Biologicznym rodzicom, którzy oddali dziecko do adopcji, ale szybko zmienili zdanie, należy dać szansę na jego wychowanie. Nawet jeśli dla swojego siedmioletniego syna są niemal obcymi ludźmi – orzekł Europejski Trybunał Sprawiedliwości w sprawie długiego konfliktu dwóch polskich małżeństw.
Antkowiakowie pragnęli zostać rodzicami adopcyjnymi, dlatego odpowiedzieli na internetowe ogłoszenie ciężarnej kobiety, która sama nie chciała wychowywać dziecka. Trójka doszła wspólnie do porozumienia i biologiczna matka podpisała zgodę na przysposobienie (twierdziła, że nie wie, kto jest ojcem dziecka). Trzy dni po porodzie Antkowiakowie wrócili do domu z synem.
Chłopiec nie miał jeszcze miesiąca, jak biologiczna matka rozmyśliła się i złożyła do sądu pozew, w którym domagała się, aby dziecko wróciło pod jej opiekę. Ujawniła też tożsamość ojca, ten zaś zdecydował się uznać syna. W odpowiedzi jego nowi rodzice rozpoczęli procedury adopcyjne oraz starania o pozbawienie biologicznej matki i ojca praw rodzicielskich. Żądali też, aby powierzono im wykonywanie osobistej pieczy nad dzieckiem. Machina wymiaru sprawiedliwości ruszyła i pozwy zaczęły krążyć między szczeblami sądownictwa. Najpierw jeden sąd odmówił wszczęcia postępowania o przysposobienie, tłumacząc, że biologiczna matka nie wyraża na to zgody. Inny orzekł, że dziecko powinno na czas zakończenia procesu pozostać z Antkowiakami, bo rodzona matka jest dla niego obcą osobą. Kolejny powołał biegłych, którzy stwierdzili, że kobietę i ponad rocznego już wtedy chłopca nie wiąże żadna emocjonalna więź, a ona sama jest emocjonalnie nieprzygotowana na sprawowanie nad nim opieki. Chłopiec zbudował natomiast silną relację z Antkowiakami i jej zburzenie byłoby dla niego traumatyczne. Eksperci rekomendowali więc pozbawienie praw rodzicielskich biologicznej matki i ojca. Opinia kolejnych biegłych była już bardziej wstrzemięźliwa. Ich zdaniem nie ma podstaw do odbierania biologicznym rodzicom praw, bo matka zmieniła zdanie co do adopcji. Sąd przychylił się do ich oceny, ale uznał, że dla dobra dziecka powinno ono pozostać z Antkowiakami. Nie wykluczał też, że chłopiec w końcu zbuduje emocjonalną więź z biologicznymi rodzicami.
Wraz z apelacją obu stron posypały się kolejne opinie biegłych psychologów i psychiatrów. W 2016 r., gdy chłopiec miał już prawie sześć lat, sąd okręgowy potwierdził, że nie widzi podstaw do odebrania praw rodzicielskich i dał Antkowiakom pół roku na zwrócenie dziecka biologicznym rodzicom. Jego zdaniem inna decyzja mogłaby w przyszłości spowodować u chłopca problemy z tożsamością, a nawet traumę. Przybrani rodzice nie złożyli broni. W sierpniu ubiegłego roku kolejny sąd stwierdził, że na czas trwania postępowania chłopiec powinien mieszkać właśnie z nimi. Para złożyła też skargę do trybunału w Strasburgu, przekonując, że orzeczenie nakazujące im oddanie dziecka biologicznej matce narusza ich prawo do życia rodzinnego (art. 8 konwencji).
ETPC podkreślił, że polski sąd okręgowy podjął decyzję po przeanalizowaniu tego, która opcja leży w najlepszym interesie dziecka. I chociaż przyjęte przez niego rozwiązanie może na krótką metę spowodować cierpienie chłopca, to przyczyni się do unormowania jego sytuacji i uniknięcia problemów emocjonalnych w przyszłości. Zwłaszcza że dziecko miało siedem lat i jeszcze nie było zbyt późno, aby dać biologicznym rodzicom szansę. Jak zaznaczył trybunał strasburski, przed polskimi sądami stanęło szczególnie delikatne zadanie, ale co do zasady właściwie wyważyły interesy skonfliktowanych stron i wyczerpująco przeanalizowały wszystkie argumenty. Nie można zatem dopatrzyć się w tej sprawie naruszenia konwencji.

orzecznictwo

Decyzja ETPC z 22 maja 2018 r. w sprawie Antkowiak przeciwko Polsce (skarga nr 27025/17). www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia