Sądy nie będą mogły zawiesić na rok wydawania tytułu prasowego, a redaktor naczelny nie będzie musiał mieć polskiego obywatelstwa - to niektóre ze zmian, jakie resort kultury wprowadził do projektu prawa prasowego. Krótszy ma być czas na autoryzację wypowiedzi, wprost zapisano, że blogi internetowe nie są prasą, a rejestracja dzienników i czasopism wydawanych elektronicznie będzie dobrowolna.

Wciąż nie wiadomo kiedy projekt nowelizacji trafi do Sejmu, na razie resort wydłużył termin jego konsultacji, które miały się zakończyć 2 listopada. Prace nad dokumentem trwają od ponad roku - we wrześniu 2008 r. rozpoczęła je debata ze środowiskiem, a wiosną resort ogłosił projekt nowelizacji. Początkowo niewielkich rozmiarów nowela poszerza się o kolejne zmiany.

Resort kultury chce m.in. znieść obowiązujący dziś przepis, pozwalający zawiesić dziennik lub czasopismo, jeśli w ciągu roku trzykrotnie popełniono w nim przestępstwo. Choć przepis ten nie był nigdy zastosowany w praktyce - to jak podkreśla ministerstwo - mógł służyć do tłumienia wolności prasy. Obecnie wystarczy bowiem, że redaktor naczelny trzy razy w ciągu roku odmówi publikacji sprostowania, urzędowego komunikatu czy ogłoszenia sądowego, by dziennik lub czasopismo mogło zostać zawieszone nawet na rok, co w praktyce oznaczałoby jego likwidację.

Nowością jest także liberalizacja kryteriów, które spełniać musi redaktor naczelny - zrezygnowano m.in. z wymogu, by był on obywatelem Polski.

W projekcie zmieniono przepisy dotyczące sprostowań oraz zlikwidowano przepis o prawie do odpowiedzi na materiał prasowy

Projekt w obecnej wersji stwierdza też wprost, że blogi internetowe, korespondencja elektroniczna, serwisy społecznościowe oraz prywatne strony internetowe nie mogą być uznawane za prasę. Taki przepis, w połączeniu z innym, mówiącym, że prawo zachowania tajemnicy dziennikarskiej przysługuje autorom materiałów prasowych zakłada jednak, że na tajemnicę dziennikarską nie będą mogli się powoływać blogerzy.

W projekcie zmieniono przepisy dotyczące sprostowań oraz zlikwidowano przepis o prawie do odpowiedzi na materiał prasowy.

Precyzuje się też zasady autoryzacji, której dziennikarz "nie może odmówić" osobie udzielającej dosłownie cytowanej wypowiedzi. W stosunku do pierwotnego projektu radykalnie skrócono jednak terminy, w których ma ona nastąpić. Wypowiedź dla dzienników trzeba będzie autoryzować "nie później niż w ciągu sześciu godzin", dla czasopism - w ciągu trzech dni.

Rozszerzony ma być krąg podmiotów zobowiązanych do udzielania informacji prasie

Zmodyfikowany projekt wprowadza definicję dziennikarza. Jest nim "osoba zajmująca się redagowaniem, tworzeniem lub przygotowywaniem materiałów prasowych, na rzecz i z upoważnienia redakcji, w szczególności pozostająca z redakcją w stosunku pracy". Z dziennikarza zdjęto obowiązek "służby państwu".

Projekt dotyczy też kwestii tajemnicy dziennikarskiej. Proponuje się m.in., by za treść opublikowanych materiałów prasowych i listów do redakcji, których autorstwo lub źródło zawartych w nich informacji pozostaje w tajemnicy, odpowiadał redaktor naczelny.

Rozszerzony ma być krąg podmiotów zobowiązanych do udzielania informacji prasie, przez włączenie do niego: przedsiębiorców, stowarzyszeń, fundacji, spółdzielni i wspólnot mieszkaniowych.



Prób nowelizacji Prawa prasowego było dotąd - jak zliczył sędzia Sądu Najwyższego prof. Jacek Sobczak - 18

W projekcie eliminuje się z obowiązującego prawa prasowego karę ograniczenia wolności za naruszenia spowodowane opublikowaniem materiału prasowego, pozostawiając jedynie zagrożenie karą grzywny. Nie dotyka on jednak kary pozbawienia wolności za zniesławienie, którą przewiduje art. 212 Kodeksu karnego. W uzasadnieniu do projektu napisano, że depenalizacja zniesławienia zostanie przeprowadzona przy okazji nowelizacji Kk.

Ponadto projekt nowelizacji "czyści" Prawo prasowe z reliktów PRL-u. W ustawie z 1984 r. wciąż funkcjonują bowiem instytucje, których dawno nie ma (np. Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk, czyli cenzura).

Prób nowelizacji Prawa prasowego było dotąd - jak zliczył sędzia Sądu Najwyższego prof. Jacek Sobczak - 18. Sami zainteresowani - dziennikarze czy prawnicy specjalizujący się w Prawie prasowym - choć obowiązującą ustawę krytykują, mówiąc, że jest nieudana, skandalicznie przestarzała to z drugiej strony podkreślają, że jest dość prosta i oswojona. Padają też głosy, że obawy przed jakimkolwiek majstrowaniem przy ustawie przez polityków.

Naczelny "Polityki" opowiadał się za utrzymaniem wolnego dostępu do zawodu dziennikarza

Podczas niedawnej debaty o Prawie prasowym, którą zorganizowała Helsińska Fundacja Praw Człowieka brak było głosów za głęboką zmianą obecnej ustawy, postulowano kosmetyczną nowelizację, która wyrzuci z Prawa prasowego takie anachronizmy jak Rada Prasowa, czy odwołania do PRL.

Z drugiej strony, m.in. radca prawny "Gazety Wyborczej" Piotr Rogowski wskazywał, że za cenę dekomunizacji Prawa prasowego "nie warto ryzykować tego, żeby powstało prawo o wiele gorsze". Podobnego zdania był naczelny "Polityki" Jerzy Baczyński, który podkreślał, że wydawcy zawsze "drżeli ilekroć politycy mówili, żeby zabrać się za nowelizację Prawa prasowego".

Naczelny "Polityki" opowiadał się za utrzymaniem wolnego dostępu do zawodu dziennikarza, co jest - według niego - "absolutnym fundamentem wolności prasy i zdrowego funkcjonowania demokracji". "Każdy może sobie w piwnicy produkować co chce, jeżeli jest w stanie to sprzedać i ktoś to kupi. Działa tu zasada wolnego rynku - także informacji" - mówił Baczyński.

Sobczak: dziennikarzem jest każdy "kto chce utrzymać w drżącej ręce" pióro, sitko mikrofonu lub kamerę"

Przeciwnego zdania był prof. Jacek Sobczak. Jak powiedział - dziś dziennikarzem jest każdy "kto chce utrzymać w drżącej ręce" pióro, sitko mikrofonu lub kamerę". Wskazał, że dziennikarzem może być dziś osoba karana np. za zabójstwo, pozbawiona praw publicznych. "Tego rodzaju rozwiązanie jest niemoralne" - stwierdził.

Prof. Sobczak bronił natomiast tajemnicy dziennikarskiej. "Upierałbym się bardzo mocno, by ją zostawić tak, jak jest" - powiedział, dodając, że "w gruncie rzeczy stoi ona wyżej od tajemnicy adwokackiej". "Uważam, że to jest pewna zdobycz, którą możemy się chwalić" - ocenił.

Zupełnie odmienne stanowisko na temat Prawa prasowego prezentuje honorowy prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich Stefan Bratkowski. Według niego Prawo prasowe jest niepotrzebne. Wobec dziennikarzy i mediów nie trzeba formułować odrębnych przepisów, bo podlegają oni tym samym regulacjom prawnym, co wszyscy pozostali obywatele - uważa Bratkowski.