UOKiK występuje w obronie klientów atakowanych przez SMS-owy spam i oszukańcze oferty. Zmusza operatorów do zaprzestania niedozwolonych praktyk.
70 proc. posiadaczy telefonów komórkowych dostaje niechciane wiadomości tekstowe – wynika z najnowszych badań Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. I coraz częściej SMS-y wykorzystywane są przez nieuczciwych przedsiębiorców, którzy chcą zbić biznes na nieuważnych klientach.
„Pożyczę pieniążki prywatnie na 30 proc. rocznie. Do 20 tys. Nie sprawdzam historii kredytowej. Bez zastawu” – reklamuje się na jednym z lubelskich portali tajemniczy pożyczkodawca. Szczegóły ustala przez telefon, wystarczy wysłać do niego SMS pod podany numer, a on szybko oddzwoni. Sęk w tym, że po wysłaniu wiadomości nikt już nie oddzwania, a z kieszeni klienta ubywa 25 złotych. Tyle właśnie kosztuje taki SMS. – Zakres usług wykorzystujących wysoko płatne SMS-y jest ograniczony tylko ludzką wyobraźnią – mówi Piotr Dziubak, rzecznik Urzędu Komunikacji Elektronicznej.

Cena drobnym drukiem

Anonse, gry, dzwonki, tapety czy wróżby – to tradycyjne działki, w których działają SMS-owi naciągacze. Ceny usługi nie podają, a jeśli już, to ukrywają ją na internetowych podstronach.
Pomysłów mają coraz więcej. Do wyłudzania drogich SMS-ów powstała np. strona umieramy.pl. Po wysłaniu wiadomości abonent miał dostawać informację o... przybliżonej dacie swojej śmierci. Po tragedii pod Smoleńskiem w sieci natychmiast pojawiła się strona z numerem, pod który należało wysyłać SMS-a, by wpisać się do księgi kondolencyjnej.
– SMS-owe wyłudzenia trudno ścigać: nie wiadomo, jaki organ miałby to monitorować, a większość tych praktyk należy do czynów o niskiej szkodliwości społecznej – mówi Dziubak.
Problem staje się coraz bardziej poważny, zwłaszcza że wchodzi nowy zakres numeracji, wedle której za jeden SMS trzeba będzie zapłacić już nie 25 zł, ale ponad 40 zł.



Tymczasem jest prosty sposób, żeby pozbyć się niechcianych SMS-ów. Wystarczy wysłać wiadomość pod bezpłatny numer 2800 o treści STOP albo już przy podpisywaniu umowy z operatorem zastrzec, że nie zgadzamy się na wykorzystanie swojego numeru w celach marketingowych.
Część niechcianych SMS- -ów i MMS-ów z informacjami o konkursach wysyłają sami operatorzy. Z najnowszych badań UOKiK wynika, że otrzymuje je 73 proc. Polaków i tylko co piąty twierdzi, że się na to zgodził.
Sęk w tym, że Polacy nie garną się do uważnego czytania podpisywanych przez siebie dokumentów. Z badań UOKiK wynika, że ponad połowa właścicieli telefonów komórkowych umowę z operatorem zaledwie pobieżnie przejrzała, a 12 proc. nie przeczytało jej w ogóle. Tylko co czwarty czyta całość uważnie i zwraca uwagę na klauzule zapisane drobnym maczkiem.
– Choć w przypadku usług finansowych jest jeszcze gorzej – twierdzi Jacek Zaczkiewicz z firmy ARC Rynek i Opinia, która przeprowadziła badania.
Dodatkowe przeszkody stwarzać mogą sami operatorzy. Zwłaszcza gdy klient nie może osobiście pójść do siedziby firmy i wyjaśnić wątpliwości, tylko jest skazany na internet, konsultanta i kuriera.

Kilka minut na podpis

UOKiK, który skontrolował dziesiątki umów, regulaminów oraz skryptów scenariuszy prowadzenia rozmów telemarketerów z klientami, stwierdził, że wszyscy operatorzy stosują niedozwolone praktyki. Dla przykładu P4, operator sieci Play, wprowadzał klientów w błąd na stronie z mapą zasięgu sieci telefonii i internetu. Operatorzy wpisywali też niezgodną z prawem datę zawarcia umowy. – Były przypadki, gdy samą akceptację oferty poprzez stronę internetową uznano za zawarcie umowy – mówi Małgorzata Krasnodębska-Tomkiel, prezes UOKiK. PTK Centertel, do którego należy sieć Orange, utrudniał klientom zapoznanie się z umową. Ci, którym dokumenty dostarczał kurier, mieli kilka minut na jej podpisanie. Nie mogli tego zrobić w innym terminie. Musieli podejmować decyzję przy kurierze. Zdaniem prezesa UOKiK to wywieranie presji na kliencie. Przeciwko P4 i PTK Centertel urząd wszczął postępowanie. Część kwestionowanych zapisów już została dobrowolnie zmieniona.