Jeśli strony umówiły się na wypłatę odszkodowania w zamian za zrzeczenie się wszystkich dalszych roszczeń w stosunku do pozwanego, to nie można skutecznie żądać zapłaty zadośćuczynienia – wynika z wyroku Sądu Najwyższego.
Sprawa dotyczyła wypadku z 2000 r. Wówczas pewien mężczyzna dopuścił do prac polowych małoletniego. Ten spadł z siewnika i zmarł. Okazało się, że niesprawny technicznie i bez odpowiedniego przeglądu był ciągnik. Mężczyzna, który dopuścił chłopaka do pracy, został skazany wyrokiem karnym.
Ojciec chłopaka się załamał. Był – jak to stwierdził sąd – w skrajnej rozpaczy. Żałoba trwała u niego przez cztery lata, a i po jej przejściu mężczyzna nie wrócił do kondycji psychicznej sprzed wypadku syna.
Ojciec zmarłego zażądał pieniędzy od Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego (ponosi on odpowiedzialność za wypadek spowodowany przez posiadacza pojazdu mechanicznego, który nie miał obowiązkowej polisy OC). Po kilku miesiącach strony się porozumiały. Została zawarta ugoda, z której wynikało, że UFG zobowiązał się wypłacić mężczyznie „stosowne odszkodowanie za pogorszenie sytuacji życiowej spowodowanej śmiercią syna w wysokości 15 tys. zł”. W zamian za to mężczyzna wskazał, że kwota ta stanowi pełne zaspokojenie jego roszczeń wynikających ze skutków wypadku i zrzeka się wszystkich dalszych roszczeń na przyszłość w stosunku do funduszu.
Po pewnym czasie jednak pieniędzy zażądał. Tyle że nie odszkodowania, lecz zadośćuczynienia za doznaną krzywdę. Zarówno sąd rejonowy, jak i okręgowy przyznały powodowi rację. W ocenie sądu okręgowego z treści ugody wynikało, że jej przedmiotem było roszczenie powoda o naprawienie szkody polegającej na znacznym pogorszeniu jego sytuacji życiowej na skutek śmierci syna.
„Brak natomiast racjonalnych przesłanek do przyjęcia, że zamiarem stron tej ugody i jej celem było objęcie roszczenia o zadośćuczynienie pieniężne za doznaną krzywdę skoro takiego roszczenia w tym okresie powód nie zgłosił” - uznał sąd powszechny. I przyznał mężczyźnie 50 tys. zł zadośćuczynienia.
Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny wniósł od wyroku skargę kasacyjną. Jak się okazało – skutecznie. Sąd Najwyższy stwierdził, że należy uznać, iż w chwili podpisywania ugody obie strony uznawały, że zobowiązaniem po stonie powoda była rezygnacja z wszystkich roszczeń wynikających z wypadku. Tak więc także żądania zadośćuczynienia, choć w ugodzie wskazano, że wypłata następuje tytułem odszkodowania.
„Z jej treści [ugody - red.] nie wynika, że wolą stron było wyłączenie jakichś roszczeń, w tym dochodzonego w sprawie. Jeżeli zaś z treści ugody nie wynika, że objęto nią jedynie część roszczeń, to (...) należy przyjąć, iż strony uregulowały wszystkie elementy łączącego je stosunku” – czytamy w uzasadnieniu wyroku Sądu Najwyższego.
„Za taką wykładnią tej ugody przemawia także treść jej par. 2 pkt 2 w odniesieniu do powoda, że kwota wymieniona w pkt 1 tego paragrafu stanowi pełne zaspokojenie jego roszczeń wynikających ze skutków wypadku (...) i, co wymaga podkreślenia, powód zrzeka się wszelkich dalszych roszczeń na przyszłość w stosunku do Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego” – uzupełnił sąd.
A, jak przyjęto, zrzeczenie się roszczenia w ramach ugody jest oświadczeniem woli, zgodnie z którym powód rezygnuje z danego roszczenia. Pozwany zaś jest uprawniony do podniesienia zarzutu, że roszczenie powoda, w takim zakresie w jakim się go zrzekł, wygasło, czyli w praktyce przestało istnieć.
Mówiąc wprost: jeśli w treści ugody wskazano, że kwota do zapłaty wyczerpuje wszystkie żądania tego, kto pieniądze otrzymuje, nieuzasadnione jest domaganie się po latach kolejnych pieniędzy. Bez znaczenia jest tu fakt, że pierwotna zapłata została dokonana tytułem odszkodowania, a późniejsze roszczenie opierane jest na poniesionej krzywdzie (czyli powód żąda zadośćuczynienia).

orzecznictwo

Wyrok Sądu Najwyższego z 12 kwietnia 2018 r., sygn. akt II CSK 375/17. www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia