Sąd Najwyższy uchylił uchwały blokujące asesorom objęcie obowiązków sędziowskich. Jego zdaniem Krajowa Rada Sądownictwa, podejmując takie decyzje, naruszyła przepisy.
Jak powoływani są asesorzy / Dziennik Gazeta Prawna
Ani niechlujstwo ustawodawcy, ani nawet popełnienie wykroczeń przez kandydata – żaden z tych argumentów nie był w stanie przekonać Sądu Najwyższego, że stara Krajowa Rada Sądownictwa miała rację, stając asesorom na drodze do podjęcia czynności orzeczniczych.
KRS naruszyła prawo
Spór między Krajową Radą Sądownictwa a Ministerstwem Sprawiedliwości i samymi zainteresowanymi wybuchł po tym, jak organ ten w listopadzie zeszłego roku sprzeciwił się powierzeniu obowiązków sędziowskich wszystkim 265 asesorom mianowanym przez Zbigniewa Ziobrę. Rada twierdziła, że musiała tak zrobić, gdyż w aktach osobowych nie było zaświadczeń lekarskich i psychologicznych kandydatów, część z nich była karana, a niektórzy nie spełnili wymogów do sprawowania urzędu asesora. Z kolei ministerstwo zarzucało radzie, że to jedynie preteksty, gdyż część jej ówczesnych członków od początku zamierzała zrobić wszystko, aby zablokować powrót asesorów do sądów.
Po tym, jak sprawa nabrała medialnego rozgłosu, KRS postanowiła spotkać się z asesorami i ustaliła, że ci, którzy dostarczą brakującą dokumentację, mogą liczyć na ponowne rozpatrzenie ich sprawy. W efekcie rada uchyliła uchwały wyrażające sprzeciw w stosunku do 252 osób. Ci, którzy nie znaleźli się w tym gronie, nie poddali się i złożyli odwołania do Sądu Najwyższego. A ten przychylił się do ich argumentacji i uchylił decyzję rady.
W jednej ze spraw KRS przekonywała, że nie może zgodzić się na podjęcie przez kandydata obowiązków sędziego, gdyż ten nie ukończył Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury. Miał on za sobą tzw. starą aplikację prowadzoną przez ośrodki sądowe oraz zdany egzamin sędziowski. A o takich osobach ustawodawca najwyraźniej zapomniał, wprowadzając instytucję asesora sądowego. Nie znowelizował bowiem prawa o ustroju sądów powszechnych, które jasno stanowi, że asesorami mogą być tylko absolwenci KSSiP. Jednak, jak zauważa SN w uzasadnieniu wyroku uchylającego uchwałę KRS, do osób, które ukończyły stary typ aplikacji, odnosi się wiele przepisów proceduralnych, które zostały wprowadzone wspomnianą nowelizacją. I choć SN skrytykował ustawodawcę za takie niechlujstwo legislacyjne, to jednocześnie uznał, że KRS interpretując przepisy, powinna była zastosować takie reguły kolizyjne, które odpowiadałyby racjonalnemu ustawodawcy. A ten ewidentnie chciał umożliwić osobom, które nie skończyły KSSiP, ale ukończyły poprzedni typ szkolenia i zdały egzamin sędziowski, pełnienie obowiązków asesora. Dlatego też SN stwierdził, że stanowisko KRS, zgodnie z którym osoby takie nie spełniają warunków do mianowania asesorem sądowym, naruszało przepisy (sygn. akt III KRS 4/18).
– Procedura wyboru asesorów była dla rady, jak i dla wszystkich uczestników tego postępowania, procedurą nową. Przepisy jej dotyczące zostały napisane niechlujnie, pozostawiały wiele wątpliwości interpretacyjnych – tłumaczy sędzia Sławomir Pałka, który był członkiem KRS, kiedy zapadały decyzje względem asesorów. I choć zaznacza, że nie ma zamiaru krytykować orzeczeń SN, to jednak nie może zgodzić się z wnioskiem, że rada w jakikolwiek sposób naruszyła prawo, odmawiając votum konkretnemu asesorowi.
– Po to bowiem jest SN, żeby w sytuacjach wątpliwych przecinać rozbieżności swoim władczym, ostatecznym rozstrzygnięciem. Tak też się stało tym razem i dzięki temu wyznaczone zostały kryteria i sposób rozumienia przepisów na przyszłość – kwituje sędzia.
Z rozstrzygnięć SN podjętych w sprawach asesorów zadowolone jest za to Ministerstwo Sprawiedliwości.
– Sąd Najwyższy podszedł do tej kwestii w sposób zdroworozsądkowy. Ważył uchybienia w procedurze, na jakie wskazywała KRS, i zastosował prawidłowe proporcje. Wszystkie wątpliwości wyrażane przez radę były bowiem albo nieistotne, albo łatwo pomijalne – mówi Łukasz Piebiak, wiceminister sprawiedliwości. Jego zdaniem od początku jasne było, że ratio legis nowelizacji było takie, aby dopuścić do pełnienia urzędu asesora osoby, które ukończyły starą aplikację i zdały egzamin sędziowski.
Zbyt surowa kara
W kolejnej przegranej sprawie rada wskazywała, że kandydat nie nadaje się do zawodu asesora, gdyż jest sprawcą sześciu wykroczeń drogowych, a więc nie spełnia wymogu nieskazitelnego charakteru. Osoba ma na koncie m.in. niestosowanie się do znaków i sygnałów drogowych, przekroczenie prędkości czy też spowodowanie kolizji drogowej.
– Rada zawsze starała się, aby do sądów trafiały osoby wypełniające w najwyższym stopniu kryteria niezbędne dla jak najlepszego wypełniania obowiązków sędziowskich. W interesie społeczeństwa jest przecież, by do sądów trafiali najlepsi prawnicy – kwituje krótko Sławomir Pałka.
Sąd Najwyższy jednak uznał, że rada potraktowała kandydata zbyt surowo. Po pierwsze wskazał, że dokonywana przez KRS ocena nie może być li tylko formalna, zwłaszcza gdy chodzi o taką cechę, jak nieskazitelny charakter. „Nie powinna sprowadzać się do arytmetycznego zsumowania ilości prawem zabronionych zachowań” – czytamy w uzasadnieniu wyroku (sygn. akt III KRS 3/18). Sąd podkreślił, że KRS powinna była wziąć pod uwagę to, że waga popełnionych przez kandydata wykroczeń nie była znaczna. Co więcej, prognoza w odniesieniu do tej osoby była pozytywna, co wynikało m.in. z opinii patronów praktyk i stażu czy też uzyskanych wyników na egzaminach.
SN zwrócił również uwagę na to, że wyrażenie sprzeciwu przez radę, z racji skutków, jakie wywołuje, może być zestawione z karą dyscyplinarną, jaką jest złożenie sędziego z urzędu. SN odwołał się więc do orzecznictwa dyscyplinarnego. A to stoi na stanowisku, że popełnienie wykroczeń drogowych nie skutkuje złożeniem sędziego z urzędu. Ta kara bowiem, jak podkreśla SN, „jako najsurowsza z kar dyscyplinarnych, powinna być wymierzana za bardzo ciężkie przewinienia dyscyplinarne, w sytuacji skumulowania się okoliczności obciążających o charakterze podmiotowym i przedmiotowym, gdy zarzucone przewinienie dyscyplinarne cechuje najwyższy stopień winy i społecznej szkodliwości”.
– Z rozumowaniem SN należy się zgodzić w całej rozciągłości. Odebranie bowiem osobie, która jest świetnie przygotowana i która dobrze rokuje na przyszłość, szansy na pełnienie urzędu asesora, a w przyszłości być może i sędziowskiego, tylko dlatego, że w przeszłości zdarzyło jej się popełnić kilka drobnych wykroczeń drogowych, byłoby zbyt surową sankcją – uważa wiceminister Piebiak.