Jacek Zaleśny: Na tle konkretnej sprawy sędziowie nie mogą próbować rozwiązywać innych zagadnień, choćby były one bardzo ważne ustrojowo.
Dwa sądy okręgowe w Łodzi i Warszawie zdecydowały się zadać pytania prejudycjalne Trybunałowi Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Chcą wiedzieć, czy zmiany w polskim wymiarze sprawiedliwości, w szczególności te dotyczące postępowania dyscyplinarnego sędziów, są zgodne z art. 19 traktatu unijnego. Ten mówi m.in. o obowiązku ustanowienia środków zaskarżenia niezbędnych do zapewnienia skutecznej ochrony sądowej. Jak pan ocenia te decyzje sądów?
Pytanie prejudycjalne sąd zadaje w trakcie rozpoznawania konkretnej sprawy, na jej tle i wyłącznie w celu właściwego zastosowania przepisów prawa europejskiego. Może to zrobić, kiedy ma wątpliwość, jak te przepisy interpretować. Chodzi o wyjaśnienie kwestii niezbędnych sądowi do rozstrzygnięcia sprawy przed nim zawisłej. Pytanie wstępne ma charakter konkretny, a nie abstrakcyjny. Tymczasem ani pytanie zadane przez SO w Łodzi, ani to sformułowane przez SO w Warszawie tych przesłanek nie spełnia. Dotyczą zagadnień bardzo ważnych, ustrojowo kontrowersyjnych, ale nijak nie odnoszących się do przedmiotu spraw rozstrzyganych przez te sądy. Tym samym nie spełniają one przesłanek z art. 267 Traktatu o funkcjonowaniu UE i jako takie nie powinny być w ogóle przez trybunał rozpatrywane.
Weźmy konkretny przykład. Sąd łódzki zadał pytanie prejudycjalne, prowadząc sprawę, w której miasto Łowicz pozwało Skarb Państwa reprezentowany przez wojewodę łódzkiego w związku ze zbyt niską dotacją, jaką miasto otrzymało na wykonanie zadań zleconych.
Aby w tym postępowaniu pytanie prejudycjalne było zasadne, musiałoby dotyczyć któregoś z elementów prawa materialnego lub jakichś aspektów prawa procesowego znajdujących zastosowanie w sporze pomiędzy miastem a wojewodą. Tymczasem tu przepisy prawa europejskiego nie mają zastosowania, co pośrednio dostrzega sam sąd. W pytaniu nie ma ani słowa o tym, że na podstawę prawną toczącego się przed nim sporu składają się przepisy prawa europejskiego, których rozumienie jest ważne dla rozwiązania tego sporu i pytanie wstępne ma umożliwić poprawne użycie przepisów prawa europejskiego.
Sędzia, który prowadzi tę sprawę, tłumaczy, że przy dzisiejszym modelu postępowania dyscyplinarnego może mieć nieprzyjemności, gdy wyda wyrok niekorzystny dla Skarbu Państwa.
Czyli sędzia pyta o coś zupełnie innego niż prawidłowe zastosowanie w sprawie norm prawa europejskiego. Co więcej, już dziś pisze, że w tym sporze jest wysoce prawdopodobne, że przyszły wyrok może być dla Skarbu Państwa niekorzystny. I z tego właśnie tytułu sędzia obawia się dla siebie negatywnych konsekwencji w zakresie postępowania dyscyplinarnego. Jest czymś niestosownym, aby w trakcie trwającego postępowania sędzia przed rozstrzygnięciem sprawy uprzedzał, co się może wydarzyć; że w tej sprawie przebieg postępowania wskazuje na duże prawdopodobieństwo, że wyrok będzie niekorzystny dla Skarbu Państwa. Formułowanie tego typu wniosków w trakcie postępowania pozwala się zastanawiać, czy przypadkiem sędzia nie jest uprzedzony do jednej ze stron postępowania.
Sędzia twierdzi, że model postępowania dyscyplinarnego nie stanowi gwarancji dla jego niezawisłości, a traktat unijny tego wymaga.
Sędzia obawia się, że skoro pozwany, którym jest Skarb Państwa, ten spór prawdopodobnie przegra, to jemu grożą negatywne konsekwencje w postaci odpowiedzialności dyscyplinarnej. W celu uzasadnienia takiego twierdzenia przedstawia, w jaki sposób obecnie sądownictwo dyscyplinarne jest skonstruowane czy też przytacza wypowiedzi ministra sprawiedliwości na temat potrzeby ścigania nierzetelnych sędziów. To wszystko powoduje, że można mieć wątpliwości, czy sędzia, który formuje tego typu obawy w trakcie procesu, ma w ogóle predyspozycje do tego, aby w nim orzekać.
Czy ktoś płochliwy, lękliwy, kto obawia się reakcji strony postępowania na sprawiedliwy wyrok, ma predyspozycje do sądzenia? Bo przecież czymś typowym dla sądów jest to, że strony mogą być niezadowolone z wyroku. Nie jest przymiotem pożądanym u sędziego, aby w trakcie toczącego się postępowania formułował obawy i lęki o to, że coś złego go spotka. Tym bardziej, że z samego pytania nie wynika, że wobec sposobu prowadzenia tej konkretnej sprawy są formułowane jakiekolwiek zarzuty, czy to przez wojewodę, czy też przez kogokolwiek innego. Oczywiście wywód dotyczący modelu postępowania dyscyplinarnego czy też wypowiedzi ministra są racjonalne, ale pozostają bez związku z tym konkretnym postępowaniem. Innymi słowy, dopiero gdyby toczyło się postępowanie dyscyplinarne przeciwko sędziemu, wówczas można by było tego typu wątpliwości formułować.
Tak samo krytycznie ocenia pan pytanie zadane przez warszawski sąd?
Te dwie sprawy, jeżeli chodzi o samą treść pytania, są bardzo podobne. W drugim przypadku pytanie prejudycjalne zostało zadane na tle sprawy karnej. Inny jest więc kontekst. Tutaj jednak również nie wskazuje się, w jaki sposób udzielenie przez TSUE odpowiedzi miałoby mieć wpływ na sposób rozstrzygnięcia sprawy. Spór toczy się na podstawie przepisów karnych (głównie art. 252 par. 1 w zw. z art. 282 k.k.), a więc z obszaru prawa stricte krajowego. W zakresie zawisłej sprawy nie stosuje się jakichkolwiek przepisów prawa europejskiego. A zatem pytanie prejudycjalne zadane przez warszawski sąd jest w całej rozciągłości bezzasadne.
Prokuratura wniosła zażalenie na postanowienie warszawskiego sądu o zawieszeniu postępowania w związku ze złożeniem pytania do TSUE. Twierdzi, że działanie sądu wywołuje negatywne skutki dla stron postępowania.
Postawienie pytania prejudycjalnego powoduje zawieszenie postępowania, o czym przesądzają tak przepisy prawa krajowego, jak i europejskiego. Tak więc z punktu widzenia stron stawianie pytań prejudycjalnych, które nie mają odniesienia do sprawy, jest niezasadne i powoduje przewlekłość postępowania. Weźmy łódzką sprawę, w której jak na dłoni widać, że przez obawy sędzi miasto Łowicz nie może skutecznie dochodzić swoich roszczeń od Skarbu Państwa. Mówiąc wprost, swoimi lękami sędzia wywołuje negatywne konsekwencje dla rozstrzygnięcia sprawy bez zbędnej zwłoki, czym narusza konstytucyjne prawo stron postępowania z art. 45 konstytucji. I podobne efekty są w sprawie warszawskiej. W tego typu postępowaniach uczestniczące w nich strony będą miały w przyszłości podstawy do roszczeń w zakresie przewlekłości postępowania.
Prokuratura miała podstawę do tego, aby takie zażalenie wnieść?
Dopóki TSUE nie wyda wyroku lub wnioskujący sąd sam nie wycofa pytania, postępowanie musi pozostać zawieszone. To wynika z przepisów. Nie można podjąć czynności procesowych, gdyż istnieje hipotetyczne ryzyko, że TSUE sprawę jednak rozstrzygnie i to rozstrzygnięcie wywoła określone konsekwencje. Tak więc zażalenie prokuratora jest w kolizji z przepisami praw polskiego i europejskiego i jako takie powinno zostać odrzucone.
Czy sądy, zadając pytanie prejudycjalne, przekroczyły swoje kompetencje?
Bez wątpienia sądy te nie używają środków adekwatnych do konkretnej sprawy, które umożliwiłyby rzetelne i prawidłowe jej rozstrzygnięcie. One podejmują kroki, które choć ważne z punktu widzenia ustrojowego, nie mają nic wspólnego z toczącymi się przed nimi postępowaniami. Dlatego te decyzje sędziów są błędne.
Sędziowie narazili się na odpowiedzialność prawną?
W zakresie orzekania sędzia posiada immunitet materialny. W obu rozpatrywanych przypadkach nie doszło do naruszenia przepisów prawa, co mogłoby skutkować odpowiedzialnością prawną sędziów. Bez wątpienia doszło do podjęcia niewłaściwych decyzji procesowych, jednak takich, które nie są naruszeniem prawa.
Mogą im za to grozić postępowania dyscyplinarne?
Pewne ułomności sędziego, jego słabości nie podlegają odpowiedzialności dyscyplinarnej. Nie można karać kogoś tylko za to, że jest lękliwy i płochliwy, że ma problemy ze zrozumieniem prawa instytucjonalnego UE. Z całą pewnością nad takimi kwestiami jeszcze bardziej trzeba pochylić się w procesie nauczania studentów i aplikantów, w ramach kształtowania etyki zawodu sędziego.
Czy skończy się na tych dwóch pytaniach, czy będziemy mieli do czynienia z efektem domina?
W obu sprawach sędziowie powołują się na te same przepisy art. 19 ust. 1 Traktatu o UE i przepisy prawa polskiego dotyczące odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów. Można zatem przypuszczać, że być może sytuacja będzie się kaskadowo rozwijać; niektórzy inni sędziowie w taki sam sposób będą artykułować swoje wątpliwości.