Krakowski sąd pracy prawomocnie przywrócił do pracy dziennikarza podejrzewanego o współpracę z SB - dowiedziała się w poniedziałek PAP w Sądzie Okręgowym. W najbliższych dniach Robert Żurek wróci do pracy w krakowskim ośrodku telewizyjnym.

Sąd pracy w wydziale odwoławczym utrzymał w mocy wyrok sądu pierwszej instancji ze stycznia tego roku, przywracający dziennikarza do pracy.

Według tego wyroku, dziennikarzowi krakowskiego ośrodka telewizyjnego Robertowi Żurkowi nie udowodniono współpracy z SB, zatem zwolnienie go było bezpodstawne. Dziennikarz powinien zostać przywrócony do pracy na poprzednich warunkach, ponieważ obowiązuje domniemanie niewinności - uznał sąd pracy.

Od wyroku odwoływał się krakowski ośrodek telewizji. Jak podnosił w mediach dyrektor TVP Kraków Witold Gadowski, "zawód dziennikarza wymaga zaufania społecznego; Robert Żurek utracił je w momencie oskarżenia o współpracę ze SB".

Nazwisko Żurka znalazło się na liście 21 osób, które w listopadzie 2005 roku opublikowała "Gazeta Polska" jako tajnych współpracowników SB z kręgu studentów, pracowników administracji i wykładowców Uniwersytetu Jagiellońskiego.

W październiku 2006 roku dziennikarz został zwolniony z pracy

Nazwiska tych osób poznała Barbara Niemiec, organizatorka podziemnej "Solidarności" na UJ i działaczka, która uzyskała od IPN status osoby pokrzywdzonej. Wymienieni z pseudonimów tajni współpracownicy figurowali w raporcie SB, którego celem było omówienie metod zwalczania kierownictwa podziemnej "Solidarności" na UJ.

Robert Żurek, dziennikarz krakowskiej telewizji pracujący m.in. dla "Wiadomości" TVP, a w latach 80. student UJ, w rozmowie z PAP zaprzeczał, by współpracował z SB. Twierdził, że "w ogóle nie zna pani Niemiec".

W październiku 2006 roku dziennikarz został zwolniony z pracy. Według niego zwolnienie było następstwem publikacji. Władze ośrodka utrzymywały, że zwolnienie nastąpiło w wyniku redukcji zatrudnienia i licznych nieobecności dziennikarza.

"Jestem wdzięczny dyrektorowi Gadowskiemu, że po nieprawomocnym wyroku jasno i otwarcie postawił sprawę"

"Razem z moim pełnomocnikiem udowodniliśmy przed sądem, że zwolnienie mnie nie było wynikiem mojej nieudolności czy nieobecności, ale wynikiem publikacji w Gazecie Polskiej" - powiedział PAP Robert Żurek.

"Jestem wdzięczny dyrektorowi Gadowskiemu, że po nieprawomocnym wyroku jasno i otwarcie postawił sprawę, że przyczyną zwolnienia były podejrzenia mojej współpracy z SB, a nie kluczył, jak poprzednia dyrekcja" - dodał dziennikarz.

Podkreślił, że "do tej pory nie wie, w jaki sposób i dlaczego jego nazwisko znalazło się na liście współpracowników SB". "W listopadzie 2005 roku wystąpiłem do Instytutu Pamięci Narodowej o materiały na mój temat. Do tej pory nie uzyskałem do nich wglądu" - powiedział. Nie wykluczył, że będzie dochodził prawdy w procesach cywilnych.

"Według mnie - jeżeli potwierdzą się podejrzenia o współpracy z SB - to osoba z taką reputacją nie powinna wykonywać zawodu dziennikarza"

"Pan Żurek w tych dniach wraca do pracy na poprzednich warunkach. Jako pracodawca jestem zobowiązany do wykonania wyroku sądu. Jako dziennikarz mam wątpliwości, czy osoba posądzana o współpracę z SB powinna pracować jako dziennikarz" - powiedział PAP w poniedziałek dyrektor krakowskiego ośrodka TVP Witold Gadowski.

"Według mnie - jeżeli potwierdzą się podejrzenia o współpracy z SB - to osoba z taką reputacją nie powinna wykonywać zawodu dziennikarza, ponieważ nie spełnia norm etycznych i nie posiada koniecznego do jego wykonywania zaufania publicznego" - powiedział Gadowski. Podkreślił, że ciekawi go stanowisko środowiska dziennikarskiego w tej sprawie i dlatego zaproponował debatę na ten temat szefowi krakowskiego oddziału Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.

Nie wykluczył także możliwości zastanowienia się nad ewentualnością zwolnienia dziennikarza ze względów etycznych, a nie - jak poprzednio - formalnych.