W Polsce trwa kolejny spór o praworządność. Po Trybunale Konstytucyjnym rząd postanowił bowiem na swój sposób „zreformować” Sąd Najwyższy. Tłumaczymy krok po kroku, o co chodzi w legislacyjnym zamieszaniu.

4 lipca zaczęły w pełni realizować się przepisy nowej ustawy o Sądzie Najwyższym, która przyznała prezydentowi prawo decydowania o tym, którzy z sędziów SN po osiągnięciu wieku emerytalnego będą w dalszym ciągu uprawnieni do orzekania. Gdzie znajduje się źródło sporu o Sąd Najwyższy, które wywołało kolejne protesty pod hasłem obrony praworządności oraz wzmocniło spór na linii opozycja-rząd-UE? Zacznijmy od początku.

1. Co wprowadziła nowa ustawa o Sądzie Najwyższym?

Zgodnie z nowymi przepisami, sędziowie SN, którzy ukończyli 65. rok życia, a nie złożyli oświadczeń o woli dalszego pełnienia urzędu, mają przejść w stan spoczynku. Wspomniane oświadczenia są niespotykaną dotychczas formą, której celem jest dokonanie pewnej selekcji w kadrach Sądu Najwyższego. Obowiązują one jednak w sądach powszechnych. Jak czytamy w art. 37 § 1. „Sędzia Sądu Najwyższego przechodzi w stan spoczynku z dniem ukończenia 65. roku życia, chyba że nie później niż na 6 miesięcy i nie wcześniej niż na 12 miesięcy przed ukończeniem tego wieku złoży oświadczenie o woli dalszego zajmowania stanowiska i przedstawi zaświadczenie stwierdzające, że jest zdolny, ze względu na stan zdrowia, do pełnienia obowiązków sędziego, wydane na zasadach określonych dla kandydata na stanowisko sędziowskie a Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej wyrazi zgodę na dalsze zajmowanie stanowiska sędziego Sądu Najwyższego”.

Oświadczenia o woli pozostania na stanowisku złożyło 16 sędziów SN. Oparte są jednak o różna podstawę prawną: 9 sędziów wskazuje treść ustawy o Sądzie Najwyższym a 7 z nich powołuje się bezpośrednio na konstytucję. Jak wskazała prezydencka minister Anna Surówka-Pasek, z powodu braku złożonych oświadczeń 11 sędziów SN przeszło w stan spoczynku.

Wywiad z Anną Surówką-Pasek przeczytasz tutaj >>

2. Dlaczego akurat sędziowie Sądu Najwyższego muszą składać specjalne oświadczenia?

Tutaj pojawia się problem. Podobnego oświadczenia nie muszą bowiem składać ani sędziowie Trybunału Konstytucyjnego, których wiek również przekracza 65 lat, ani chociażby posłowie. Rząd twierdzi jednak, że w SN znajdują się jeszcze „komunistyczne złogi”, czyli sędziowie, którzy orzekali w czasach PRL. To oficjalny powód, dla którego przeprowadza się czystki w Sądzie Najwyższym. Nieoficjalnie, jak twierdzi nie tylko opozycja, ale i większość ekspertów z zakresu prawa konstytucyjnego, chodzi o wymianę prezesów zrządzających poszczególnymi izbami w Sądzie Najwyższym.

Więcej o wymianie kadr w SN przeczytasz tutaj >>

Do rządu nie trafia także argument, że Sąd Najwyższy, jak twierdzi m. in. prof. Adam Strzembosz, był najdokładniej zdekomunizowaną instytucją po 1989 r.

Wywiad z prof. Strzemboszem przeczytasz tutaj >>

3. O co chodzi z 6-letnią kadencją Pierwszego Prezesa SN?

To przepis wynikający wprost z obowiązującej Konstytucji RP, który określa zasadę kadencyjności niniejszej funkcji. art. 183 ust. 3 głosi bowiem, że „Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego powołuje Prezydent Rzeczypospolitej na sześcioletnią kadencję spośród kandydatów przedstawionych przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów Sądu Najwyższego. Obecnie funkcję tę sprawuje prof. Małgorzata Gersdorf a konstytucyjny termin wygaśnięcia urzędu upływa dopiero w 2020 r. To właśnie na ten przepis konstytucji powołuje się I Prezes SN i z tego powodu nie złożyła oświadczenia, o którym mowa w punkcie 1 i 2. Podobnie brzmi uchwała Zgromadzenia Ogólnego SN, w której stwierdzono, zgodnie z konstytucją prof. Gersdorf pozostaje I prezesem SN do 30 kwietnia 2020 roku. SN w innej uchwale zwrócił natomiast uwagę, że „usunięcie ze składu SN znacznej liczby sędziów jest oczywistym naruszeniem przez władzę ustawodawczą jednej z podstawowych gwarancji niezależności sądownictwa i w najbliższym czasie istotnie zakłóci normalne funkcjonowanie SN”.

4. Prof. Gersdorf nie opuszcza stanowiska. Prezydent jest innego zdania

3 lipca o godz. 16:00 miało miejsce spotkanie prof. Gersdorf i prezydenta Andrzeja Dudy, po którym inne głosy dało się słyszeć ze strony obozu prezydenta i rządu, a inne z samego Sądu Najwyższego. Uporządkujmy zatem całą sytuację.

Prof. Gersdorf nie zrezygnowała z funkcji I prezesa SN a tuż przed spotkaniem u prezydenta wyznaczyła na czasowe zastępstwo (ponieważ udaje się na urlop) sędziego Józefa Iwulskiego. Jest on o osiem miesięcy starszy, lecz złożył oświadczenie o woli dalszego orzekana na podstawie konstytucji.

Co natomiast dało się usłyszeć ze strony obozu prezydenta? Kancelarii Prezydenta Paweł Mucha informował, że wolą głowy państwa było, by najstarszy stażem sędzia Iwulski od środy wykonywał funkcje związane z wykonywaniem obowiązków I prezesa SN. Sam Iwulski zdementował tę teorię i powiedział, że Andrzej Duda ani go nie wyznaczył, ani nie powierzył mu żadnych obowiązków. Dodał także, że prezydent nie podjął żadnej decyzji w sposób skonkretyzowany, a jedynie zaaprobował wybór jego osoby przez I prezes SN Małgorzatę Gersdorf.

- Pan prezydent wyraźnie oświadczył, że prezes Gersdorf przeszła w stan spoczynku z mocy ustawy. My w dyskusji prawniczej powiedzieliśmy, że mamy inne zdanie i pozostaliśmy przy swoich zdaniach – powiedział sędzia Iwulski mówiąc o wtorkowym spotkaniu z prezydentem Dudą.

Co ciekawe, Andrzej Duda nie skorzystał z uprawnienia, który daje głowie państwa prawo wskazania sędziego wykonującego obowiązki I prezesa. Jak piszemy w DGP „może to sugerować, że albo nie znalazł chętnego na to stanowisko, albo wobec postawy SN, który w większości poparł Gersdorf, postanowił wybrać najmniej konfrontacyjne rozwiązanie”.

5. Czy spór rozwiąże Unia?

2 lipca Komisja Europejska wszczęła procedurę o naruszenie prawa UE w związku z ustawą o Sądzie Najwyższym. Co to oznacza dla Polski? Sprawę opisywaliśmy dokładnie w Dzienniku Gazecie Prawnej.

„W pierwszej fazie procedury przeciw Polsce Komisja wysyła wezwanie do usunięcia naruszeń prawa. Władze w Warszawie mają miesiąc na odpowiedź. Dopiero po upływie tego terminu Bruksela może wystąpić do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, a ten może zająć się sprawą dopiero wtedy, gdy Polska odniesie się do zarzutów KE. Jednak wcale nie jest pewne, że TSUE podejmie sprawę. Bo zdaniem przedstawicieli rządu w sprawie organizacji sądownictwa w krajach członkowskich TSUE nie może orzekać.”