B. minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro uważa, że miał prawo polecić prokuratorowi zapoznanie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego z aktami śledztwa ws. mafii paliwowej.

W opinii przesłanej PAP Ziobro napisał, że Prokurator Generalny jako przełożony wszystkich prokuratorów ma prawo wyrazić zgodę na udostępnienie informacji ze śledztwa posłowi, zaś poseł Jarosław Kaczyński - jako członek prezydenckiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego - miał prawo poznać szczegóły z akt prokuratorskich.

Ziobro nadesłał PAP swoje "stanowisko prawne" w związku ze sprawą śledztwa dotyczącego mafii paliwowej. Prof. Piotr Kruszyński z Uniwersytetu Warszawskiego w rozmowie z PAP uznał, że opisana sytuacja jest "jawnym naruszeniem prawa". Bada to teraz Prokuratura Okręgowa w Płocku.

Media stawiają tezę, że Ziobro przekroczył uprawnienia i bezprawnie ujawnił osobie niepowołanej informacje ze śledztwa. Podobnie uważają politycy LiD i zapowiadają, że wniosą, by tą sprawą zajęła się sejmowa komisja śledcza ds. nacisków polityków na śledztwa dotyczące ludzi władzy i mediów. Według cytowanego w RMF wiceszefa komisji Sebastiana Karpiniuka (PO), posłowie śledczy zajmą się tą sprawą.

"W tym stanie rzeczy taką decyzję mógł podjąć tak prokurator referent, jak i jego przełożeni"

Według "Gazety Wyborczej", na przełomie lat 2005-06 prowadzący śledztwo paliwowe prok. Wojciech Miłoszewski z Krakowa miał być zawieziony przez Ziobrę do gabinetu szefa PiS Jarosława Kaczyńskiego i zapoznawać go tam ze szczegółami tego śledztwa - m.in. zeznaniami b. wiceministra w rządzie Waldemara Pawlaka, Krzysztofa B., który wymieniał w nich wiele nazwisk polityków i biznesmenów.

Art. 241 Kodeksu karnego mówi: "kto bez zezwolenia rozpowszechnia publicznie wiadomości z postępowania przygotowawczego zanim zostały ujawnione w postępowaniu sądowym", podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności lub do 2 lat więzienia. Z kolei art. 156 § 5 mówi, że za zgodą prokuratora akta w toku postępowania przygotowawczego mogą być w wyjątkowych wypadkach udostępnione innym osobom.

"W tym stanie rzeczy taką decyzję mógł podjąć tak prokurator referent, jak i jego przełożeni, wśród których jest również Prokurator Generalny - przełożony każdego prokuratora" - uważa Ziobro odnosząc się do całej sprawy.

Pisze on, że ustawa o prokuraturze i prokuratorskie regulaminy stanowią, iż Prokurator Generalny jest przełożonym wszystkich prokuratorów i jako taki może udzielać zgody na wgląd w akta albo udostępnienie informacji ze śledztwa osobie trzeciej. Wskazuje też, że wśród zadań Prokuratora Generalnego i jego podwładnych prokuratorów jest strzeżenie praworządności oraz czuwanie nad ściganiem przestępstw.

W dokumencie, który otrzymała PAP, b. minister sprawiedliwości powołuje się na komentarze do procedury karnej autorstwa m.in. I prezesa Sądu Najwyższego Lecha Gardockiego, a także profesorów Andrzeja Zolla i Zbigniewa Ćwiąkalskiego.

W tym kontekście Ziobro zauważa, iż Jarosław Kaczyński jest członkiem Rady Bezpieczeństwa Narodowego

Z poglądu prof. Gardockiego Ziobro cytuje, że nie ma przestępstwa z art. 241 kk, jeśli "rozpowszechniający wiadomości z postępowania przygotowawczego miał na to zezwolenie właściwego organu, a więc prokuratora prowadzącego lub nadzorującego postępowanie albo jego przełożonych".

Z innych komentarzy do Kk b. minister przywołuje zdania: zezwolenia wyłączającego przestępność czynu z art. 241 kk udziela "z reguły przełożony prowadzącego postępowanie przygotowawcze" oraz że "w praktyce przyjęło się, że zezwolenia na ujawnianie wiadomości udziela przełożony prowadzącego śledztwo lub dochodzenie".

"Dla przykładu, rzecznicy prasowi jednostek organizacyjnych prokuratury wielokrotnie wypowiadają się publicznie na temat spraw budzących zainteresowanie mediów, działając właśnie na mocy upoważnienia kierowników tych prokuratur, a nie zezwolenia prowadzących postępowania. Jest to praktyka powszechna i gdyby przyjąć stanowisko odmienne należałoby uznać, że od wielu lat kierownicy jednostek organizacyjnych prokuratury oraz rzecznicy prasowi w sposób nagminny popełniają przestępstwo stypizowane w art. 241 kk" - pisze Ziobro.

Wskazuje on, że w myśl ustawy o prokuraturze zadania takie jak strzeżenie praworządności oraz czuwanie nad ściganiem przestępstw Prokurator Generalny i podlegli mu prokuratorzy wykonują "przez współdziałanie z organami państwowymi, państwowymi jednostkami organizacyjnymi i organizacjami społecznymi w zapobieganiu przestępczości i innym naruszeniom prawa".

W tym kontekście Ziobro zauważa, iż Jarosław Kaczyński - poseł na Sejm RP, od dnia 28 grudnia 2005 r. jest członkiem Rady Bezpieczeństwa Narodowego, która na mocy art. 135 Konstytucji RP jest organem doradczym Prezydenta Rzeczypospolitej w zakresie wewnętrznego i zewnętrznego bezpieczeństwa państwa.

Z kolei w myśl ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora "w wykonywaniu mandatu poseł lub senator ma prawo (...) do uzyskiwania informacji i materiałów oraz wglądu w działalność organów administracji rządowej (...) z zachowaniem przepisów o tajemnicy ustawowo chronionej" - dodaje Ziobro wskazując, że organy administracji rządowej i samorządu terytorialnego są obowiązane udzielać posłom i senatorom wszechstronnej pomocy w wykonywaniu ich funkcji.

Jego zdaniem, dowodem na to jest sytuacja, w której posłowie, za zgodą prokuratora, zapoznają się z materiałami z postępowań karnych i uzyskują z nich stosowne informacje. "Taka sytuacja miała miejsce np. w trakcie posiedzeń Komisji Regulaminowej i Spraw Poselskich, Komisji ds. Służb Specjalnych, Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka, nie mówiąc już o działaniu sejmowych komisji śledczych" - tym Ziobro tłumaczy swój pogląd, że miał prawo zapoznać J. Kaczyńskiego z informacjami ze śledztwa.

"To jest absolutne bezprawie"

"To jest absolutne bezprawie" - komentuje tę sytuację prof. Piotr Kruszyński z UW. Uważa on, że jedyną legalną drogą dla Ziobry byłoby wydanie krakowskiemu prokuratorowi polecenia przekazania sprawy jemu samemu, do osobistego prowadzenia - wówczas Ziobro mógłby teoretycznie przekazać informacje J. Kaczyńskiemu. "Ale zawożenie prokuratora-referenta do gabinetu szefa partii?" - pytał.

Kruszyński podkreślił, że kuriozalna i niespotykana byłaby też sytuacja, w której Prokurator Generalny osobiście prowadziłby jakieś śledztwo.

Prof. Kruszyński uważa, że przepisy ustawy o prokuraturze ani prawa karnego nie są tu dla Ziobry wystarczającą obroną. "I trzeba dodać, że ów prokurator, którego pan minister zawiózł do prezesa partii, postąpił tchórzliwie, bo powinien był odmówić. Czasem trzeba tak zrobić, choćby nawet za cenę kariery" - dodał Kruszyński.