Sprawa uchylenia immunitetu prok. Wojciechowi Miłoszewskiemu, który na polecenie ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry zapoznał prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego z aktami śledztwa paliwowego, wraca do sądu dyscyplinarnego I instancji przy prokuratorze generalnym.

Sąd dyscyplinarny II instancji skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia w I instancji - poinformował dziś naczelnik wydziału Informacji Ministerstwa Sprawiedliwości Maciej Kujawski. Postępowania dyscyplinarne wobec prokuratorów są tajne; przebieg posiedzenia i uzasadnienie decyzji pozostają tajemnicą.

Informację o skierowaniu sprawy do ponownego rozpatrzenia podała środowa "Rzeczpospolita".

Sam prokurator Miłoszewski powiedział dziś, że oficjalnie o niczym jeszcze nie wie. Dodał, że nie był nawet powiadamiany o posiedzeniu, ponieważ - jak stwierdził - "postępowanie w tego typu sprawach z mocy przepisów ma charakter trochę inkwizycyjny, tzn. poza delikwentem". "Sąd I instancji mnie nie zaprosił do udziału, a sąd II instancji orzekał bez udziału stron" - powiedział prokurator.

"Jestem w punkcie wyjścia. Niestety nie znam powodów uchylenia, nie wiem, czy miały charakter merytoryczny, idący np. w kierunku kwestionowania ustaleń sądu I instancji, czy być może czysto formalny, np. kosmetyczny charakter" - powiedział Miłoszewski. "Nie ukrywam, że byłem rozczarowany orzeczeniem sądu o uchyleniu mi immunitetu" - dodał.

Miłoszewski: nie działałem bezprawnie ani sprzecznie z interesem śledztwa

Uchylenie pod koniec lipca immunitetu Miłoszewskiemu związane było z jego zgodą w 2006 roku na to, by na polecenie ówczesnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry zapoznać prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego z aktami śledztwa paliwowego. Według prokuratury, złamano przy tym prawo.

Miłoszewski odwołał się od decyzji sądu I instancji, podnosząc, iż nie działał bezprawnie ani sprzecznie z interesem śledztwa. "Mamy tu do czynienia z sytuacją, w której jeden funkcjonariusz publiczny informuje drugiego funkcjonariusza publicznego o patologiach życia publicznego. Dlatego dziwi mnie rozwój tej sprawy. W końcu nie informowałem postronnej osoby, ani przestępcy" - mówił wówczas.

Jak zapowiadał, w odwołaniu podniósł m.in. nową okoliczność, o jakiej się dowiedział, a która - według niego - nie była dotąd podnoszona, iż spotkanie z J. Kaczyńskim nie odbyło się w siedzibie szefa partii, ale w biurze poselskim.

Podobny zarzut przekroczenia uprawnień Prokuratura Okręgowa w Płocku chce postawić Zbigniewowi Ziobrze. Według prokuratury, bezprawnie ujawniono materiał ze śledztwa, bo akta mogły być J. Kaczyńskiemu udostępnione tylko wtedy, gdyby upoważniał go do tego zakres obowiązków. Ziobro sam zrzekł się immunitetu poselskiego.

PiS: sprawa jest zemstą polityczną

Według PiS sprawa jest zemstą polityczną, a niektóre medialne wypowiedzi Miłoszewskiego świadczą, że wywierano na niego naciski, by w związku ze sprawą udostępnienia akt śledztwa paliwowego J. Kaczyńskiemu złożył doniesienie na Ziobrę.

Miłoszewski mówił w mediach, że gdy powiedział płockiej prokurator, że nie złoży zawiadomienia na Ziobrę, bo nie widzi żadnego przestępstwa, odparła ona, "że jak ona nie wykonana polecenia przyjęcia zawiadomienia, to wyląduje gdzieś tam w Gołdapi czy Suwałkach".

Na tej podstawie PiS skierował do warszawskiej prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu przestępstwa nakłaniania Miłoszewskiego do fałszywych zeznań w celu oskarżenia Ziobry. W lipcu wiceprokurator generalny Jerzy Szymański powiedział, iż aby uniknąć zarzutu braku obiektywizmu doniesienie rozpatrzy Prokuratura Okręgowa w Sieradzu.

Tamtejsi śledczy sprawdzali, czy mogło dojść do przekroczenia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego i po przeprowadzeniu czynności sprawdzających odmówili wszczęcia dochodzenia.