Nie ma już organu, który mógłby ocenić, czy wybór Julii Przyłębskiej na szefa trybunału odbył się zgodnie z procedurą. To efekt linii orzeczniczej, jaką przyjęły sądy administracyjne
Kalendarium rządów Julii Przyłębskiej w trybunale / Dziennik Gazeta Prawna
O tym, że Naczelny Sąd Administracyjny oraz warszawski wojewódzki sąd administracyjny ignorują problem z umocowaniem obecnego prezesa Trybunału Konstytucyjnego, pisaliśmy już na początku lutego br. Ostatnio jednak zapadło orzeczenie, po którym sytuacja robi się klarowna – sądownictwo administracyjne nie będzie badać, czy Julia Przyłębska jest prawidłowo wybranym szefem TK.
„Naczelny Sąd Administracyjny uznał złożone na rozprawie pełnomocnictwo (udzielone radcy prawnemu przez Julię Przyłębską – przyp. red.) za skuteczne, gdyż do właściwości tego Sądu nie należy rozstrzyganie o ważności wyboru określonej osoby na stanowisko Prezesa Trybunału Konstytucyjnego” – czytamy w uzasadnieniu opublikowanego w połowie marca wyroku NSA (sygn. akt I OSK 657/16).
Zdaniem ekspertów oznacza to, że w państwie nie ma już żadnego organu, który byłby władny ocenić zgodność z prawem procedury wyboru Julii Przyłębskiej na prezesa TK.
– Nie widzę innej ścieżki, na której można by było dokonać takiego badania – stwierdza dr Ryszard Balicki, konstytucjonalista z Uniwersytetu Wrocławskiego.
Zaznacza przy tym, że w innych sprawach, w których nie chodzi o umocowanie do występowania przed sądem prezesa TK, lecz innych organów, sądy administracyjne nie mają wątpliwości co do swojej kognicji i bez problemu rozstrzygają tego typu wątpliwości.
Przypomnijmy: pierwszym, który stwierdził, że coś może być nie tak z wyborem Julii Przyłębskiej na prezesa Trybunału Konstytucyjnego, był warszawski sąd apelacyjny. O rozwianie wątpliwości zwrócił się do Sądu Najwyższego. Wskazywał m.in., że nie została podjęta uchwała zgromadzenia ogólnego sędziów TK o przedstawieniu kandydatów na prezesa TK prezydentowi, a w zgromadzeniu, które dokonywało wyboru władz trybunału, nie wzięli udziału wszyscy sędziowie, którzy złożyli ślubowanie prezydentowi. SN jednak umył ręce w tej sprawie i z powodów proceduralnych odmówił odpowiedzi na pytania warszawskiego sądu.
– Cała ta sytuacja pokazuje, w jakim absurdzie prawnym znalazło się nasze państwo. Nikt przecież nigdy nie zakładał, że dojdzie do kryzysu z powodu błędów w wyborze prezesa jednego z konstytucyjnych organów. Taka sytuacja jeszcze dwa lata temu była kompletnie nie do przewidzenia – kwituje Balicki.
Wygląda więc na to, że sprawa prawidłowości wyboru Julii Przyłębskiej na szefa TK pozostanie nierozstrzygnięta. Jednak zwycięstwo przed NSA obecnej prezes TK było tylko połowiczne. W tym samym orzeczeniu bowiem sąd oddalił jej skargę, w której trybunał bronił nieujawniania kwot wynagrodzeń wynikających z umów o dzieło i zlecenia, jakie TK zawarł w 2014 r. W skardze argumentowano, że jawność wynagrodzenia konkretnych osób fizycznych z tytułu umów cywilnoprawnych podlega ograniczeniu ze względu na ochronę prywatności. NSA nie uznał tych racji.
„W ocenie Naczelnego Sądu Administracyjnego brak jest podstaw do przyjęcia, że ujawnienie wysokości wynagrodzenia konkretnej osoby za wykonanie usługi jak w niniejszej sprawie, tj.: prowadzenie dokumentacji w wydziale księgowym TK, redakcja i korekta opinii prawnych, (...) czy napisanie artykułu na zamówienie organu, w sposób nieuprawniony wkracza w sferę prywatności tej osoby” – czytamy w uzasadnieniu orzeczenia.
Wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego jest istotny, gdyż, jak już pisaliśmy na łamach DGP, TK coraz częściej odmawia udostępniania informacji na temat swojej działalności. Jak jednak widać, sądy administracyjne w tego typu sporach coraz śmielej opowiadają się za jawnością życia publicznego.