Dwie senackie komisje: ustawodawcza we wtorek, a wcześniej praw człowieka, zaopiniowały negatywnie uchwaloną na początku maja przez Sejm zmianę w konstytucji. Nowela ustawy zasadniczej zamyka drogę do parlamentu osobom skazanym prawomocnym wyrokiem.

Po kilkunastu miesiącach prac Sejm na początku maja zdecydował o wprowadzeniu do konstytucji zapisu, który zakazuje kandydowania do parlamentu osobom skazanym prawomocnym wyrokiem na karę pozbawienia wolności za przestępstwo umyślne ścigane z oskarżenia publicznego. Zmiany poparło 406 posłów; nikt nie był przeciw; 9 osób się wstrzymało.

Aby zmiana w konstytucji mogła wejść w życie, w Senacie musi się znaleźć bezwzględna większość, która ją poprze. Oznacza to, że senatorów chcących poprzeć nowelizację musi być więcej niż przeciwników i tych, którzy się wstrzymają od głosu. Zmianami w konstytucji Senat zajmie się na posiedzeniu rozpoczynającym się w środę.

Procedura zmiany ustawy zasadniczej wygląda inaczej niż nowelizacja zwykłych ustaw. Jak podkreślono w ekspertyzie senackiego biura legislacyjnego, Senat nie może do tekstu uchwalonego przez Sejm wprowadzać żadnych poprawek; po głosowaniach w Izbie wyższej nowelizacja nie wraca do Sejmu.

Art.235 ustawy zasadniczej stanowi, że "zmiana Konstytucji następuje w drodze ustawy uchwalonej w jednakowym brzmieniu przez Sejm i następnie w terminie nie dłuższym niż 60 dni przez Senat".

We wtorek senacka komisja ustawodawcza negatywnie zaopiniowała wypracowany przez posłów konsensus. To już druga komisja w Senacie, która podjęła taką decyzję - wcześniej zrobiła to Komisja Praw Człowieka, Praworządności i Petycji.

Senatorowie wysłuchali na wtorkowym posiedzeniu komisji krytycznych uwag konstytucjonalisty dr Ryszarda Piotrowskiego. Ekspert przestrzegał, że wprowadzenie tych przepisów może być niebezpieczne, bo mogą one być wykorzystane do eliminowania przeciwników politycznych.

Piotrowski zastanawiał się też, czy zmiana konstytucji jest odpowiednim środkiem do osiągnięcia celu, jakim jest uniemożliwienie wybrania do parlamentu osoby skazanej. "Czy trzeba koniecznie mówić suwerenowi po 20 latach od wyborów czerwcowych: +znamy twoje skłonności i nie pozwolimy ci ich zrealizować+?" - pytał konstytucjonalista.

Jego zdaniem, należałoby raczej w ustawie zwykłej zobowiązać kandydatów do informowania wyborców, czy byli skazani, czy też nie.

Zbigniew Cichoń (PiS) podkreślił, że wprowadzany nowelizacją termin przestępstwo może być płynny w zależności od tego, co zapisze się w kodeksie karnym.

Dodał, że można zostać skazanym za tzw. przestępstwo urzędnicze, w które zostało się po prostu wrobionym. "Czasami Bogu ducha winnego urzędnika można wrobić w przestępstwo przekroczenia uprawnień lub niedopełnienia obowiązków" - zauważył.

W podobnym tonie wypowiadał się Krzysztof Piesiewicz (PO). "Wystarczy wyrok trzech miesięcy w zawieszeniu na dwa lata, a to mogą być jakieś drobne sprawy, to może być wrobienie kogoś" - powiedział.

Ostatecznie na wtorkowym posiedzeniu komisji nikt nie poparł zmiany zaproponowanej przez Sejm; sześciu senatorów wstrzymało się od głosu, a jeden był przeciw.