O oddanie nadzoru nad całym sądownictwem w ręce I Prezesa Sądu Najwyższego, Krajowej Rady Sądownictwa i samorządu sędziowskiego zaapelowali w czwartek do rządu sędziowie zebrani na nadzwyczajnym zgromadzeniu.

Odbywało się ono w czwartek w Warszawie i było pełne emocjonalnych wystąpień. Przez kilka godzin wysłuchiwał ich minister sprawiedliwości Andrzej Czuma, którego słowa krytykujące postulaty płacowe sala skwitowała buczeniem.

Szef KRS Stanisław Dąbrowski zwołał zebranie na wniosek delegatów głównie ze Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia", którzy chcieli dyskutować o kondycji sądownictwa z uwzględnieniem zbyt niskiej - ich zdaniem - podwyżki sędziowskich uposażeń. Głównym tematem okazał się jednak przedstawiony w środę przez resort projekt zmian ustroju sądów powszechnych, który - w opinii Dąbrowskiego - jest miejscami niekonstytucyjny i oznacza "wypowiedzenie przez rząd wojny sądom".

W projekcie jest mowa, że minister będzie sprawował nad sądami nadzór, definiowany teraz jako "zewnętrzny", a nie "zwierzchni", jak dotychczas, i będzie nadal mógł powoływać sądy oraz ich prezesów, będzie też miał różne uprawnienia kontrolne. Sędziowie chcą, by całe sądownictwo powszechne znalazło się pod nadzorem I Prezesa SN i KRS i powołują się na to, że gdy SN oraz sądownictwo administracyjne przestało być nadzorowane przez resort, udało się je dobrze zorganizować i te sądy nie mają zaległości.

W odpowiedzi Czuma podkreślał, że Trybunał Konstytucyjny uznał niedawno za legalny nadzór ministra nad działalnością sądów (poza sferą orzekania). "Nie wiem, czy to KRS powinien nadzorować sądy, ale muszę słuchać prawa i nie radzę nikomu krytykować wyroku Trybunału" - mówił minister.

Uczestniczący w dyskusji sędziowie opowiadali się jednak za całkowitym oddzieleniem od władzy wykonawczej

"Czy ktokolwiek sobie wyobraża, żeby Minister Spraw Wewnętrznych sprawował nadzór nad działalnością Sejmu i kontrolował wyznaczanie posiedzeń przez marszałka?" - pytał przewodniczący KRS Stanisław Dąbrowski.

"Toniemy w biurokracji, wygenerowanej przez ministerstwo sprawiedliwości" - mówił sędzia Mirosław Gajek z Sądu Okręgowego w Kielcach. Krytycznie oceniając ministerialny projekt nowego ustroju sądów zauważył, że nową reformę wprowadza każdy nowy minister, zapominając o tym, co zrobił jego poprzednik.

"Jak to się dzieje, że każdy kto wchodzi w mury tego gmachu, od razu wie lepiej od innych?" - pytał, dodając, że swój urząd pełni nie dla pieniędzy, bo gdyby tego chciał, mógłby w czasach PRL zacząć pracę w SB, gdzie zarabiało się wtedy kilka razy więcej niż w sądzie.

"Proszę zauważyć, że - choć pan się zastrzegał, że nie dla pieniędzy pracuje pan w sądzie, to brawa pan dostał, gdy mówił pan o pieniądzach" - replikował mu Czuma, na co sala zareagowała buczeniem. Minister protestował też przeciw wypowiedzi sędziego z Suwałk, który tysiączłotowe podwyżki dla sędziów uznał za "żenadę". "Niech pan tak nie nazywa wyniku kompromisu ze środowiskiem sędziowskim" - apelował podniesionym głosem.

Dąbrowski podkreślił, że osobiście bardzo szanuje ministra Czumę, "którego postać od lat 70. kojarzy się ze staniem na straży praworządności" i - właśnie w imię tego - apelował, by nie uchwalać zmian, które mogą także w obecnych czasach spowodować skutki, jakie przed laty dotknęły właśnie Czumę. Szef KRS przyznał, że nadzór ministra sprawiedliwości nad sądami funkcjonuje w Polsce od 1918 r., ale nadużycia ujawniły się już za sanacji po 1926 r., "za PRL było to koszmarem, pojawiło się też w latach 2005-07" i dlatego jego zdaniem powinno się ten nadzór zlikwidować.



Przedstawiona w środę przez wiceministra sprawiedliwości Jacka Czaję nowelizacja wprowadza m.in. okresową ocenę pracy sędziów, której potrzebę sędziowie aprobują, ale wskazują, że w proponowanej formie odciągnie ona od orzekania wielu doświadczonych sędziów-kontrolerów, a rezultaty kontroli i tak do niczego się nie przydadzą.

"Nic nie będzie wynikać z tego, że sędzia X będzie miał ocenę negatywną - poza tym, że nie awansuje, ale wcale nie musi też awansować sędzia Y, który uzyska kilka ocen pozytywnych z wyróżnieniem" - wskazał sędzia Jarema Sawiński z Poznania.

Protest budzi natomiast planowana likwidacja zgromadzeń ogólnych sędziów sądów okręgowych, które opiniują kandydatury na sędziów i do awansów. Ich zadania miałyby przejąć zgromadzenia sędziów z całej apelacji (okręgów sądowych jest w Polsce 45, a nadzorujących ich apelacji - 11). "Przecież już teraz w sądach okręgowych nie zawsze dobrze zna się kandydatury na sędziów rejonowych, a co dopiero będzie w apelacji, czyli jeszcze dalej od rejonu?" - pytali sędziowie.

"Ta propozycja została zaprezentowana na dzień przed znanym od dawna terminem naszego nadzwyczajnego zgromadzenia, które jest pierwszym w historii, a może okazać się ostatnim" - mówił dziennikarzom w czwartek sędzia Dąbrowski. Podkreślał, że "nawet za czasów rządów PiS było nie do pomyślenia, by planować likwidację organu, który krytykuje władzę".

Równie krytycznie ocenił on plan ograniczenia kompetencji KRS przez powołanie "Rady-bis", czyli komisji konkursowej przy ministerstwie, przesyłającej KRS rekomendacje do kandydatur na sędziów, które Rada przedstawia prezydentowi do nominacji. Według Dąbrowskiego, Rada stałaby się tylko "skrzynką pocztową" w tym procesie, co jest jego zdaniem niekonstytucyjne.