Sądy krajowe nie mogą unieważniać na podstawie art. 267 Traktatu aktów prawa wspólnotowego. Gdyby uzyskały taką kompetencję, prowadziłoby to do głębokich rozbieżności pomiędzy sądami krajowymi.
ANALIZA
Jaki organ ma dziś kompetencje do unieważnienia wspólnotowego aktu prawnego: czy jest to organ krajowy, czy unijny? Najnowsza propozycja poselska powierzenia w tym zakresie kompetencji Trybunałowi Konstytucyjnemu zmusza do przypomnienia zasad fundamentalnych, które Polska zaakceptowała 1 maja 2004 r. Tylko wówczas można oceniać sensowność proponowanego rozwiązania.

Zapomniane fundamenty

Artykuł 267 nowego Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej (dalej jako Traktat), który zastąpił dotąd obowiązujący Traktat o Wspólnocie Europejskiej, dokonuje rozróżnienia pomiędzy prawem sądów niższej instancji do zadawania pytań prawnych a obowiązkiem sądów do występowania z pytaniami w przedmiocie ważności i interpretacji prawa unijnego. Jeżeli chodzi o interpretację, to rozróżnienie takie jest uzasadnione i wynika z założenia, że w kwestiach interpretacji tego prawa sądy krajowe są istotnie sądami unijnymi wyposażonymi w generalną kompetencję.
Inaczej jednak należy konstruować kompetencje sądów krajowych w zakresie ważności prawa unijnego. Nie ulega bowiem wątpliwości, że z punktu widzenia jednolitości stosowania tego prawa dopuszczenie możliwości orzeczenia przez każdy sąd krajowy, bez czekania na wyrok ETS, że akt prawny jest nieważny, byłoby bez wątpienia niepożądane.
W fundamentalnym wyroku w sprawie Foto Frost ETS uznał więc, że sądy krajowe nie korzystają z jurysdykcji na podstawie art. 267 Traktatu do unieważniania aktów prawa wspólnotowego. Interpretacja, na podstawie której sądy krajowe uzyskałyby kompetencję do orzekania w przedmiocie ważności aktów prawa unijnego, prowadziłaby do rozbieżności pomiędzy poszczególnymi sądami.
Przeciw dyskryminacji
Takie rozwiązanie oznaczałoby zagrożenie dla jedności unijnego porządku prawnego i osłabiałoby zasadę pewności prawa. ETS przypomniał, że skoro korzysta z wyłącznej jurysdykcji do rozpoznawania skarg o unieważnienie aktu prawnego wydanego przez instytucję unijną, to wzgląd na jednolitość prawa unijnego wymaga, aby w sytuacji, w której przed sądem krajowym kwestionowana jest ważność unijnego aktu prawnego, kompetencja do jego unieważnienia była także zarezerwowana dla ETS.



Waga rozstrzygnięcia Foto Frost to jednak nie tylko dążenie do zagwarantowania integralności unijnego systemu prawnego. To także zapewnienie, że cele Traktatu (wspólny rynek, efektywność swobód traktatowych) nie zostaną zniweczone. Rezerwując dla siebie kompetencję do orzekania w przedmiocie ważności prawa unijnego, ETS zapobiega dyskryminacji adresatów norm prawnych, którzy z racji unieważnienia przepisu w państwie A byliby pozbawieni możliwości korzystania z niego, w przeciwieństwie do tych znajdujących się na terenie państwa B. Dlatego logika integracji wymaga, aby o ważności ostatecznie rozstrzygał tylko jeden sąd – ETS.

Szczególny sąd krajowy

Na gruncie tych faktów prawnych należy oceniać propozycję przekazania Trybunałowi Konstytucyjnemu kompetencji badania ważności aktów prawa unijnego. Samo jej zgłoszenie oraz przytaczane motywy polityczne takiej inicjatywy (ochrona przed rzekomo nieograniczonym rozrostem kompetencji unijnych) stanowią zabieg populistyczny i są wyrazem ignorancji świata polityki wobec bazowych reguł rządzących wspólnotowym forum jurysdykcyjnym. Proponuje język konfrontacji, a nie dialogu. Prawdą jest zarówno to, że ETS zasługuje czasami na ocenę krytyczną, jak i to, że sądy konstytucyjne są szczególnymi sądami krajowymi, ponieważ swój mandat wywodzą bezpośrednio z konstytucji, która z kolei zakreśla granice dla integracji europejskiej. Te dwie okoliczności nie mogą jednak oznaczać konieczności wytaczania od razu najcięższych dział w postaci uznawania wprost kompetencji sądów konstytucyjnych do badania legalności unijnych aktów prawnych.

Źródło konfliktu, nie dialogu

Taki krok, choć formalnie dopuszczalny, oznaczałby niebezpieczeństwo zaognienia i tak już niełatwej debaty o granicach przekazania przez państwa kompetencji na rzecz Unii Dzisiaj zarzuty, że co do zasady ETS jest niewiarygodnym strażnikiem granic kompetencji wspólnotowych, skoro rozszerza je ponad miarę kosztem krajowych, należą w dużej mierze do przeszłości. Globalna analiza orzecznictwa ostatnich 10 lat pozwala postawić tezę, że ETS rozumie wagę przebiegu granic, poza które nie może wychodzić. Dlatego politycy powinni trzymać się z daleka od modyfikowania czegoś, co dobrze, choć nie idealnie, funkcjonuje w rzeczywistości. Polityk ma bowiem zawsze pespektywę krótkoterminową wyznaczoną dążeniem do polepszenia swoich sondaży wyborczych tu i teraz, podczas gdy sąd musi postrzegać te relacje w znacznie szerszej perspektywie. Zanim zburzymy delikatną równowagę sił pomiędzy sądem konstytucyjnym a unijnym, powinniśmy nauczyć się czytać Traktat Lizboński.