Nowa ustawa o sporcie nie podoba się związkom sportowym. Ogranicza liczbę członków zarządu i liczbę kadencji prezesa do dwóch.
O ustawie o sporcie dotychczas bywało głośno przy okazji sprawy Kornelii Marek – gdyby już obowiązywała, przypadek dopingowiczki trafiłby do prokuratury i być może skończył wyrokiem skazującym. Ustawa, która 19 maja trafi do trzeciego czytania w Sejmie, budzi i inne emocje. Szczególnie jeśli chodzi o wprowadzane przez nią poważne zmiany w funkcjonowaniu związków sportowych. Ich działalność będzie musiała być bardziej przejrzysta m.in. dla ministra sportu. W projekcie znalazł się też zapis o konieczności przedstawiania corocznych sprawozdań finansowych ocenianych przez biegłego rewidenta. Być może dzięki temu nie powtórzy się już sytuacja, jaka wyszła na jaw w Polskim Związku Lekkoatletyki przy okazji zeszłorocznych wyborów. Ustępująca ekipa z prezes Ireną Szewińską pozostawiła kolejnemu zarządowi wielomilionowe długi.
– To różnie wyglądało w różnych związkach, ale przykład PZLA jest modelowy. Bywało, że gorąco wokół pieniędzy robiło się dopiero pod koniec kadencji zarządu – mówi Piotr Matecki, prorektor Wyższej Szkoły Zarządzania i Coachingu we Wrocławiu, uczelni, która kilka dni temu zorganizowała dyskusję ekspertów na temat nowej ustawy. Jego zdaniem to akt prawny, który nie zmieni w sposób kompleksowy oblicza polskiego sportu. Ale szykuje też małe rewolucje – na przykład zakończy działalność niektórych związków.
– Mówi się, że z 66 polskich związków jedenaście może zniknąć z powierzchni ziemi. Chodzi tu przede wszystkim o te od dyscyplin nieolimpijskich – mówi Matecki.
Prezesi najprawdopodobniej będą mogli pełnić funkcję najwyżej przez dwie kadencje. Największe protesty ze strony niektórych środowisk z pewnością wywoła ograniczenie liczby członków zarządu do 12 osób.
– Dla dużych związków, takich jak PZPN, PZLA czy Polski Związek Narciarski, to zupełnie niereprezentatywne. Nie wszystkie środowiska, czy choćby delegaci 16 związków okręgowych, będą mogły się tak znaleźć, to pewny sposób na konflikty. Już w obecnym 18-osobowym zarządzie są animozje – uważa mecenas Andrzej Wach z PZPN i zapowiada protesty, jeśli zapis przetrwałby w ostatecznej formie ustawy. – Będziemy interweniować na etapie Senatu, poprosimy o pomoc senatora Antoniego Piechniczka.