Mało publikacji, a te udostępniane często mizernej jakości. Brak analiz ułatwiających reformy. Za to promowanie ministra i szkolenie przyszłych kadr. Tak obecnie wygląda Instytut Wymiaru Sprawiedliwości.
Dziennik Gazeta Prawna
Eksperci mówią jasno: z IWS bywało kiepsko, ale tak źle jak teraz jeszcze nie było. Sam instytut nie potrafi się bronić, bo – jak przekonuje zastępca dyrektora ds. finansowo-administracyjnych – sezon urlopowy spowodował, że nieobecnych jest wielu pracowników. Z prac ministerialnego think tanku jest za to zadowolony Zbigniew Ziobro. Zespół prasowy MS nas zapewnia, że nie wszystko jest takie, na jakie wygląda na pierwszy rzut oka. I za wcześnie, by rozliczać IWS z osiągnięć w ostatnim roku, bo przecież rok jeszcze młody.

Tank zamiast think

– Wiele o tym, czym się zajmuje obecnie IWS, mówi to, że pierwszą informacją na stronie internetowej instytutu jest promocja książki ministra sprawiedliwości Węgier, okraszona zdjęciem autora wraz z ministrem Zbigniewem Ziobrą – spostrzega dr Barbara Grabowska-Moroz z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Spotkanie odbyło się 20 października 2017 r.
– W instytucie panuje marazm. Nie ma konferencji naukowych, nie ma seminariów, jest też coraz mniej raportów. W tej formie IWS, będący bądź co bądź jednostką budżetową, jest zupełnie zbędny. Służy osobom w nim zatrudnionym, a nie państwu – uważa dr Mariusz Bidziński, wykładowca na Uniwersytecie SWPS i wspólnik w kancelarii Chmaj i Wspólnicy.
IWS jest w założeniu rządowym think tankiem, za pomocą którego można inicjować zmiany w wymiarze sprawiedliwości. Modelowo minister, planując przeprowadzenie reformy, powinien poprosić naukowców o zweryfikowanie stawianych przez siebie hipotez.
– Tymczasem z najnowszych raportów instytutu nie dowiadujemy się nic na temat Sądu Najwyższego czy Krajowej Rady Sądownictwa, nie znajdujemy też rozwiązań problemu przewlekłości postępowań sądowych. Mamy za to raport o niebankowych instytucjach finansowych w Rumunii. Zdaje się, że opracowania IWS powstają nie tylko w oparciu o potrzeby rządu co do eksperckiej wiedzy służącej reformowaniu państwa, lecz także o zainteresowania badawcze samych autorów – zauważa dr Barbara Grabowska-Moroz.
Ci zaś – jak wynika z naszej analizy – postrzegają niektóre rzeczy podobnie. W ostatnich tygodniach na stronie instytutu umieszczono dwa różne raporty – „Ochrona rodziny na płaszczyźnie międzynarodowej” dr. Roberta Andrzejczuka oraz „Ochrona instytucji małżeństw na płaszczyźnie międzynarodowej” dr Jolanty Bucińskiej. Wybór źródeł w obu, niezależnych przecież od siebie, pracach jest niemal bliźniaczy. W raportach znajduje się również kilka identycznie brzmiących akapitów, niestanowiących cytatów z innych źródeł. Chcieliśmy zapytać autorów o to, z czego wynika ta zbieżność. Niestety, jak poinformował nas sekretariat IWS, oboje naukowców przebywa na urlopie do 10 września.

Kuźnia kadr

– IWS zawsze był przechowalnią kadr, za moich czasów też. Byli jednak też ludzie do pracy. Teraz jest fatalnie, nikt nawet nie kryje, że głównym zadaniem instytutu jest zapewnianie etatów ludziom związanym z władzą – uważa jeden z byłych pracowników IWS.
Są jednak też inne zadania. – IWS w ostatnim czasie stał się rządową kuźnią kadr w formie prowadzonej przez IWS Pracowni Liderów Prawa, której najlepsi uczestnicy – jak czytamy na stronie IWS – mają szanse trafić na praktyki do Ministerstwa Sprawiedliwości oraz Kancelarii Prezesa Rady Ministrów – zauważa dr Barbara Grabowska-Moroz. Podkreśla ona, że kłopoty z IWS można zaobserwować od dawna – niezależnie od władzy. Jednak w poprzednim stanie prawnym kierownictwo IWS było wybierane w formie otwartego konkursu. Teraz dyrektora wybiera sam minister, nie musi nawet organizować konkursu.
– Co istotnie osłabia transparentność procesu mianowania na publiczne stanowisko, ale również może mieć bezpośrednie przełożenie na sposób funkcjonowania IWS – zaznacza dr Grabowska-Moroz.

Sztuczna statystyka

Ministerstwo Sprawiedliwości uważa, że IWS na bieżąco realizuje swoje statutowe zadania i żadnego z nich nie zaniechał. Urzędnicy podkreślają, że badania realizowane są na podstawie corocznego planu badawczego i publikacja raportów następuje co do zasady pod koniec roku.
– W 2018 r. w pięciu sekcjach IWS prowadzonych jest 50 projektów badawczych. Oprócz tego instytut zajmuje się działalnością wydawniczą i dokumentacyjną. Pracownicy instytutu uczestniczą w zespołach pracujących nad projektami aktów prawnych bądź w inny sposób uczestniczą w pracach prowadzonych przez Ministerstwo Sprawiedliwości (np. konsultowanie propozycji legislacyjnych). IWS organizuje również seminaria, szkolenia i konferencje, a także prowadzi działania z zakresu edukacji prawnej – wylicza MS.
– Pomijając, że w 2018 r., jeśli wierzyć udostępnianym publicznie informacjom, nie było żadnego seminarium ani konferencji, to istotna jest jakość, a nie ilość. Wystarczy rzut oka na opublikowane raporty, by dostrzec, że metodą działania stało się robienie w sztuczny sposób wielu opracowań z jednego – spostrzega dr Mariusz Bidziński.
Przykładowo w 2018 r. spośród 12 raportów z dziedziny prawa karnego osiem dotyczyło odpowiedzialności karnej za naruszenie godności narodu. Pierwszy dotyczy prawa czeskiego. Drugi – słowackiego. Trzeci – systemów prawnych Litwy, Łotwy i Estonii. Czwarty dotyczy Rosji, Ukrainy, Rumunii i Mołdawii. Piąty – Chorwacji, Słowenii i Turcji. Szósty – Węgier. W siódmym autorzy analizują przepisy francuskie, belgijskie i włoskie. Ósmy wreszcie – ustawodawstwo niemieckie, austriackie i z Liechtensteinu. Osiem raportów przygotowało siedmiu autorów.
– Być może dałoby się z tego zrobić jedną pracę magisterską – podsumowuje dr Mariusz Bidziński.