Mafijne grupy opanowują ekstremalne środowiska kibicowskie – ostrzegają analitycy z policyjnego Centralnego Biura Śledczego. Kibole są doskonałym narybkiem, są zdyscyplinowani i pomagają przejmować handel klubowymi gadżetami.
Policyjni antyterroryści wczoraj o świcie w różnych śląskich miastach zatrzymali blisko 50 osób – głównie fanatycznych kibiców Ruchu Chorzów. Przed miesiącem podobna operacja miała miejsce w Poznaniu. – Mafia werbuje spośród kiboli swoich zaufanych, to jak dla partii politycznych młodzieżówki – śmieje się oficer z Komendy Głównej Policji.
Szefowie grup kibolskich nie kierują się miłością do klubu. Według informacji gromadzonych przez policjantów chodzi tylko o interesy. – Podsłuchujemy czasem ich rozmowy. Nikt tam nie rozważa akcji z ostatniego meczu, wyników, tylko liczą pieniądze – tłumaczy jeden z naszych rozmówców.
Kibole świetnie sprawdzają się w handlu narkotykami. Są bardzo karni. W ich świecie funkcjonuje ściśle przestrzegana hierarchia. Według prokuratury i poznańskiego CBŚ taką gigantyczną władzę w swoim ręku skupił Mirosław O. „Olaf”. Z jego osobą musiał się liczyć zarząd klubu Lech Poznań – miał nawet nieformalną funkcję szefa ochrony na trybunach stadionu przy ul. Bułgarskiej. Dopływ gotówki zapewniało im m.in. wpuszczanie na stadion bez biletów.
Niemal identycznie funkcjonowali kibole Niebieskich z Chorzowa, którzy zostali zatrzymani wczoraj. – Są podejrzani o udział w zorganizowanej grupie przestępczej, wymuszenia rozbójnicze, włamania i kradzieże oraz zastraszanie zeznających przeciwko nim świadków – wylicza sierżant Justyna Dziedzic, rzeczniczka prasowa Komendy Miejskiej w Chorzowie. Wśród zatrzymanych jest np. członek kadry narodowej w kick-boxingu.
Ich działalność wyszła na jaw dzięki policyjnej grupie, która rozpracowywała grupy kradnące złom z terenu huty Będzin. Okazało się, że najlepiej zorganizowana jest właśnie szajka kiboli. A straty wywołane ich działalnością sięgają milionów złotych. Według policjantów niemal identyczny scenariusz ma miejsce w stolicy, gdzie działają grupy związane z Legią i Polonią. – To dobrze zarządzane przedsiębiorstwa, w których każdy ma swoje miejsce. Jeśli się sprawdzi na ustawkach, może awansować w hierarchii, zacząć zarabiać prawdziwe pieniądze – wyjaśnia oficer stołecznej policji.
Potężny konflikt trwa między kibicami Legii a władzami klubu. Prezesi nie ukrywają, że nie zależy im na szalikowcach. Ci mszczą się, unikając dopingu. Jednak według naszych rozmówców z policji w tle jest również konflikt o dochody z handlu gadżetami klubowymi.