Jeszcze w tym roku uda nam się umożliwić osobom, które zdały egzamin, odbywanie aplikacji. Ale to jest już absolutny kres naszych możliwości. Model naboru do zawodu i szkolenia musi ulec zmianie, inaczej aplikacja notarialna stanie się fikcją.
POLEMIKI
Tytuły o bezprawiu, niewolniczej pracy i prawnych kruczkach robią wrażenie. Na szczęście informacje zawarte w publikacjach DGP z 21 stycznia 2010 r. – przynajmniej w odniesieniu do notariatu – nie mają pokrycia w rzeczywistości.

Utrudnianie odbywania aplikacji

W 2007 roku egzamin na aplikację zdało 355 kandydatów, w roku 2008 – 302. Wszyscy, którzy tego chcieli, rozpoczęli aplikację. W 2009 roku egzamin zdało 1071 osób. Wynik osiągnięto poprzez drastyczne obniżenie wymagań. Powstała sytuacja bardzo trudna dla samorządu notarialnego, który jest zobowiązany do prowadzenia szkolenia aplikantów. Liczba wszystkich aplikantów w Polsce przekroczyła liczbę kancelarii notarialnych i zbliżyła się do liczby wszystkich notariuszy. Przedstawiciele międzynarodowych organizacji notarialnych wręcz nie chcą wierzyć, że państwo dopuściło do czegoś takiego. Jak w tych warunkach wykształcić notariuszy odpowiadających za bezpieczny obrót majątkiem państwa i obywateli.
Pomimo trudności wszyscy, którzy złożyli stosowny wniosek, zostali wpisani na listę aplikantów notarialnych. Jest ich obecnie 1012. Tylko dzięki determinacji samorządu notarialnego zdecydowana większość z nich rozpoczęła w styczniu aplikację. O jakim więc utrudnieniu mowa?



Odpłatność za aplikację

Na podstawie niektórych wypowiedzi można odnieść wrażenie, że samorząd ustala zasady oraz wysokość odpłatności i jeszcze na tym nieźle zarabia. A to nieprawda. Ustawa przesądza bowiem, iż aplikacja notarialna jest odpłatna. Wysokość opłaty ustala minister sprawiedliwości. Opłaty w żadnym wypadku nie mogą stanowić zysku izby notarialnej, służą wyłącznie pokrywaniu kosztów szkolenia. I ostatnia wreszcie sprawa: samorządy nie chcą zwalniać i rozkładać na raty opłat za szkolenie. Skoro muszą z nich pokryć koszty szkolenia, nie w każdej sytuacji rozłożenie opłat na raty jest możliwe. Ale np. w Izbie Warszawskiej 30 proc. takich wniosków rozpoznanych zostało pozytywnie. Jak można, zatem kwestionować dobrą wolę notariatu? Rzecz jest bardziej skomplikowana w przypadku zwolnień od opłat. Ustawa stawia sprawę jasno. Zwolnienie może nastąpić, ale wówczas koszty szkolenia pokrywa izba notarialna. Oznacza to, że w takim przypadku notariusze nie tylko muszą szkolić aplikantów, ale zapłacić za to z własnych składek. Spróbujmy zmienić regulację, niech o zwolnieniu decyduje minister sprawiedliwości, a koszty szkolenia poniesie wówczas budżet państwa. Zobaczymy, jaka będzie skala zwolnień.
I jeszcze jedno. Dlaczego opłata za aplikacje notarialną jest najwyższa spośród innych aplikacji? Otóż nasi aplikanci odbywają obowiązkowe praktyki w sądach. Sądom trzeba za to zapłacić.

Wyzysk i niewolnicza praca

Regułą było i jest odbywanie aplikacji przez osoby zatrudnione w kancelariach, bo tylko wtedy da się rzetelnie prowadzić naukę zawodu. Rozporządzenie ministra sprawiedliwości z 2005 roku wprowadziło instytucję tzw. aplikanta pozaetatowego, który bez zatrudnienia odbywa praktykę w kancelarii jeden dzień w tygodniu. Skąd zatem zarzut, że tacy aplikanci zmuszani są do jakiejkolwiek pracy w większym wymiarze godzin? Oni w przeciwieństwie do zatrudnionych aplikantów nie świadczą żadnej pracy, a jedynie uzyskują naukę od swojego patrona. Jeżeli zdarzają się jakieś nieprawidłowości, to trzeba je oczywiście eliminować, ale nadużyciem jest mówienie o działaniach samorządu notarialnego utrudniających prawidłowy przebieg aplikacji.
Regułą było i jest odbywanie aplikacji przez osoby zatrudnione w kancelariach, bo tylko wtedy da się rzetelnie prowadzić naukę zawodu. / ST