Chcemy, żeby kampania wyborcza w Warszawie była do końca merytoryczna - podkreślił kandydat komitetu Wygra Warszawa na prezydenta stolicy Jan Śpiewak. Zapowiedział, że w ostatnim tygodniu kampanii samorządowej skupi się na bezpośrednich spotkaniach z wyborcami.

Podczas poniedziałkowej konferencji prasowej Jan Śpiewak powiedział, że Komitet Wygra Warszawa zarejestrował 384 kandydatów do rad dzielnic i Rady Warszawy. Zaprezentowano również liderów do rady dzielnicy Mokotów, mówili o bolączkach dzielnicy oraz o głównych problemach do rozwiązania. W tym kontekście wymieniono m.in. budowę linii tramwajowej łączącej Dolny i Górny Mokotów, przyszłość bazaru przy ulicy Gotarda oraz problem z reprywatyzacją na Sadybie.

Śpiewak pytany, jaki ma plan na ostatni tydzień kampanii, odpowiedział, że będą to spotkania bezpośrednie z mieszkańcami na ulicach Warszawy. "W ciągu ostatniego tygodnia przeszedłem grubo ponad sto kilometrów. Myślę, że większość naszych kandydatów robi podobne dystanse. Chodzimy po Warszawie, chodzimy po warszawskich ulicach, pukamy do drzwi i przekonujemy mieszkańców" - zapowiedział.

Dodał, że oprócz spotkań z mieszkańcami na ostatniej prostej kampanii komitet Wygra Warszawa będzie również prezentować swój program.

"Chcemy, żeby ta kampania była do końca merytoryczna" - podkreślił. "(Kandydat Koalicji Obywatelskiej na prezydenta stolicy) Rafał Trzaskowski nie robi nic. Jedynie szantażuje się nas, że jeśli nie poprzemy Rafała Trzaskowskiego, to wygra Prawo i Sprawiedliwość. My chcemy jasno powiedzieć, że jest alternatywa wobec tych dwóch kandydatów (Rafała Trzaskowskiego i kandydata Zjednoczonej Prawicy Patryka Jakiego - PAP). Świat nie kończy się na POPiS-ie. Platforma Obywatelska robiła w Warszawie rzeczy straszne i zasługuje na czerwoną kartkę" - zauważył Śpiewak.

Kandydatka na wiceprezydenta Warszawy Paulina Piechna-Więckiewicz podkreśliła, że Jan Śpiewak zna Warszawę, a Rafał Trzaskowski, Patryk Jaki czy Marek Jakubiak "nie mają zielonego pojęcia o miejskich inwestycjach, nie żyją w tym mieście, nie chodzą codziennie ulicami i nie rozmawiają z mieszkańcami".