Prokuratorzy zaczynają korzystać z niezależności, którą dało im ustawowe odpolitycznienie.
Buntują się przeciwko swoim szefom, odrzucając ich kandydatury do Krajowej Rady Prokuratorów. – Do prokuratorów zaczyna docierać, że nowa ustawa daje im wpływ na swój los – twierdzi Małgorzata Bednarek, prezes prokuratorskiego stowarzyszenia Ad Vocem.
Krajowa Rada Prokuratorów to silny organ w nowej prokuraturze. Jest skonstruowana na wzór Krajowej Rady Sądownictwa. W jedenastu prokuraturach apelacyjnych trwają właśnie wybory do tego gremium. W trzech szeregowi oskarżyciele w trakcie głosowania zbuntowali się przeciw szefom. I nie zagłosowali na nich. Swoje głosy oddali na prokuratorów spoza układów.
W gdańskiej prokuraturze apelacyjnej startował jej obecny szef Ireneusz Tomaszewski, który jednocześnie jest członkiem ustępującej Rady Prokuratorów przy Prokuratorze Generalnym. Nieoczekiwanie dla niego na zgromadzeniu prokuratorów wystąpił przeciwko niemu jego zastępca Zbigniew Niemczyk, który m.in. rozpracowywał gdańską aferę wydawnictwa Stella Maris, a obecnie nadzoruje śledztwo w sprawie porwania Krzysztofa Olewnika. Niemczyk stwierdził, że jego zdaniem do KRP nie powinni kandydować prokuratorzy apelacyjni lub ich zastępcy. I zaproponował Piotra Wesołowskiego, naczelnika wydziału sądowego gdańskiej PA. Tak też zdecydowała sala.



Prokuratorzy sami wybierają

Wesołowski przez wiele lat był wiceszefem gdańskiej apelacji. Nadzorował wówczas piony przestępczości zorganizowanej. W czasach rządów PiS zdymisjonował go ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro za namową swojego zastępcy Janusza Karczmarka. Po wybuchu afery gruntowej Ziobro mianował Wesołowskiego szefem całej gdańskiej apelacji. Z tej funkcji odwołał go jednak kolejny minister, Zbigniew Ćwiąkalski. Wesołowski zawsze cieszył się poparciem szeregowych prokuratorów z Gdańska.
Przeciwko swoim przełożonym głosowali też oskarżyciele z Prokuratury Apelacyjnej w Łodzi. Jak opowiada nam jeden z tamtejszych prokuratorów, szefowie jako kandydata wskazali byłego szefa apelacji Alfreda Tuczka, przez lata związanego z lokalnymi politykami SLD. W trakcie zgromadzenia wystąpił przeciwko niemu szef łódzkiej prokuratury okręgowej. I zgłosił kandydaturę Sławomira Posmyka, naczelnika wydziału sądowego okręgówki. Tę kandydaturę poparli prokuratorzy apelacyjni z wydziału przestępczości zorganizowanej. I Tuczek przepadł z kretesem.
Podobna sytuacja wydarzyła się w Szczecinie. Tam do KRP kandydowała wieloletnia szefowa Prokuratury Apelacyjnej Beata Nowakowska. Jednak miejscowi oskarżyciele wystawili kandydaturę Jadwigi Kułakowskiej-Gorczyńskiej, wiceszefowej Prokuratury Okręgowej. Nowakowska przegrała ten pojedynek.



Rada zadecyduje

Krajowa Rada Prokuratorów w nowym składzie będzie decydowała o tym, jacy prokuratorzy znajdą się na wszystkich szczeblach, począwszy od prokuratur rejonowych, a skończywszy na Prokuraturze Generalnej. – Bez zgody KRP nikt nie wejdzie w skład generalnej, a tylko z grona tych prokuratorów można wybrać zastępców prokuratora generalnego – tłumaczy prokurator Bednarek. Ale KRP będzie też organem, do którego prokuratorzy będą się odwoływać od rocznych ocen i opinii wydawanych przez ich szefów. Gdyby więc w jej składzie znaleźli się szefowie prokuratur, potem rozpatrywaliby odwołania od własnych ocen.
Nie wszędzie jest jednak tak jak w Łodzi czy Gdańsku. W Białymstoku wybrany został szef tamtejszej apelacji. Nasi rozmówcy tłumaczą jednak, że w tym przypadku oskarżyciele zagłosowali przeciwko drugiej kandydaturze. Kontrkandydatem był Sławomir Luks, były wieloletni szef tej prokuratury.
KRP będzie liczyć 25 członków. Oprócz tych jedenastu wybranych przedstawicieli zasiądą w niej: minister sprawiedliwości, prokurator generalny, przedstawiciel prezydenta, czterech posłów i dwóch senatorów, a także prokuratorzy: po jednym z IPN i Naczelnej Prokuratury Wojskowej oraz trzech z Prokuratury Generalnej. Za sześć lat ten skład KRP wybierze jednego z dwóch kandydatów na kolejnego prokuratora generalnego.
Oskarżycie z Łodzi głosowali przeciw ludziom zgłoszonym przez szefów. Bo jako kandydata do rady wskazali oni człowieka powiązanego z lokalnymi politykami SLD