Zdaniem referendarzy sądowych obowiązkowe rozpoznanie sprawy przez referendarza, zanim trafi ona do sądu, mogłoby zakończyć wiele sporów już na tym etapie i zmniejszyć zaległości w sądach. Prawnicy wskazują jednak, że referendarze nie mają wystarczających kompetencji, żeby zastępować sąd.
Ogólnopolskie Stowarzyszenie Referendarzy Sądowych wystąpiło do Ministerstwa Sprawiedliwości z propozycją tzw. przedsądu referendarskiego. Zgodnie z projektem droga sądowa byłaby dopuszczalna dopiero po wcześniejszym wyczerpaniu postępowania przed referendarzem. Przedsąd dążyłby zasadniczo do zakończenia sprawy ugodą stron. Gdyby nie doszły one do porozumienia, referendarz mógłby wydać merytoryczne orzeczenie wraz z uzasadnieniem, w którym dokładnie zreferowałby sprawę sądowi. Jak uzasadnia Grzegorz Karcz - referendarz Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Krakowie i pomysłodawca projektu - przedsąd nie jest żadną nową instancją, a jego istota polega na uniknięciu konieczności oddania sprawy do sądu.
- Ma być bardziej nastawiony na rozpoznanie sprawy i wypracowanie rozwiązania niż władcze rozstrzygnięcie. W pełni respektuje kontradyktoryjność, tyle że w oparciu o prostotę postępowania, bo rezygnuje np. z prekluzji dowodowej w sprawach gospodarczych czy dopuszcza w większym zakresie dowody z opinii prywatnych - mówi Grzegorz Karcz.
Zdaniem referendarzy przedsąd usprawniłby postępowania i uchronił wiele osób od ponoszenia niepotrzebnych kosztów.
Propozycja referendarzy budzi kontrowersje wśród prawników. Zdaniem Joanny Agackiej-Indeckiej, prezes Naczelnej Rady Adwokackiej (NRA), nie można nie zauważać różnic między zawodem referendarza a pozycją prawną i konstytucyjną sędziego orzekającego w sprawach karnych, cywilnych czy gospodarczych.
- Obecna tendencja do przekazywania uprawnień decyzyjnych innym niż sędziowie grupom zawodowym nie może przekreślić prawa obywatela do rozpatrzenia jego sprawy przez bezstronny, niezawisły sąd. Referendarze, asystenci, to grupy, które mogą pomagać sędziom, ale w żadnym wypadku ich nie zastąpią - uzasadnia adwokat Agacka-Indecka.
Ministerstwo Sprawiedliwości rozważa jednak zasadność tego projektu.
- Nie można jeszcze mówić o gotowym stanowisku, gdyż de facto znajdzie ono swój wyraz w projekcie ustawy. Zasadniczo jednak dąży się obecnie do ograniczenia kompetencji sądów i odciążenia sędziów, a kwestia przedsądu referendarskiego zmierza w tym właśnie kierunku - mówi Sławomir Różycki z Wydziału Informacji Ministerstwa Sprawiedliwości.

Mediacja i wyjaśnienia

Zgodnie z projektem przedsąd byłby kombinacją rokowań z udziałem mediatora oraz postępowania sądowego. Jego autorzy wskazują, że mediacja w sprawach cywilnych jest nieefektywna wskutek błędnych rozwiązań. Niepotrzebny jest bowiem tryb mediacji z udziałem mediatora, którego rola ogranicza się do doradztwa na zasadach słuszności, ale tryb adjudykacyjny, w którym sprawę prowadzi z góry wskazana osoba, działająca na podstawie ustalonych reguł i procedur. Referendarze podkreślają, że ich orzeczenia nie miałyby charakteru wiążącego i traciły moc, jeśli strony w terminie wniosłyby sprzeciw. Wtedy sprawę rozpatrywałby sąd.
- Brak sprzeciwu byłby przejawem zgody stron dla sposobu załatwienia sprawy przez referendarza. Legitymacja jego orzeczenia wynika więc bardziej z woli stron niż jest przejawem władczego imperium - uzasadnia Grzegorz Karcz.
W opinii sędziego Marcina Łochowskiego z Sądu Okręgowego Warszawa-Praga przedsąd może jednak jeszcze bardziej skomplikować procedurę cywilną.
- Poza tym wydaje się, że rolę, jaką referendarze stawiają przedsądowi, w dużej mierze spełnia obecnie już postępowanie upominawcze. Po wydaniu nakazu zapłaty druga strona może wnieść sprzeciw, w którym sąd poznaje jej stanowisko, a sprzeciw powoduje, że nakaz traci moc - twierdzi sędzia Marcin Łochowski.

Ocena szans w procesie

Celem przedsądu byłoby też nakłonienie stron do racjonalnej oceny ich szans w ewentualnym procesie, m.in. przez pryzmat trudności dowodowych czy kosztów. Zdaniem sędziego Łochowskiego w istocie musiałoby się to sprowadzać do informacji, że strona nie ma szans na wygraną przed sądem. Autorzy projektu twierdzą jednak, że taki tryb się sprawdzi i sięgają do przykładu postępowania przez Samorządowe Kolegia Odwoławcze.
- Znakomita większość orzeczeń Samorządowych Kolegiów Odwoławczych jest akceptowana przez strony, sporo jest załatwianych ugodą. Do sądu trafia niewielki odsetek spraw, gdyż strony uzmysławiają sobie trudności dowodowe i koszty związane z takim postępowaniem - mówi Grzegorz Karcz.
Zdaniem prezes Naczelnej Rady Adwokackiej ciekawa jest propozycja prowadzenia szerszej mediacji dzięki działalności referendarzy. Każda alternatywna forma rozstrzygania sporów w postępowaniach cywilnych czy gospodarczych, jest bowiem warta rozważenia.

Referendarz przed sędzią

Wystąpienie Stowarzyszenia jest częścią szerszego projektu, który przy reformie powoływania sędziów proponuje oprzeć się na referendarzach. Wprawdzie nie są oni sądem w znaczeniu konstytucji, jednak mają cechy sądu w znaczeniu, jakie nadaje mu Europejski Trybunał Sprawiedliwości. Referendarze są niezależni w orzekaniu, wykonują funkcje orzecznicze na podstawie ustawy, w sposób stały, orzekają na podstawie prawa, a nie zasad słuszności, wreszcie ich orzecznictwo jest obowiązkowe. Jednak adwokat Joanna Agacka-Indecka wskazuje, że w sprawie asesorów Trybunał Konstytucyjny zakwestionował ich pozycję orzeczniczą, tym bardziej wątpliwość budzi możliwość orzekania przez referendarzy.
- Wydaje się, że nie należy łączyć tych ról, a raczej poszukiwać drogi awansu na stanowiska sędziowskie zdolnych, dobrze ocenianych referendarzy, co sprzyjałoby stałemu kształceniu i podnoszeniu merytorycznych kwalifikacji tej grupy - mówi prezes NRA.
Także sędziowie wskazują, że wiedza i doświadczenie referendarzy są zbyt specjalistyczne, żeby orzekać np. w sprawach rodzinnych czy karnych. Obecnie referendarze pracują głównie w sądach rejestrowych i wieczystoksięgowych.
- Trzeba by zmienić system szkolenia referendarzy, bo nie wyobrażam sobie, żeby po latach pracy przy rejestrach z marszu trafiali na salę sądową, gdzie osądza się przecież dużo szerszy zakres spraw - mówi sędzia Marcin Łochowski.
Adwokaci wskazują na konieczność zmiany modelu kariery sędziowskiej na taką, która łączyć będzie przedstawicieli różnych funkcji i praktyki świata prawniczego.
- Dobrze się stało, że dyskusja na ten temat staje się dyskusją ogólną, w której wyrażą swoje zdanie także referendarze - mówi prezes Agacka-Indecka.
Jak informuje Ministerstwo Sprawiedliwości, propozycje Stowarzyszenia dołączono do materiałów zespołu legislacyjnego do spraw zmiany ustawy o ustroju sądów powszechnych. W jego skład wchodzą przedstawiciele Ministerstwa, Krajowej Rady Sądownictwa i Stowarzyszenia IUSTITIA.
1536 referendarzy rozstrzyga sprawy w sądach, zwłaszcza rejestrowych i wieczystoksięgowych