Krakowski sąd postanowił dziś wydać tzw. list żelazny dla poszukiwanego międzynarodowym listem gończym za wyłudzenia byłego posła Piotra Misztala.

Warunkiem wydania takiego listu, gwarantującego Misztalowi odpowiadanie z wolnej stopy do czasu prawomocnego zakończenia postępowania, było wpłacenie do 15 kwietnia miliona złotych poręczenia majątkowego. Pieniądze takie na początku kwietnia wpłynęły na konto sądu.

Jednocześnie sąd zobowiązał Misztala, by stawiał się na każde wezwanie prokuratury i sądu oraz nie utrudniał postępowania. Wyznaczył pierwsze terminy do stawiennictwa Misztala w prokuraturze na 7 i 8 maja.

Prokuratura przedstawi wtedy formalnie Misztalowi zarzuty kierowania działalnością zorganizowanej grupy przestępczej, zajmującej się w latach 2003 - 2006 na terenie Krakowa, Łodzi i innych miejscowości m.in. handlem fałszywymi fakturami i wyłudzeniami podatkowymi na kwotę ponad 2 mln zł. Wcześniej uchyli poszukiwania Misztala międzynarodowym listem gończym.

Misztal: zawsze chciałem wrócić, bo jestem niewinny

Komentując sprawę uzyskania listu żelaznego, Misztal powiedział, że zawsze chciał wrócić i wyjaśnić sprawę, ponieważ jest niewinny.

Postępowanie w sprawie nieprawidłowości podatkowych wszczęto po kontroli przeprowadzonej przez Urząd Kontroli Skarbowej w spółce Misztala. Sprawą zajmuje się wydział zamiejscowy Biura ds. Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Krajowej w Krakowie, ponieważ tu mają siedziby spółki uczestniczące w procederze.

Postanowienie o przedstawieniu Misztalowi zarzutów i zatrzymaniu prokuratura wydała bezpośrednio po wygaśnięciu jego mandatu. Byłego posła nie było jednak w miejscu zamieszkania, nie stawiał się też w prokuraturze. Dlatego 14 grudnia ub. r. krakowski sąd - na wniosek prokuratury - wydał postanowienie o aresztowaniu Misztala na 14 dni od momentu zatrzymania. Na tej podstawie prokuratura mogła wydać list gończy.

Ścigany międzynarodowym listem gończym b. poseł trzykrotnie przekładał swój przylot do Polski

Ścigany międzynarodowym listem gończym były poseł (najpierw Samoobrona, później bezpartyjny), przebywający w USA i posiadający też amerykańskie obywatelstwo, dotąd trzykrotnie przekładał swój przylot do Polski. Ostatecznie jego obrońcy złożyli wniosek o wydanie Misztalowi listu żelaznego, gwarantującego mu odpowiadanie z wolnej stopy do końca postępowania. Jako kwotę poręczenia majątkowego zaproponowali 100 tys. zł.

Krakowski sąd podzielił 26 marca argumenty prokuratury, że jest to kwota za niska i uzależnił wydanie Misztalowi listu żelaznego od wpłacenia przez niego do 15 kwietnia kwoty miliona złotych poręczenia.

Jak stwierdził sąd, wysokość poręczenia "jest adekwatna do stanu majątkowego podejrzanego". Ponadto związana jest z faktem, że "podejrzany opuścił terytorium Polski - a na podstawie dokumentów zawartych w aktach śledztwa można domniemywać z wysokim prawdopodobieństwem, że wiedział o toczącym się postępowaniu w sprawie i liczył się z tym, że w momencie uchylenia immunitetu zostaną mu postawione zarzuty".

We wniosku o wydanie listu żelaznego obrońcy Misztala podnosili, że powodem nieobecności ich klienta w Polsce jest zaawansowana choroba nowotworowa jego matki. Podkreślali, że nie jest intencją Misztala unikanie przyjazdu ani utrudnianie postępowania. Wskazywali, że adres Misztala jest znany prokuraturze, a on sam cały czas zgłaszał gotowość współpracy w wyjaśnieniu sprawy, przekazując m.in. protokoły kontroli skarbowej.

"Po zakończeniu sprawy będę rozliczał media, występując o zadośćuczynienie"

Pieniądze wpłynęły na konto sądu 3 kwietnia. Wpłaciły je trzy osoby. Jak wynikało z wokandy wywieszonej przed posiedzeniem w sprawie listu żelaznego na drzwiach sali rozpraw, jednym z wpłacających był ojciec Piotra Misztala. Obecny na posiedzeniu ojciec podejrzanego nie chciał jednak rozmawiać z dziennikarzami.

Jak powiedział w rozmowie telefonicznej po uzyskaniu listu żelaznego przebywający w USA Piotr Misztal, starał się "o ten list, tylko dlatego by wyjaśnić sprawę". "Gdybym czuł się winny wielkiego przestępstwa, nie pchałbym się w paszczę lwa. Mógłbym sobie żyć w Ameryce i cieszyć się dobrym życiem" - zaznaczył.

"Nie handlowałem fałszywymi fakturami i nie byłem w grupie przestępczej" - podkreślił Misztal. Dodał, że według niego prokuratura "nie chciała, aby dostał list żelazny". "Nie zrobiła wszystkiego, by mnie ściągnąć i żądała wysokiego poręczenia majątkowego" - wyjaśnił. "Tymczasem może to się okazać błahą sprawą finansową, możliwą do szybkiego wyjaśnienia i polegającą np. na błędzie księgowej" - dodał.

Misztal zapewnił, że wróci do Polski niebawem. Potwierdził wczorajszą wypowiedź jego obrońcy mec. Michała Gąseckiego, że nie będzie robił ze swojego powrotu "wydarzenia medialnego". Zapowiedział też, że dokumentuje relacje medialne na swój temat i po zakończeniu sprawy "będzie rozliczał media, występując o zadośćuczynienie".