Moskiewski Okręgowy Sąd Wojskowy przystąpił w poniedziałek do rozpatrywania zażalenia na postanowienie Naczelnej Prokuratury Rosji o umorzeniu śledztwa w sprawie mordu NKWD na polskich oficerach w Katyniu w 1940 roku.

Zażalenie złożyli prawnicy reprezentujący rodziny 10 ofiar.

Jest to pierwszy przypadek, by sąd wojskowy w Rosji zajął się zbrodnią katyńską. Wszystkie dotychczasowe postępowania w tej sprawie toczyły się przed sądami cywilnymi.

Sąd postanowił, że postępowanie będzie tajne, gdyż akta śledztwa zawierają materiały stanowiące tajemnicę państwową.

Poniedziałkowa rozprawa trwała ok. 40 minut

Sąd wystąpił do Głównej Prokuratury Wojskowej o przedłożenie mu zaskarżonego orzeczenia i odroczył postępowanie do 30 września.

Adwokaci rodzin ofiar mordu zdecydowali się na wystąpienie do sądu wojskowego po tym, jak 7 lipca Moskiewski Sąd Miejski podtrzymał decyzję sądu rejonowego o oddaleniu ich skargi na decyzję GPW.

Sąd rejonowy w Moskwie 5 czerwca podzielił opinię Prokuratury Generalnej FR, według której rozpatrywanie wniosku leży w gestii sądu wojskowego, gdyż śledztwo dotyczyło wojskowych, a część akt została utajniona.

Prawnicy wnioskowali jednocześnie o formalne uznanie bliskich pomordowanych za poszkodowanych

Pozwoliłoby to im na występowanie do sądu o pośmiertną rehabilitację swoich krewnych, a w wypadku wznowienia dochodzenia - także na składanie wniosków dowodowych.

Przed rozpoczęciem poniedziałkowego posiedzenia doszło do skandalu

Straż sądowa próbowała usunąć z sali rozpraw korespondenta PAP, zarzucając mu, że znalazł się tam podstępem. Była to nieprawda, gdyż wchodząc do gmachu sądu dziennikarz PAP okazał legitymację prasową i fakt ten został odnotowany w księdze wejść.

Strażnicy w arogancki sposób zażądali, by korespondent PAP opuścił salę rozpraw, gdyż - jak zapowiadali - postępowanie będzie tajne. Gdy dziennikarz PAP odmówił wyjścia, a także poprosił o wyjaśnienie, kto i kiedy podjął decyzję o utajnieniu rozprawy, strażnicy zagrozili mu postawieniem zarzutu o obrazę sądu.

"Proszę okazać szacunek sądowi i wyjść albo "sporządzimy akt" (wystąpimy z wnioskiem o ukaranie)" - groził jeden z nich.

Strażnicy w końcu odstąpili od swoich zamiarów, a korespondent PAP wyszedł dopiero wtedy, gdy sędzia Wiktor Jelfimow ogłosił swoją decyzję, iż postępowanie będzie tajne i poprosił osoby postronne o opuszczenie sali.