Sam fakt, że za znęcanie się nad zwierzętami przewidziano relatywnie niską karę, nie może być podstawą warunkowego umorzenia postępowania z powodu znikomej szkodliwości społecznej – uznał Sąd Okręgowy w Elblągu.
Zarzuty dotyczyły znęcania się nad psem rasy yorkshire terrier. Postawiono je mężczyźnie, który kupił zwierzę z myślą o dzieciach. Te jednak szybko straciły nim zainteresowanie, a ojciec sam nie zamierzał zajmować się psem. Oddał go znajomej, która jednak także nie zapewniła psu opieki (ona również była oskarżona w tej sprawie). Postępowanie wszczęto po zawiadomieniu, jakie wpłynęło od fundacji walczącej o prawa zwierząt. Nie chodziło przy tym o bicie psa, tylko o brak opieki nad nim. York był zaniedbany, a przede wszystkim nieleczony. Choć wymagał opieki weterynaryjnej, nie zapewniono mu jej. Nie był również szczepiony.
„Zwierzę miało pełnić rolę jedynie swoistej «atrakcji», z którą jednak z oczywistych względów wiążą się koszty nie tylko pożywienia i pielęgnacji, ale także leczenia i obowiązkowego szczepienia. Z powinności leczenia psa nie wywiązało się oboje oskarżonych” – podkreślił sąd pierwszej instancji, uznając – podobnie jak dzisiaj już większość sądów w Polsce – że sam brak opieki należy potraktować jako znęcanie się nad zwierzęciem, o którym mowa w art. 25 ust. 1a ustawy o ochronie zwierząt (t.j. Dz.U. z 2017 r., poz. 1840 ze zm.). Jednocześnie jednak doszedł do wniosku, że zachodzą okoliczności uprawniające do warunkowego umorzenia postępowania na okres dwóch lat z powodu niskiej szkodliwości społecznej czynu. Co ważne, w uzasadnieniu wyroku nie skupił się na samym czynie oskarżonych ani też na tym, czy rokują poprawę, a raczej na tym, że znęcanie się nad zwierzętami jest zagrożone niską karą.
Sąd drugiej instancji, uchylając wyrok i przekazując sprawę do ponownego rozpoznania, podkreślił, że ocena karygodności dotyczy konkretnego zindywidualizowanego czynu i sam fakt, że jest on zagrożony karą maksymalną dwóch lat więzienia, nie może tłumaczyć warunkowego umorzenia postępowania. W przeciwnym razie każdy czyn zagrożony niską sankcją można by uznać za charakteryzujący się znikomym stopniem społecznej szkodliwości.
„Sąd pierwszej instancji nie nadał zatem należnej wagi dobru chronionemu normą art. 35 ust. 1a ustawy o ochronie zwierząt, jakim jest wolność zwierząt od cierpień powodowanych zachowaniem ustawowo określanym jako znęcanie oraz ochrona zwierząt – jako istot żywych zdolnych do odczuwania cierpienia przed niewłaściwym traktowaniem ze strony człowieka” – podkreślono w opublikowanym niedawno uzasadnieniu wyroku Sądu Okręgowego w Elblągu.
O znikomym stopniu szkodliwości czynu miał, zdaniem sądu pierwszej instancji, świadczyć brak świadomości oskarżonych co do konieczności leczenia psa. Tyle że rozwijającej się choroby nie leczono przez rok, a narośl na brzuchu psa była już tak duża, że w ostatnim stadium utrudniała mu nawet poruszanie. Zdaniem sądu wyższej instancji już sam ten fakt wyklucza przyjęcie tezy o braku świadomości. Cierpienie psa było bowiem ewidentne.
W pierwszej instancji nie przeanalizowano też w sposób należyty motywacji oskarżonych. Sąd poprzestał na stwierdzeniu, że postąpili oni wbrew prawu, bez głębszej analizy sytuacji, uznając, że skoro karmią zwierzę i trzymają je w domu, to wystarczająco się nim opiekują. Tymczasem zdaniem drugiej instancji już samo uznanie oskarżonych za winnych znęcania się nad zwierzęciem jest tożsame z przyjęciem winy umyślnej w postaci zamiaru bezpośredniego. Co więcej, wina ta była znaczna.
„To, że oskarżeni zaniechali leczenia psa mającego wyraźne symptomy choroby utrudniającej zwierzęciu nawet poruszanie się i działali w zamiarze bezpośrednim – skutecznie podważa przyjęte założenia, iż ich czyny cechują się nieznacznym stopniem winy” – podkreślono w uzasadnieniu wyroku.
ORZECZNICTWO
Wyrok Sądu Okręgowego w Elblągu z 14 grudnia 2017 r., sygn. akt VI Ka 510/17.