Zdaniem szefa BBN Władysława Stasiaka przesunięcie terminu pełnej profesjonalizacji armii z początku na koniec 2010 roku świadczy o realistycznym podejściu rządu. Programowi profesjonalizacji wytknął natomiast niedokładność wyliczeń i brak uzasadnienia zakładanej liczebności armii.

Rada Ministrów przyjęła we wtorek program profesjonalizacji armii, przewidujący, że do końca 2010 roku w pełni zawodowe siły zbrojne będą liczyć 120 tys. żołnierzy - 90 tys. służby czynnej i 30 tys. rezerwy, a nie - jak zakładano wcześniej - łącznie 150 tysięcy.

"Dobrze, że program powstaje, dobrze, że odniesiono się ze zrozumieniem do faktu, że do końca 2009 nie da się przeprowadzić tego procesu. Wcześniej wiele osób deklarowało, że 1 stycznia 2010 będzie armia profesjonalna, teraz jest mowa o przeprowadzeniu tego procesu do końca roku 2010. To wyjście naprzeciw realiom" - powiedział Stasiak, który uczestniczył w posiedzeniu rządu.

Zapewnił, że "prezydent nie sprzeciwia się profesjonalizacji, chciałby tylko, żeby to było zrobione porządnie". "Co do samego programu - cieszę się, że powstaje. Bardzo chcemy pomóc, uważamy, że to jest wspólne przedsięwzięcie Polski, tyle że taki program musi mieć silny związek z rzeczywistością" - dodał szef BBN. Wytknął programowi, że stawia on zadania, które już zostały wykonane - jak np. profesjonalizacja Straży Granicznej, która była warunkiem przystąpienia Polski do grupy Schengen.

"Nie czepiam się szczegółów, popracujmy nad tym razem"

Zastrzeżenia Stasiaka wzbudza nowa zakładana liczebność armii. "Kilka tygodni temu słyszałem zapewnienie z ust miarodajnego reprezentanta MON, że (armia będzie liczyć) 150 tysięcy - 120 tysięcy plus 30 tysięcy w narodowych siłach rezerwy. Teraz słyszymy 120 tysięcy. Jeżeli było 150, to co się stało, że w ciągu trzech tygodni program schodzi na 120?" - mówił Stasiak. Powtórzył, że najpierw powinno się wyznaczyć zadania dla wojska, a potem określać ich liczebność i strukturę etatową.

Według szefa BBN w programie brakuje też dokładnych wyliczeń kosztów profesjonalizacji, w tym wydatków związanych z nowym systemem szkolenia oraz - innymi niż w przypadku żołnierzy z poboru - warunkami zakwaterowania.

"Nie czepiam się szczegółów, popracujmy nad tym razem" - powiedział, ponownie wyrażając ubolewanie, że rząd wcześniej nie konsultował programu z ośrodkiem prezydenckim.