Sprawa kontrowersyjnych podwyżek, o które upominali się w grudniu strajkujący urzędnicy unijnych instytucji, ma swój ciąg dalszy. Komisja Europejska postanowiła w środę zaskarżyć do unijnego Trybunału Sprawiedliwości kraje członkowskie za obniżenie o połowę tegorocznej indeksacyjnej podwyżki płac dla eurokratów z 3,7 do 1,85 proc.

"KE podjęła decyzję, by iść do Trybunału z wnioskiem o anulowanie decyzji Rady UE z grudnia" - powiedziała na briefingu rzeczniczka KE Pia Ahrenkilde Hansen. Jak dodała, decyzję tę komisarze przyjęli na środowym posiedzeniu kolegium "bez dyskusji w punkcie A". Oznacza to, że żaden z 27 komisarzy nie sprzeciwił się zapowiadanej wcześniej decyzji sekretarz generalnej KE Catherine Day, by zaskarżyć zbyt małe podwyżki.

KE zaapelowała do Trybunału o decyzję w trybie przyspieszonym. Jest niemal pewna zwycięstwa, argumentując, że proponowana przez nią podwyżka w wysokości 3,7 proc. dla ok. 44-tysięcznej rzeszy unijnych urzędników była obliczona według sztywnych zasad zapisanych w przyjętym wcześniej przez kraje UE regulaminie. Zakłada on, że zarobki eurokratów rosną o tyle, o ile średnio wzrosły zarobki w administracji w ośmiu krajach UE w poprzednim roku (w Belgii, Niemczech, Hiszpanii, Francji, Włoszech, Holandii, Luksemburgu i Wielkiej Brytanii), przy czym bierze się pod uwagę także koszty życia w Brukseli. Te zasady zostały zapisane w unijnym regulaminie, który ma obowiązywać do 2012 roku.

Kilkanaście państw UE, z Niemcami, Wielką Brytania i Polską włącznie, wskazując na kryzys gospodarczy, uznało podwyżkę za nieuzasadnioną lub zbyt wygórowaną.

W obronie prawa do podwyżek wystąpiły związki zawodowe, a pracownicy jednej z najważniejszej instytucji, czyli Rady UE, strajkowali w grudniu aż dwukrotnie. 17 grudnia do pracy nie przyszła większość z 3 tys. pracowników tej instytucji, co uniemożliwiło przeprowadzenie około 20 posiedzeń ekspertów. Pracownicy Parlamentu Europejskiego grozili z kolei, że w przypadku braku podwyżki zorganizują strajki między 14 a 18 stycznia, czyli w dniach, kiedy przewidziane są przesłuchania nowych unijnych komisarzy.

Po kilku tygodniach negocjacji ambasadorzy państw przy Unii Europejskiej porozumieli się 18 grudnia, że indeksacyjna podwyżka dla eurokratów będzie, ale w wysokości 1,85 proc. To dwa razy mniej niż proponowała Komisja Europejska (3,7 proc.). Tę decyzję natychmiast oprotestowały związki zawodowe.

Prawnicy w Radzie UE od początku afery z podwyżkami mówili, że są one nieuniknione z prawnego punktu widzenia. Przestrzegali, że w przypadku ich nieudzielenia urzędnicy mogą złożyć skargę do Trybunału Sprawiedliwości UE i prawdopodobnie ją wygrają.

Kraje członkowskie przyjmując decyzję o obniżeniu podwyżki powoływały się na "klauzulę o specjalnej sytuacji gospodarczej i społecznej". Trybunał oceni, czy było to uzasadnione. Co ciekawe, o sprawie rozstrzygać będą sędziowie, którzy - jako unijni urzędnicy - też objęci są podwyżkami. Sędziowie Trybunału Sprawiedliwości zarabiają tyle co komisarze (ok. 18 tys. euro miesięcznie), różnica w wysokości podwyżki: 3,7 czy 1,85 proc. jest więc niebagatelna.

Wynagrodzenia ok. 44-tysięcznej rzeszy unijnych urzędników wahają się od 2,5 tys. euro dla świeżo zatrudnionej sekretarki najniższego szczebla do ok. 18 tys. euro dla dyrektorów generalnych i komisarzy.