Sędziowie SN nie wskazali kandydatów na prezesów Izb Karnej oraz Pracy. Uznali, że nadal kierują nimi Józef Iwulski oraz Stanisław Zabłocki. To jawne sprzeciwienie się prezydentowi Dudzie.
Sędziowie powołali się przy tym na sierpniowe prejudycjalne pytanie SN do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej i zabezpieczenie do pytania. SN w ramach zabezpieczenia zawiesił stosowanie niektórych przepisów prezydenckiej ustawy o SN dotyczącej przenoszenia w stan spoczynku sędziów, którzy ukończyli 65. rok życia. Decyzja sądu to sprzeciw wobec wymiany kierownictwa izb, która jest efektem prezydenckiej ustawy.
Wczorajszą decyzję SN krytycznie ocenia Andrzej Dera, sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta. Jak podkreśla, obaj prezesi z mocy ustawy zostali przeniesieni w stan spoczynku i nie mogą kierować izbami. Zabłocki i Iwulski nie złożyli wymaganych zaświadczeń o stanie zdrowia, przez co prezydent Duda nie zgodził się na ich dalsze orzekanie.
– To anarchizowanie sądu i sędziokracja. Sędziowie wybierają, że będą funkcjonowali według wskazanych przez siebie zasad, a nie przepisów prawa, czyli konstytucji i ustaw – ocenia Andrzej Dera.
Stanowisko SN wspiera Stowarzyszenie Sędziów Polskich „Iustitia”.
– To nie sędziokracja. To rządy prawa, a nie bezprawia. Prezesi Iwulski i Zabłocki mają wszystkie kompetencje, by kierować izbami – popiera decyzję sędziów SN Krystian Markiewicz, prezes Iustitii. Pozytywnie o stanowisku sędziów wyrażają się także PO i Nowoczesna.
Spór o prezesów izb to nowe pole konfliktu o reformę wymiaru sprawiedliwości. W przeciwieństwie do I prezesa SN, który ma głównie reprezentacyjne kompetencje, prezesi izb mają realne uprawnienia, np. do wyznaczania składów orzekających.
– Mam nadzieję, że u sędziów refleksja nastąpi. Jeśli w Sądzie Najwyższym zostaną podjęte działania uniemożliwiające funkcjonowanie tej instytucji, to inne organy państwa muszą zacząć działać. Najprostszym rozwiązaniem jest nowelizacja prawa, żeby sąd mógł działać – ostrzega Andrzej Dera.
Taka nowelizacja mogłaby wprowadzać przepis analogiczny do zastosowanego w przypadku I prezesa SN: jeśli nie ma prezesa izby, to kieruje nią najstarszy stażem sędzia.
Naczelny Sąd Administracyjny zajmował się wczoraj wnioskami, których celem było powstrzymanie procesu powoływania nowych sędziów do Sądu Najwyższego. Jeden z nich został oddalony, gdyż dotyczył konkursu na stanowiska w Izbie Dyscyplinarnej, tymczasem konkurs ten już się zakończył w momencie powołania przez prezydenta sędziów do tej izby, co miało miejsce w zeszłym tygodniu.
W drugim przypadku chodziło o procedurę, która jeszcze nie została zakończona aktem powołania na urząd sędziowski, a która dotyczyła jednego wolnego stanowiska w Izbie Karnej. I tutaj NSA zdecydował się na udzielenie zabezpieczenia, czym wywołał niemały chaos informacyjny. Rzecznik NSA Sylwester Marciniak próbował tłumaczyć, jakie skutki wywołuje owo zabezpieczenie. Mówił o tym, że odnosi się ono jedynie do kandydata, który nie został wybrany w konkursie i który w związku z tym złożył wniosek o zabezpieczenie. Dopytywany, czy prezydent powinien w tej sytuacji powstrzymać się od powołania na sędziego SN w Izbie Karnej osoby wskazanej przez KRS, mówił, że pytanie to powinno być kierowane do Kancelarii Prezydenta.
Tymczasem z treści wydanego wczoraj postanowienia o udzielenie zabezpieczenia, do którego dotarł DGP, wynika coś innego. „Naczelny Sąd Administracyjny (…) w przedmiocie przedstawienia (nieprzedstawienia) wniosków o powołanie do pełnienia urzędu na stanowisku sędziego Sądu Najwyższego w Izbie Karnej postanawia wstrzymać wykonanie uchwały Krajowej Rady Sądownictwa z dnia 24 sierpnia 2018 r. (….) w zaskarżonej części” – czytamy we wczorajszym postanowieniu.
Zdaniem środowiska sędziowskiego z powyższego jasno wynika, że wydając postanowienie o takiej treści, NSA wstrzymał cały proces obsadzania stanowiska w Izbie Karnej SN.
– W naszej opinii to postanowienie wiąże zarówno prezydenta, jak i osobę, którą wskazała KRS. Innymi słowy: prezydent nie powinien powoływać wybranej osoby na stanowisko sędziego SN, a nawet jeżeli się na to zdecyduje, to taka osoba nie powinna odbierać od prezydenta aktu powołania – mówi Krystian Markiewicz, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”. Jak bowiem tłumaczy, NSA stwierdził, że wstrzymuje procedurę „w zaskarżonej części”. A we wnioskach złożonych do NSA o to właśnie się zwracano.
Z rozstrzygnięcia NSA cieszy się również Waldemar Żurek, sędzia Sądu Okręgowego w Krakowie. Choć, jak zaznacza najlepiej byłoby, gdyby NSA zawiesił postępowanie i skierował pytanie prejudycjalne do TSUE, w którym zapytałby o to, czy obecna KRS, jako że w większości obsadzana jest przez polityków partii rządzącej, daje gwarancję, że wybierze najlepszego kandydata na sędziego SN. Najlepszego, czyli takiego, który będzie dawał gwarancję sprawiedliwego procesu.
Jak dotąd nie jest znana treść uzasadnienia postanowienia o udzieleniu zabezpieczenia. Z nieoficjalnych informacji wynika jednak, że do NSA przemówił argument braku kontrasygnaty premiera pod wszczynającym całą procedurę obwieszczeniem prezydenta o wolnych stanowiskach w NSA.
Dziś z kolei NSA ma się pochylić nad następnymi wnioskami o zabezpieczenie, tym razem dotyczącymi Izby Cywilnej oraz Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych.
Iustitia zaapelowała wczoraj do prawników, aby zgłaszali swoje kandydatury do kolejnego trwającego konkursu na wolne stanowiska w SN. Chodzi o konkurs zainicjowany obwieszczeniem prezydenta opublikowanym 28 sierpnia. Termin na zgłaszanie kandydatur upływa w ten piątek. Iustitia zachęca, aby wykorzystać wczorajszy sukces i powtórzyć ten sam schemat – zgłosić się do konkursu i po przegranej odwołać się do NSA, składając jednocześnie wniosek o udzielenie zabezpieczenia.
Decyzja NSA i stanowisko SN, o którym piszemy na pierwszej stronie DGP, mogą być wzięte pod uwagę przez Trybunał Sprawiedliwości UE, który będzie orzekał w sprawie ustawy o SN zarówno w zakresie prejudycjalnych pytań Sądu Najwyższego i sądów powszechnych, jak i skargi Komisji Europejskiej. Na to zresztą liczy opozycja.
– To wyraz konsekwencji sędziów Sądu Najwyższego w obronie konstytucji i niezależności sądów. Wszyscy wiedzą, że nie można wbrew konstytucji za pomocą zwykłej ustawy przerwać kadencji sędziów SN. Stanowisko sądu odczytuję jako wyraz oczekiwania na decyzję Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w sprawie ustawy o Sądzie Najwyższym – mówi Kamila Gasiuk-Pihowicz z Nowoczesnej.
Najszybciej może zapaść decyzja TSUE dotycząca skargi KE. Komisja wnioskowała w niej, by w ramach zabezpieczenia przywrócić stan sprzed wejścia w życie ustawy o SN, czyli wstrzymać się z personalnymi decyzjami w sądzie. Co oznacza przywrócenie do orzekania sędziów przeniesionych w stan spoczynku i wstrzymanie procedury naboru na wakaty.
Ze stanowiskiem Brukseli nie zgadzają się ani rząd, ani prezydent. Polskie władze argumentują, że TSUE nie ma kompetencji, by zajmować się ustrojem sądów w kraju członkowskim.
Pytanie, jakie praktyczne skutki będzie miało stanowisko SN w sprawie prezesów izb? Czy jest ono demonstracją poglądów sędziów, czy przejawi się także w bieżącym działaniu SN? To prezesi decydują o składach orzekających. Do tej pory choć Małgorzata Gersdorf nadal uznawana jest za I prezesa przez sędziów, to powstrzymuje się od bieżących czynności. Także sędziowie przeniesieni na mocy ustawy w stan spoczynku nie występują w składach orzekających.
– Postawa sędziów jest jasna i obaj prezesi mają wszelkie kompetencje, by wykonywać swoje powinności jako sędziowie w stanie czynnym. Jednak zrozumiem, jeśli z ostrożności powstrzymają się, by później ich orzeczenia nie były kwestionowane – zauważa Krystian Markiewicz, prezes Iustitii. Zapewne od tego będzie także zależała reakcja prezydenta i rządu. – Rośnie chaos, ale nie spowodowany działaniami sędziów, lecz tym, że nie mamy realnej kontroli konstytucyjnej. Nie ma niezależnego TK, jest polityczny. W takim przypadku tę kontrolę bierze na siebie de facto SN pod kątem zgodności z przepisami prawa europejskiego – komentuje Borys Budka z PO.