74 proc. ustaw uchwalonych przez Sejm było tak dobrych, że izba refleksji nie wniosła do nich nawet jednej poprawki. To rekord od 1991 r.
„Jeśli weźmie się pod uwagę obecne zawrotne tempo prac nad ustawami w Sejmie, wydaje się mało prawdopodobne, że brak uwag Senatu do projektów ustaw wynika z faktu, że jakość prawna i merytoryczna tych projektów w ostatnim czasie tak mocno się poprawiła. Wydaje się, że wynika to raczej z coraz większego pośpiechu w procesie legislacyjnym” – czytamy w raporcie „Barometr stabilności otoczenia prawnego w polskiej gospodarce” autorstwa firmy audytorsko-doradczej Grant Thornton. Jej eksperci po raz kolejny sprawdzili, ile nowych aktów prawnych powstaje rocznie oraz w jakim trybie.
To właśnie tempo procesu legislacyjnego budzi największe zdumienie. W przypadku 40 proc. ustaw w Sejmie po pierwszym czytaniu nie odbywają się prace w komisjach. W 70 proc. przypadków nie ma ich po drugim czytaniu. Ustawa szybko trafia do Senatu, który nie ma zastrzeżeń. Akt do podpisania otrzymuje więc prezydent. Średni czas oczekiwania ustawy na podpis wynosił w 2017 r. zaledwie 12 dni. Oznacza to, że Andrzej Duda zastanawia się dwukrotnie krócej niż prezydenci Aleksander Kwaśniewski oraz Lech Kaczyński. A do podpisania dostaje znacznie więcej. W 2017 r. w życie weszło 27 118 stron maszynopisu nowych aktów prawnych. Autorzy raportu wyliczają, że aby je wszystkie przeczytać, trzeba by poświęcać sprawie ponad 3,5 godziny każdego dnia roboczego.
Ale sytuacja i tak się poprawiła w porównaniu do 2016 r. W 2017 r. przyjęto bowiem o 15 proc. mniej przepisów niż w poprzednim roku.
– Przepisy są zmieniane i dodawane w tak ogromnym pędzie, że nikt nie jest w stanie z uwagą ich śledzić, nie mówiąc już o rozumieniu wdrażanych zmian, ich analizie i dostosowywaniu się do nich. To oznacza, że polscy obywatele i polskie firmy, zwłaszcza te mniejsze, są systemowo narażeni na ryzyko łamania prawa – twierdzi Tomasz Wróblewski, partner zarządzający Grant Thornton.
Przyczyny kiepskiej legislacji na łamach DGP jeszcze przed objęciem rządów przez Prawo i Sprawiedliwość wyjaśniał poseł Stanisław Piotrowicz. Jego zdaniem poprzednicy ugrzęźli w legislacyjnym bagnie, gdyż przyjmowali zbyt wiele ustaw, w procesie ich uchwalania pomijano etap konsultacji, a Senat stał się upartyjnioną maszynką do akceptowania działań Sejmu.