Nie ma podstaw prawnych, aby byli asesorzy sędziowscy odpowiadali dyscyplinarnie po dniu 5 maja bieżącego roku - orzekł w czwartek Sąd Najwyższy, rozpatrując odwołanie byłego asesora Mariusza A. od wyroku sądu dyscyplinarnego pierwszej instancji.

Tym samym, choć SN uchylił niekorzystny dla asesora wyrok sądu dyscyplinarnego, to jednak nie mógł odesłać sprawy do ponownego rozpoznania i umorzył postępowanie. "Trudno wyrażać pochwalne peany pod adresem ustawodawcy (...), ale skoro nie ma podstaw do odpowiedzialności, nie ma też podstaw do dalszego procedowania" - mówił w uzasadnieniu orzeczenia sędzia SN Roman Sądej.

Na początku maja w życie wszedł wyrok TK z października 2007 r. Trybunał uznał wtedy, że pełnienie funkcji sędziów przez asesorów jest niezgodne z konstytucją, bo nie mają oni sędziowskiej gwarancji niezależności, ponieważ powołuje ich minister, od którego zależy potem ich dalsza kariera. To minister bowiem decyduje, czy przedłożyć ich kandydatury na sędziów. Wejście w życie wyroku odroczono na maksymalny czas 18 miesięcy.

Z nowymi przepisami, w miejsce uchylonych, zdążono niemal na ostatnią chwilę, bo uchwaloną w listopadzie zeszłego roku ustawę o Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury zawetował prezydent Lech Kaczyński. Weto Sejm odrzucił w styczniu.

W kwietniu bieżącego roku - na miesiąc przed zmianą przepisów - Mariusz A. został uznany przez sąd dyscyplinarny w Poznaniu za winnego podważania autorytetu innego sędziego. Miał bowiem wielokrotnie i natarczywie dopytywać pracownika sądowego sekretariatu o potwierdzenie znanego mu zarządzenia prezesa sądu. W ocenie sądu I instancji zakwestionował w ten sposób prawdomówność prezesa.

SN w uzasadnieniu orzeczenia przyznał, iż nie można przesądzić, czy w sprawie są podstawy do uniewinnienia

Sąd I instancji w swym wyroku odstąpił wprawdzie od wymierzenia kary; były asesor domagał się jednak pełnego uniewinnienia, co - jak wskazywał - pomogłoby mu w uzyskaniu nominacji na sędziego. "Samo zadawanie pytań służy ustaleniu i uściśleniu prawdy, a nie podważeniu wiarygodności kogokolwiek" - mówił reprezentujący go mec. Cezary Skwara.

SN w uzasadnieniu orzeczenia przyznał, iż nie można przesądzić, czy w sprawie są podstawy do uniewinnienia. Jednak, jak zauważył Sądej, wyrok sądu I instancji "obarczony jest całym szeregiem wad". "Gdyby nie ujemna przesłanka procesowa sprawa musiałaby być ponownie rozpoznana" - dodał.

Mec. Skwara powiedział zaś PAP po wyroku SN, że w jego ocenie błędem było nieumieszczenie w nowelizowanym prawie dotyczącym asesorów przepisów umożliwiających prawomocne zakończenie toczących się wobec nich postępowań dyscyplinarnych.