Już dziś Sąd Najwyższy ma wydać kluczową uchwałę, która może zawęzić swobodę inwigilacyjną służb. Siedmioosobowy skład zadecyduje bowiem, gdzie leżą granice wykorzystania materiałów z podsłuchów jako dowodów w procesie karnym.

Pytanie to zrodziło się w konsekwencji nowelizacji kodeksu postępowania karnego z 2016 r. (Dz.U. z 2016 r. poz. 437), która odwróciła reformę kontradyktoryjną. Wówczas wprowadzono przepis dający prokuratorom zielone światło do stawiania zarzutów m.in. na podstawie dowodów uzyskanych przez przypadek w toku kontroli operacyjnej (art. 168a k.p.k.). „Przez przypadek” oznacza sytuacje, kiedy w trakcie prowadzenia inwigilacji służby zdobyły informacje świadczące o popełnieniu przestępstwa przez inną osobę niż ta, której podsłuchiwanie zarządziła prokuratura. Może też chodzić o przypadki, kiedy okazuje się, że legalnie monitorowany delikwent mógł popełnić inne przestępstwo niż to, na które policja pierwotnie zbierała dowody (i wskazała je we wniosku o zarządzenie kontroli operacyjnej). Zdobyty w tej sposób materiał może być wykorzystany w procesie, pod warunkiem że chodzi o czyn z gatunku tych groźniejszych. Znowelizowany kodeks procedury karnej mówi wyraźnie, że musi to być przestępstwo ścigane z urzędu bądź przestępstwo skarbowe.

Problem w tym, że ten katalog nie pokrywa się z listą przestępstw, do wykrywania których w ogóle można stosować metody podsłuchowe (znajduje się ona w przepisach o policji i innych służbach). Ta druga jest bowiem węższa. I tak np. o ile kradzież z włamaniem należy do przestępstw ściganych z urzędu, o tyle nie jest to na tyle niebezpieczny proceder, aby dowody na jego popełnienie można było zbierać za pomocą inwigilacji. Stoi za tym założenie, że daleko idąca ingerencja w prywatność osoby podejrzewanej o występek musi być środkiem proporcjonalnym do kalibru czynu.

Wątek legalności wykorzystania w procesie materiałów z podsłuchów zdobytych „przy okazji” pojawił się w jednej ze spraw, która trafiła do Sądu Apelacyjnego w Poznaniu. Chodziło o proces dwóch osób skazanych m.in. za udział w gangu i kradzieże samochodów z włamaniem. W celu zebrania obciążających ich dowodów założono podsłuchy oraz pozyskano billingi i dane z GPS. Poznański sąd miał wątpliwości, czy kradzież z włamaniem można zgodnie z prawem udowodnić na podstawie materiałów z inwigilacji, więc skierował pytanie prawne do SN. Ten zajął się sprawą już w marcu, ale ostatecznie uznał ją za na tyle poważną i precedensową, że powinien ją zbadać skład 7-osobowy.