Nie będzie dwudniowego głosowania w wyborach prezydenckich - zdecydował w piątek Sejm.

Dwudniowe głosowanie w wyborach prezydenckich przewidywał komisyjny "mały projekt" zmian w prawie wyborczym. W piątek większość posłów poparła jednak poprawkę zgłoszoną przez PiS, która skreśla zapis o dwudniowym głosowanie. Za przyjęciem poprawki PiS opowiedziało się 226 posłów, przeciw było 202; od głosu wstrzymała się jedna osoba; 31 posłów nie wzięło udziału w głosowaniu.

Proponowane przez PO rozwiązanie nie wejdzie w życie, m.in. dzięki posłom PSL, którzy poparli uniemożliwiającą to poprawkę PiS.

Szef klubu ludowców Stanisław Żelichowski powiedział PAP, że informacja o stanowisku jego klubu w tej sprawie została przekazana PO jeszcze przed sejmowym głosowaniami na porannym spotkaniu koalicyjnym, w którym uczestniczył także premier Donald Tusk. Według relacji Żelichowskiego politycy Platformy powiedzieli, że rozumieją podejście Stronnictwa.

"Może warto do tego wrócić po kryzysie, a nie teraz, bo to podraża, podwaja koszty przeprowadzenia wyborów"

"Może warto do tego wrócić po kryzysie, a nie teraz, bo to podraża, podwaja koszty przeprowadzenia wyborów" - podkreślił szef klubu ludowców. Jak zaznaczył nie ma dowodu, że dwudniowe głosowanie skutkowałby większą frekwencją wyborczą.

Wiceszef klubu PO Grzegorz Dolniak żałuje, że nie będzie dwudniowego głosowania w wyborach prezydenckich. "To jest jednak szkoda dla większej aktywności, większej obecności Polaków przy urnach wyborczych" - ocenił w rozmowie z PAP. "Cóż, nie składamy broni. W przyszłości będziemy zabiegać za tym, by dwudniowe głosowania mogły stać się udziałem Polaków" - dodał Dolniak. Podkreślił, że rolą PO nie jest płakanie nad rozlanym mlekiem, tylko wprowadzenie rozwiązań, które póki co nie znalazły poparcia większości.

Wiceszef nadzwyczajnej komisji, która zajmuje się zmianami w prawie wyborczym Eugeniusz Kłopotek (PSL) powiedział PAP, że jego klub od samego początku uważał, że jednodniowe głosowanie wystarczy dla ludzi, którzy faktycznie chcą iść do urn wyborczych i oddać swój głos. "Ponadto bierzemy również pod uwagę sytuację budżetową, bo jednak jednodniowe głosowanie nie pochłonie tak dużej ilości pieniędzy, jak dwudniowe" - zaznaczył.

Według niego jednodniowe głosowanie w przypadku wyborów prezydenckich to 50 mln zł oszczędności w budżecie państwa. Kłopotek podkreślił, że Stronnictwo nie ma nic przeciwko temu, by w ramach jednego dnia wydłużyć czas otwarcia lokali wyborczych (obecnie w wyborach prezydenckich można głosować od godz. 6 do 20).

"Kto chce głosować, to w niedzielę zawsze znajdzie czas"

Zdaniem Kłopotka, jeśli wprowadzone zostałoby dwudniowe głosowanie, trudniej byłoby też znaleźć chętnych do zasiadania w komisjach wyborczych. Polityk zwrócił uwagę, że tylko PO chciała dwudniowego głosowania, a trzy pozostałe kluby w Sejmie są przeciwko takim zmianom. "Kto chce głosować, to w niedzielę zawsze znajdzie czas" - ocenił.

Zdaniem posła PSL, poparcie przez Ludowców poprawki PiS nie było nielojalnością w stosunku do Platformy. "Są sprawy, co do których jesteśmy jako koalicja umówieni, ale są sprawy, gdzie każdy ma prawo przedstawiać swój własny pogląd. Ja akurat z tego nie robiłbym wielkiego problemu" - podkreślił.

Witold Gintowt-Dziewałtowski (Lewica) zwrócił uwagę, że w wyborach prezydenckich frekwencja jest stosunkowo wysoka. Jego zdaniem PO kierowała się własnym interesem politycznym proponując takie rozwiązania.

Kilka miesięcy temu Sejm m.in. dzięki głosom PSL uchwalił wprowadzenie dwudniowego głosowania w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Podobne rozwiązania w odniesieniu do wyborów parlamentarnych mają się znaleźć w przygotowywanym przez Sejm kodeksie wyborczym.



Osoby fizyczne będą przekazywały pieniądze na rzecz komitetu wyborczego wyłącznie czekiem, przelewem lub kartą płatniczą

W piątkowych głosowaniach posłowie wprowadzili przepisy, które mają ograniczać nadużycia przy finansowaniu kampanii wyborczych. Przewidują one zakaz prowadzenia publicznych zbiórek na rzecz komitetów wyborczych w kampanii prezydenckiej. O usunięcie możliwości pozyskiwania funduszy ze sprzedaży tzw. cegiełek od dawna apelowały do posłów organizacje pozarządowe wskazując, że jest to pole do nadużyć.

Według przyjętych rozwiązań komitety wyborcze będą pozyskiwałyby środki finansowe wyłącznie z wpłat osób fizycznych i wpłat funduszów wyborczych partii politycznych. Osoby fizyczne będą przekazywały pieniądze na rzecz komitetu wyborczego wyłącznie czekiem, przelewem lub kartą płatniczą. Maksymalną kwotą, jaką jedna osoba mogłaby przekazać komitetowi wyborczemu, byłaby 15-krotność minimalnego wynagrodzenia (obecnie to prawie 20 tys. złotych).

Odpowiedzialność za zobowiązania majątkowe komitetu wyborczego w wyborach prezydenckich - podobnie jak to jest w przypadku komitetów wyborczych wyborców w innych wyborach - będą ponosiły osoby wchodzące w skład komitetu.

Zmiany przewidują także ułatwienia dla osób niepełnosprawnych

Nowością jest kwestia poręczania kredytu dla komitetów wyborczych. Według nowych przepisów teraz będzie mógł to zrobić wyłącznie polski obywatel mieszkający w kraju; zobowiązanie poręczyciela nie będzie mogło przekraczać sumy, jaką normalnie mógłby on wpłacić na kampanię (15-krotność minimalnej pensji).

Zmiany przewidują także ułatwienia dla osób niepełnosprawnych. Zobowiązują wójtów, burmistrzów, prezydentów miast do utworzenia lokali wyborczych dostosowanych do potrzeb wyborców niepełnosprawnych we wszystkich rodzajach wyborów i referendów. Dotychczas takie lokale tworzono w wyborach do Sejmu i Senatu, do PE oraz w referendum ogólnokrajowym.

Głosowanie w szpitalach oraz zakładach pomocy społecznej za pomocą urny pomocniczej przy obecności co najmniej dwóch członków obwodowej komisji - zgodnie z założeniami projektu - będzie możliwe we wszystkich rodzajach wyborów i referendów.