Z uwagi na to, że jestem absolutnie pozbawiony żyłki handlowej, zawsze z lekkim podziwem słucham opowieści o zdolnościach ludzi w tej dziedzinie. Przykładowo znajomy diler samochodów opowiadał, że gdy pracował w sklepie ze sprzętem AGD RTV, obsługiwał klienta chcącego kupić odkurzacz. Facet nie miał żadnych preferencji z wyjątkiem jednej. Urządzenie nie mogło być niebieskie. I co? Sprzedawca tak nim zakręcił, że oczywiście wyszedł z odkurzaczem w tym właśnie kolorze.
Tak więc jak w Ministerstwie Sprawiedliwości potrzebują kogoś, kto sprawi, że ciemny lud kupi ich nową opłatę za sporządzenie uzasadnienia wyroku jako, nomen omen, uzasadnioną, to ja chętnie przekażę numer do kolegi. Bo to wyzwanie dla mistrzów marketingu.
Otóż resort słusznie skonstatował, że jedną trzecią pracy sędziego cywilisty stanowi pisanie sążnistych uzasadnień. W dodatku – jak zauważa MS – w połowie przypadków strony występują o ich sporządzenie, choć i tak nie mają zamiaru składać apelacji. Resort doszedł do tego porównując liczbę wniosków o uzasadnienie z liczbą zaskarżonych wyroków. A to nie do końca uprawnia do stawiania tezy na temat intencji stron. Pomijając patologiczne przypadki, gdzie ani strona, ani pełnomocnik nie przychodzą na ogłoszenie wyroku, a potem składają wniosek o uzasadnienie, by w ogóle zorientować się, co się w sprawie dzieje, to na podstawie takich danych równie dobrze można wyprowadzić twierdzenie przeciwne.
Takie, że aż w 50 proc. przypadków, strony, które po usłyszeniu ustnych motywów rozstrzygnięcia chciały je zaskarżyć, porzuciły ten zamiar po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem. A to by znaczyło, że sporządzenie uzasadnienia wydatnie przyczynia się do odciążenia sądów drugoinstancyjnych. Oczywiście udowodnienie obydwu tez wymagałoby szczegółowych badań, na które nikt nie ma czasu i pieniędzy. Taniej wychodzi odwołanie się do doświadczenia życiowego sędziów, najlepiej tych, którzy są delegowani do MS. Tylko jeśli ktoś by mnie zapytał, czy chciałbym za te same pieniądze pisać dwa razy mniej artykułów, to jakiej odpowiedzi się państwo spodziewają?
Ale wracając do meritum: resort wymyślił, że za sporządzenie uzasadnienia w sprawach cywilnych trzeba będzie zapłacić 100 zł. Jako że uzasadnienie ma służyć wywiedzeniu apelacji, to gdy strona zdecyduje się na ten krok, wydane pieniądze zostaną zaliczone na poczet kosztów z tego tytułu. Tyle że uzasadnienia służą nie tylko praktycznej realizacji konstytucyjnego prawa do dwuinstancyjnego procesu, ale czasem też mniej górnolotnym celom. Mianowicie zrozumieniu, co ten sąd w ogóle powiedział. Zazwyczaj chodzi o odpowiedź, dlaczego przegrałem, ale czasem czy przegrałem, czy wygrałem. I nie dotyczy to tylko staruszka gdzieś spod Zamościa procesującego się z przedsiębiorstwem energetycznym o słup ustawiony na jego działce. Bo nawet profesjonalni pełnomocnicy nie potrafią przewidzieć dalszych kroków tylko na podstawie, przykro mi, ale czasem dość bełkotliwych uzasadnień. Tyle się mówi o tym, by sądy i urzędy zaczęły mówić ludzkim głosem, a wychodzące frontem do obywatela Ministerstwo Sprawiedliwości mówi teraz – nie rozumiesz, to płać. I módl się, by sędzia napisał nieco jaśniej to, co mgliście wyłuszczył ustnie.
Ale to jest jeszcze nic! Pisanie uzasadnień zabiera sędziom tak dużo czasu, ponieważ są obszerne. Jak słusznie prawi wiceminister Piebiak, nie chodzi o przywoływanie 27 orzeczeń SN i 43 komentarzy. Często zresztą metodą kopiuj-wklej. Dlatego MS wprowadza nowe wymogi formalne: uzasadnienia mają być krótkie i zwięzłe.
I tu się zaczyna zadanie dla naszego mistrza marketingu. Bo na razie z perspektywy takich prostych ludzi jak ja wygląda to tak: do tej pory uzasadnienia były długie i darmowe, a będą krótkie i odpłatne. Albo inaczej. Więcej płacisz za mniej pracy.
PS. Z tym numerem do znajomego to nieaktualne. Mówi, że jest pewny, że „Wiadomości” i tak nową opłatę przedstawią jako obniżkę. I to w taki sposób, że strona płacąc, będzie jeszcze przepraszała, że się narzuca.