Funkcjonariusze policji na równi z osobami cywilnymi będą zdawać jeden egzamin na detektywa. W projekcie ustawy zabrakło postanowień o dostępie i użyciu broni palnej. Detektywi nadal nie będą mogli korzystać z pomocy innych osób przy prowadzeniu obserwacji.
Jednolite zasady egzaminowania na licencję detektywa, wprowadzenie centralnego egzaminu czy zniesienie wymogu posiadania pełnej sprawności fizycznej – to główne zmiany zaproponowane w projekcie nowelizacji ustawy o usługach detektywistycznych, nad którymi prace rozpoczyna Sejm.

Mniej wymagań

Propozycje przygotowane przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji zmniejszają wymagania w zakresie sprawności fizycznej. Zgodnie z obecnie obowiązującą ustawą osoba wykonująca zawód detektywa musi posiadać odpowiednią, stwierdzoną orzeczeniem lekarskim, zdolność fizyczną i psychiczną. Po zmianach odpadnie wymóg sprawności fizycznej.
– Detektyw ma przede wszystkim gromadzić informacje, stosownie do potrzeb i opracowywać je dla celów założonych przez zlecającego, najczęściej procesowych. Nie jest jego rolą bieganie czy ochrona kogokolwiek. Nie musi realizować pełnego wachlarza zadań, szczególnie we współpracy z pełnosprawnym detektywem – uważa Bogumił Zawadzki, prezes Stowarzyszenia Detektywów Polskich.
Wprowadzenie jednolitego egzaminu dla wszystkich, także dla byłych funkcjonariuszy różnych służb, jest uzasadnione tym, że usługi detektywistyczne odbiegają swoim charakterem od pracy np. policji czy straży granicznej. Policjanci nie śledzą ludzi, by udowodnić zdradę w małżeństwie na potrzeby sprawy rozwodowej.
Zdaniem środowiska detektywistycznego projekt nie reguluje wielu znacznie bardziej istotnych problemów takiej działalności.

Brak istotnych zmian

– Resort nie uwzględnił potrzeby uregulowania warsztatu zawodowego detektywa czy zakresu jego kompetencji – zaznacza Bogumił Zawadzki.
W obecnej ustawie, jak i projekcie nowelizacji nie ma określonych metod pozyskiwania informacji czy dowodów. Brakuje też zasad określających prowadzenie inwigilacji osób. Urzędy nie są zobligowane do udzielania pomocy detektywom przy wykonywaniu ich obowiązków.
– Możemy jedynie grzecznie prosić o udzielenie nam informacji dotyczących na przykład miejsca zameldowania osoby, której poszukujemy lub którą jesteśmy zainteresowani – mówi Michał Rapacki z Biura Detektywistycznego Rapacki. Dodaje, że te wszystkie braki powodują, że zawód ten jest stawiany na granicy legalności.



Innego zdania jest resort spraw wewnętrznych i administracji.
– Warsztat pracy detektywa jest określony w ustawie o usługach detektywistycznych. Zawiera ona definicję usług detektywistycznych, tym samym określa zakres czynności, które może wykonywać detektyw – mówi Małgorzata Woźniak, rzecznik MSWiA.
Wskazane jest tam np., że detektyw może poszukiwać osób. W ustawie nie ma jednak mowy o tym, co może on robić w ramach poszukiwania, a czego mu nie wolno.
W praktyce detektywi mogą zostać pociągnięci przez śledzoną przez nich osobę do odpowiedzialności za naruszenie jej dóbr osobistych. Nie są przed tym chronieni, a w ramach swojej profesji zdobywają drażliwe informacje.
– Ewentualne procesy o naruszenie dóbr osobistych wydają się nierozerwalnie związane z wykonywaniem tej działalności – stwierdza Małgorzata Woźniak.

Nieuzbrojony detektyw

Środowisko detektywów apelowało do MSWiA, by detektywi mogli korzystać z pomocy asystentów. Takie osoby pomagałyby w prostych czynnościach jak choćby wielogodzinnej obserwacji niemożliwej do wykonania w pojedynkę.
Pominięto także postulat, by ułatwić dostęp do broni.
– Praca ta jest niebezpieczna. Dlatego domagaliśmy się zapisu, który sprawiłby, że nie byłoby możliwości odmowy udzielenia zezwolenia na broń osobie, która uzyska licencję. Tymczasem takie odmowy to norma – stwierdza Michał Rapacki.
Projektem zajmie się teraz sejmowa komisja spraw wewnętrznych i administracji.
Detektywi liczą, że posłowie na tyle zmienią rządowy projekt, by nie musieli naginać prawa przy wykonywaniu zleceń.
500 detektywów działa obecnie w Polsce