Leszek Mazur, nowy przewodniczący KRS, podkreśla, że w pracy sędziego pociąga go niezależność. W niezależność rady wybranej przez polityków wielu jednak wątpi.
Profesjonalny, wyważony, rzeczowy – tak o Leszku Mazurze, sędzi Sądu Okręgowego w Częstochowie, mówią ci sędziowie, którzy go znają. Tych jednak nie jest zbyt wielu, gdyż jeszcze przed dwoma tygodniami nowy przewodniczący Krajowej Rady Sądownictwa był postacią nieznaną szerszemu środowisku. Do tej pory bowiem nie pełnił żadnej istotnej funkcji w sądownictwie.
Dziennik Gazeta Prawna
Brak doświadczenia widoczny był zaraz po wyborze sędziego Mazura na przewodniczącego KRS, do czego doszło na posiedzeniu 27 kwietnia. Wówczas to nowy szef rady, zabierając głos, kilkakrotnie przekręcił nazwę organu, któremu szefuje (mówił „Krajowa Rada Sądownicza”). Co więcej, po dokonaniu wyboru wiceprzewodniczących usunął się w cień i oddał stery dalszych obrad jednemu z nich – Wiesławowi Johannowi, przedstawicielowi prezydenta.
Mimo to Maciej Mitera, rzecznik prasowy KRS, nie ma wątpliwości, że sędzia Mazur poradzi sobie w roli przewodniczącego organu, który ma stać na straży niezawisłości sędziów i niezależności sądów.
– To odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu. Jest niezwykle pracowity, a przy tym potrafi wyciszać konflikty i studzić emocje, co w obecnej sytuacji jest niezwykle ważne – zapewnia rzecznik rady. Maciej Mitera zastrzega, że wcześniej nie znał się bliżej z nowym przewodniczącym KRS. Dodaje jednak, że ma wielu znajomych z sądów apelacji, w której sędzia Mazur orzeka, i ci zawsze wypowiadają się o nim w samych superlatywach.
– Słuchając tych opowieści, doszedłem do wniosku, że byłbym bardzo zadowolony, gdyby przewodniczący tak właśnie prowadził prace rady, jak prowadzi rozprawy. Pełny profesjonalizm, fachowość, merytoryczność, rzeczowość to określenia, które najlepiej oddają charakter sędziego Leszka Mazura – podkreśla Mitera.
Problem jednak w tym, że tak naprawdę do niedawna niewielu sędziów potrafiło powiedzieć, kim jest Leszek Mazur. I to także tych, którzy orzekają razem z nim w apelacji katowickiej.
– Nie miałem pojęcia, kim jest sędzia Mazur. Nie potrafię powiedzieć, czy i ewentualnie jakie ma zasługi poza tym, że w sposób nienaganny wykonuje obowiązki sędziowskie. Nie słyszałem, aby działał np. na rzecz rozwoju samorządu sędziowskiego – mówi Krystian Markiewicz, sędzia Sądu Okręgowego w Katowicach oraz prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”.
Inni pytani sędziowie także nie potrafili powiedzieć czegoś więcej o Mazurze.
Iustitia była jedną z wielu organizacji sędziowskich, które bardzo krytycznie wypowiadały się na temat nowego sposobu wyłaniania sędziów do KRS. Apelowano, aby nie brać udział w procedurze, która zdaniem stowarzyszenia jest niezgodna z konstytucją. Tych, którzy mimo to zdecydowali się na start w wyborach do KRS, zaczęto nazywać politycznymi nominatami.
Tego typu krytyka wyraźnie nie robi wrażenia na nowym przewodniczącym rady.
– Tych najbardziej agresywnych form staram się po prostu nie zauważać w myśl zasady „co z oczu, to z serca”. Jeżeli zaś chodzi o głosy krytyczne odnoszące się do kwestii merytorycznych, to traktuję je jako naturalny element debaty społecznej. Każdy ma przecież prawo wyrażać własne zdanie – zapewnia przewodniczący Mazur. Dodaje zresztą, że ta zmasowana krytyka wyrażana przez środowisko sędziowskie miała niemały wpływ na... jego decyzję o wystartowaniu w wyborach do KRS.
– Każda akcja wywołuje reakcję. Zrobiłem to trochę z przekory, gdyż uważam, że sędzia zawsze powinien stać nieco z boku i nie może płynąć z głównym nurtem. Uważam również, że wymiar sprawiedliwości wymaga zmian, podczas gdy środowisko sędziowskie, w tym także poprzednia KRS, zmianom się sprzeciwiało – wskazuje nowy przewodniczący KRS.
Sędzia Mazur nie ukrywa, że nie spodziewał się, że do wyborów zgłosi się jedynie 18 kandydatów.
– Zupełnie inne szanse na wybór, a co dopiero na zostanie przewodniczącym KRS, ma się wówczas, gdy startuje kilkuset sędziów, a zupełnie inne, gdy kandydatów jest zaledwie kilkunastu. Można więc powiedzieć, że sporą rolę odegrał przypadek – przyznaje.
O tym, że chce zostać prawnikiem, przewodniczący KRS wiedział już w szkole podstawowej. Zresztą trudno się dziwić, skoro spora część rodziny Leszka Mazura zawodowo para się prawem.
– Moja ciotka wykonywała zawód radcy prawnego, mój ojciec był prokuratorem. Nieraz zabierał nas ze sobą, widzieliśmy pracę prawnika od strony praktycznej, przez co późniejszy wybór studiów i zawodu był bardziej świadomy, a nie przypadkowy – opowiada sędzia Mazur.
Okazało się to na tyle atrakcyjne, że nie tylko on zdecydował się na karierę za sędziowskim stołem. Tę samą drogę wybrał jego brat, który obecnie stoi na czele katowickiego sądu apelacyjnego. Swego czasu media w sensacyjnym tonie informowały zresztą o tym, że próbował on zdobyć u swojego podwładnego poparcie dla kandydatury brata do Krajowej Rady Sądownictwa.
Mimo że sędziom, którzy zdecydowali się zasiadać w radzie, której skład w dużej mierze ustalają politycy, zarzuca się brak niezależności, przewodniczący rady podkreśla, że to właśnie ona najbardziej pociąga go w zawodzie sędziego.
– Lubię stać trochę z boku, pełnić funkcję obserwatora niezwiązanego z żadną ze stron sporu. To pewnie wynika z mojej natury introwertyka i jest mi bardzo pomocne w codziennej pracy – dodaje sędzia Mazur.
Zapewne także z tego powodu poza niezgodą na działanie obecnej KRS w sporej części środowiska nie słychać żadnych konkretnych zarzutów wobec samego sędziego Mazura.