Zestawienie potocznego określenia rzeczy z jej znaczeniem jurydycznym powoduje, że zdecydowana większość rzeczy w rozumieniu prawniczym nimi nie jest.
W ostatnich miesiącach zauważam pewną epidemię językową związaną ze słowem rzecz. Bywały już maniery, takie jak dodawanie na końcu zdania słowa „tak” ze znakiem zapytania. Zdarzało mi się na egzaminie, że student po skończonym zdaniu wypowiadał pytanie „tak?”, a ja nie wiedziałem, czy to student jest egzaminowany, czy ja. Wszak maniera „tak?” ewidentnie skierowana była do mnie. Ale nie odpowiadałem na te pytania. Podobnie w języku prawniczym spotykamy chwasty w postaci takich słów jak „zapis” na oznaczenie przepisu, normy prawnej. Można by wskazać na firmę rozumianą jako podmiot, przedsiębiorca, gdyby ustawodawca nie zafundował nam „legalizacji” tego słowa przy firmach inwestycyjnych.
A co z rzeczą? Okazuje się, że według słownika języka polskiego pod red. S. Dubisza rzecz ma wiele znaczeń. Przede wszystkim to: 1) wytwór pracy ludzkiej, 2) przedmiot będący czyjąś własnością, 3) coś jadalnego, 4) zjawisko, zagadnienie, sprawa, 5) treść myśli, wypowiedzi, 6) czynność, czyn, postępek, 7) sprawa, którą się rozstrzyga.
W przypadku potocznego używania słów często zdarzają się pewne nadużycia. Nie wypada jednak, aby prawnicy spłaszczali język polski do granic przyzwoitości językowej
Tak szerokie potraktowanie rzeczy trochę kłóci się z rozumieniem rzeczy przez prawników. W myśl art. 45 kodeksu cywilnego rzeczami są tylko przedmioty materialne, a więc odpowiadają łącznie następującym wymaganiom: są materialnymi częściami przyrody, mają charakter samoistny, tzn. są na tyle wyodrębnione, że mogą być w obrocie traktowane jako odrębne dobra. Nie są więc rzeczami dobra niematerialne, ciecze, gazy, kopaliny, które są przedmiotami materialnymi niebędącymi rzeczami, czy energia. Nie są rzeczami dobra intelektualne, dobra osobiste, pieniądze (traktowane czasem jako dobra sui generis) i papiery wartościowe. Nie są nimi części składowe rzeczy. Rzeczami nie są również zwierzęta (choć dla niektórych problematyczny jest status zwierząt żyjących na wolności). Zasadnicze znaczenie ma podział na rzeczy nieruchome (nieruchomości) i rzeczy ruchome (ruchomości). Tak na marginesie warto wspomnieć, że obowiązująca w Polsce zasada superficies solo cedit, zgodnie z którą budynek stanowi część składową nieruchomości gruntowych, nie zawsze obowiązuje w niektórych innych krajach. Na przykład na Słowacji przedmiotem obrotu odrębnie mogą być budynek i nieruchomość gruntowa.
Problematykę rzeczy reguluje prawo rzeczowe, a więc zespół przepisów prawa cywilnego o charakterze bezwzględnym, dotyczący rzeczy. Zestawienie potocznego określenia rzeczy z jej znaczeniem jurydycznym powoduje, że zdecydowana większość rzeczy w rozumieniu prawniczym nimi nie jest.
Wydaje mi się, że czystość językowa, w szczególności u prawników, powinna wiązać się z pewną precyzją. Ale nawet w DGP z 4 września 2018 r. (nr 171/4821) pojawiło się sformułowanie: „Nie jest rzeczą nadzwyczajną, że niewielka grupa adwokatów zdecydowała się kandydować do SN”. Czy nie lepiej byłoby użyć słowa „sprawą” zamiast „rzeczą”? Właśnie „rzecz” najczęściej zastępuje „sprawę”, „problem”. Ponieważ maniera z nadużywaniem „rzeczy” mnie razi, zacząłem notować najczęściej powtarzane zdania, w których występuje rzecz. Zacytuję je tutaj, aby zdali sobie państwo sprawę z pola rażenia rzeczy: „ważną rzeczą jest; poproszę o ważną rzecz; tak samo było z różnymi rzeczami; zapytał o rzecz; pierwszą rzeczą, jaką sprawdzę, jest; zwrócę uwagę na rzecz; to jest rzecz wymagająca rozeznania; robić takie rzeczy; wiele rzeczy zaczynają budować; powiedział fantastyczną rzecz; przypomnę jedną rzecz; rzecz oczywista; opowiedziałem parę rzeczy; ważną rzeczą będzie; pamiętaj o jednej rzeczy; chcemy pokazać nowe rzeczy; pamiętaj jedną rzecz; ustalmy jedną rzecz”.
Powyżej zacytowane sformułowania pochodziły z ust prawników. W przypadku potocznego używania słów często zdarzają się pewne nadużycia. Jednakże moim zdaniem, mając świadomość, czym jest rzecz w prawie, nie wypada, aby prawnicy spłaszczali język polski do granic przyzwoitości językowej. I nie chodzi tu o to, aby prawnik mógł używać rzeczownika „rzecz” tylko w prawniczym znaczeniu. Chodzi o manierę jego nadużywania na wszelkie sposoby. Bo niewątpliwie coś jest na rzeczy.