Do 1 stycznia 2010 r. mają zniknąć wszystkie wydziały grodzkie, w tym także wydziały zamiejscowe. Do tej pory Ministerstwo Sprawiedliwości zlikwidowało już 117 wydziałów grodzkich w 105 sądach rejonowych. Proces zniesienia sądów grodzkich wywołał chaos i opóźnił przewody sądowe – twierdzą sędziowie.
ANALIZA
Z końcem tego roku z polskich sądów znikną wszystkie wydziały grodzkie, które rozstrzygały najmniej skomplikowane sprawy, jak zakłócanie ciszy nocnej czy wykroczenia drogowe w przypadku nieprzyjęcia mandatu. Po nowym roku sprawy te będą rozstrzygały normalne wydziały karne. Pierwszy etap zmian w strukturze organizacyjnej sądów już się zakończył.
Z początkiem lipca resort sprawiedliwości zlikwidował 117 wydziałów grodzkich na terenie całego kraju. Zdaniem ministerstwa reorganizacja pozwoli w sposób bardziej racjonalny wykorzystać kadrę orzeczniczą i administracyjną.

Problemy organizacyjne

Zmiany krytycznie oceniają sędziowie. W ich opinii korzyści z nich wynikające będą iluzoryczne, a reforma wprowadziła chaos i spowodowała wzrost zaległości w załatwianiu spraw. Obrazują to sądy, w których wydziały grodzkie już zostały zlikwidowane.
– Głównym problemem było przekazywanie spraw do wydziałów karnych i cywilnych. Po likwidacji zaszła konieczność zmian lokalowych, przenoszenia akt, ponownego ich wpisywania do nowych repertoriów. Efektem było wydłużenie postępowania, ponieważ żaden z sędziów nie mógł nadać biegu sprawie, gdyż musiał oczekiwać na zmianę sygnatury – mówi Rafał Puchalski, sędzia Sądu Rejonowego w Jarosławiu.
Jego zdaniem, gdyby nie poczucie obowiązku i odpowiedzialności wszystkich pracowników sądów, to likwidacja wydziałów trwałaby wiele tygodni, co w znaczący sposób odbiłoby się na stronach postępowania.
Problemy wystąpiły także w okręgu krakowskim, w którym zniesiono dwa sądy grodzkie, w tym jeden zamiejscowy.
– Likwidacja wywołała przede wszystkim problemy lokalowe i reorganizacyjne. W sądach macierzystych nie ma miejsca dla sędziów i pracowników administracji, którzy do tej pory pracowali w zniesionych wydziałach zamiejscowych. Tych ludzi nie ma po prostu gdzie posadzić – tłumaczy Rafał Lisiak, sędzia Sądu Okręgowego w Krakowie.
Problem z brakiem miejsc dla sędziów z likwidowanych sądów grodzkich wystąpił także w Łodzi.
– W naszym okręgu zlikwidowano cztery wydziały grodzkie. W jednym przypadku dokonano tego pomimo sprzeciwu prezesa sądu okręgowego, który wskazywał, że zniesienie wydziału w Skierniewicach spowoduje trudności lokalowe – mówi Sławomir Wlazło, prezes Sądu Okręgowego w Łodzi.



Drugi etap zmian

Pomimo tych trudności Ministerstwo Sprawiedliwości nie zamierza zrezygnować z dalszej likwidacji sądów grodzkich. W połowie sierpnia do prezesów sądów trafił nowy projekt rozporządzenia ministra sprawiedliwości, z którego wynika, że resort chce zniesienia wszystkich sądów grodzkich.
– W ramach prac reformujących strukturę organizacyjną sądownictwa powszechnego rozważane jest zniesienie wszystkich wydziałów grodzkich. Planowany wstępny termin tej reorganizacji, to 1 stycznia 2010 r. – mówi Joanna Dębek z Ministerstwa Sprawiedliwości.
Sędziowie obawiają się, że likwidacja wszystkich wydziałów spowoduje jeszcze większe zamieszanie.
– Wydziały grodzkie w Sądzie Rejonowym dla Łodzi- -Śródmieścia są ogromne. Rocznie wpływa do nich ponad 8 tys. spraw. Orzeka w nich po siedmiu sędziów. Nie mamy pomysłu, jak rozwiązać problemy związane np. z brakiem lokali. Przecież niektóre likwidowane wydziały znajdują się w innym miejscu niż sąd macierzysty, który je wchłonie – mówi Sławomir Wlazło.
Dodatkowym problemem będzie ponowne podzielenie wpływających spraw do wydziałów cywilnych i karnych, które wchłoną likwidowane grodzkie.
– Nie wiemy, jak to zrobić. Mamy wyznaczać kognicje wydziałów według nazw ulic? To jest praktycznie niemożliwe do wykonania. A co w sytuacji, gdy właściwość wypadnie pośrodku jakiejś ulicy? – pyta retorycznie Sławomir Wlazło.
Wydziały cywilne i karne, które powstaną po wchłonięciu likwidowanych grodzkich, staną się wydziałami bardzo dużymi. Dotyczy to zwłaszcza tych sądów grodzkich, które obejmowały swoją właściwością śródmieścia dużych miast.
– W sądach grodzkich działających na terenie Krakowa zazwyczaj orzeka czterech, pięciu sędziów. Przeniesienie całej tej kadry do wydziałów karnych i cywilnych spowoduje, że będzie w nich orzekać kilkunastu czy więcej sędziów. To będą wydziały molochy. Czasami cały sąd rejonowy nie ma tak rozbudowanej kadry orzekającej – twierdzi Rafał Lisiak.



Powody likwidacji

Reform broni jednak Ministerstwo Sprawiedliwości.
– Brak jest uzasadnienia dla funkcjonowania w małych sądach dodatkowych wydziałów do rozpoznawania spraw o mniejszym stopniu skomplikowania, w sytuacji gdy istniejące wydziały cywilne i karne nie są dużymi komórkami organizacyjnymi – wyjaśnia Joanna Dębek.
– Istnienie wydziału grodzkiego powoduje także utrudnienia w zakresie wykonywania czynności nadzorczych przez prezesa sądu – dodaje.
Resort sprawiedliwości uważa, że funkcjonowanie wydziałów grodzkich, w których rozpoznawane są proste sprawy cywilne, karne i karne skarbowe prowadzi przede wszystkim do nieuzasadnionej specjalizacji sędziów orzekających w tych komórkach organizacyjnych. Stan taki jest wysoce niekorzystny dla dobra wymiaru sprawiedliwości, ponieważ zaburza proces doskonalenia i rozwoju zawodowego sędziów. W konsekwencji niewłaściwie wykorzystywane są wysokie umiejętności kadry orzeczniczej.
Sędziowie jednak nie zgadzają się z tą argumentacją.
– Nie widzę nic złego w specjalizacji sędziów. To naturalny stan rzeczy w sądownictwie. Mamy przecież sędziów orzekających w sprawach cywilnych, karnych, gospodarczych i nikt nie twierdzi, że to coś złego – mówi Rafał Lisiak.
Poza tym sędziowie są zainteresowani awansowaniem i rzadko kiedy ich kariera kończy się na wydziale grodzkim.
– Ja sam przez cztery lata pełniłem funkcję przewodniczącego wydziału grodzkiego, a dziś orzekam w sądzie okręgowym – wyjaśnia Rafał Lisiak.