przez pion śledczy IPN).

Według polskiego prawa, bieg przedawnienia takich czynów, nie ściganych w PRL z przyczyn politycznych, zaczyna się od 1990 r. Niektóre sądy uznawały, że przed zmianą Kodeksu karnego w 1997 r. i przed uchwaleniem ustawy o IPN, drobniejsze przestępstwa przedawniły się po pięciu latach na zasadach ogólnych - skoro do tego czasu nikt nie postawił danej osobie zarzutu. Ustawa o IPN wprowadziła inne okresy przedawnienia (2030 r. - dla zabójstw, 2020 r. - dla wszystkich innych zbrodni komunistycznych). Stąd pytanie, czy mogą one także dotyczyć tych czynów, które już takiemu przedawnieniu uległy.

Prok. IPN Robert Kopydłowski wnosił o wydanie uchwały, że ustawa o IPN autonomicznie reguluje całą kwestię, a wtedy nie ma mowy o przedawnianiu. "Jeśli uznamy, że znaczna część zbrodni komunistycznych przedawniła się pięć lat przed ustawą o IPN, to przy takiej wykładni duża grupa pokrzywdzonych z lat PRL nigdy nie doczeka się sprawiedliwości" - przekonywał w SN.

"Odżycie przedawnienia, które już upłynęło, jest nie do zaakceptowania w państwie prawa"

SN uznał, że z przyczyn konstytucyjnych "odżycie przedawnienia, które już upłynęło", jest nie do zaakceptowania w państwie prawa. "Przy tej interpretacji niestety 1 stycznia 1995 r. doszło do przedawnienia części tych zbrodni; tych, które według kodeksu z 1969 r. zagrożone były karą nie przekraczającą pięciu lat pozbawienia wolności" - powiedział sędzia SN Roman Sądej, uzasadniając uchwałę.

Dodał, że na ocenę SN nie może mieć wpływu fakt, że do powstania IPN w 1999-2000 r. państwo nie było skuteczne w ściganiu przestępstw aparatu władzy z PRL. "To nie jest argument prawny" - podkreślił. "Czy z tego powodu mamy rezygnować z fundamentalnych zasad państwa prawnego?" - pytał retorycznie Sądej, odnosząc się do słów prokuratora, że część pokrzywdzonych nie doczeka się sprawiedliwości.

Sędzia dodał, że ustawodawca ma prawo przedłużać bieg przedawnienia - pod warunkiem, że jeszcze on nie upłynął. Wyraził przekonanie, że w całej sprawie przy tworzeniu prawa zabrakło "refleksji prawnej". Oświadczył na koniec, że odpowiedzialność karna nie jest jedyną formą napiętnowania sprawcy danego czynu, bo jest jeszcze odpowiedzialność "w ramach opinii publicznej czy działalności dziennikarskiej".



Po wydaniu uchwały Kopydłowski powiedział, że z formalnego punktu widzenia wiąże ona tylko sąd w Legnicy, który zadał pytanie. "Biorąc pod uwagę autorytet SN, zapewne jednak odciśnie ona wpływ na orzecznictwie sądów" - dodał.

Prokurator zapowiedział analizę pisemnego uzasadnienia uchwały SN. Nie wykluczył potem wystąpienia w całej sprawie do siedmioosobowego składu SN (którego uchwały trudniej kwestionować).

Podkreślił, że wtorkowa uchwała obejmuje większość przestępstw funkcjonariuszy PRL, które ściga dziś pion śledczy IPN, np. przekroczenie uprawnień, zmuszanie do określonego zachowania się, groźby karalne, udział w pobiciu bez groźnych skutków dla zdrowia itp. "Jeśli takie orzecznictwo utrwali się, IPN nie będzie mógł ścigać tych czynów" - dodał Kopydłowski.

W kwietniu br. krakowski sąd prawomocnie umorzył proces dwóch byłych funkcjonariuszy SB, oskarżonych o znęcanie się w 1980 r. nad opozycjonistą, uznając, że czyny, których się dopuścili, uległy przedawnieniu w 1995 r. W lutym br. sąd w Kaliszu, ze względu na takie samo przedawnienie karalności, umorzył zaś proces dwóch innych funkcjonariuszy SB. Były też i odwrotne sytuacje, gdy sądy uznawały, że nie doszło do takiego przedawnienia.