Od 4 maja 2017 r., a więc od wejścia w życie zmian w przepisach, które pozwoliły ministrowi sprawiedliwości dokonywać dowolnych zmian na stanowiskach dyrektorów sądów i ich zastępców, do 7 lutego br. z pracą pożegnało się 51 osób. Taką informację podaje w odpowiedzi na interpelację jednego z posłów Michał Wójcik, wiceminister sprawiedliwości.
Z pisma wynika, że stanowiska straciło 49 dyrektorów i dwóch wicedyrektorów. Przy czym zaznaczono, że w 24 przypadkach było to związane ze złożoną rezygnacją. Jeżeli zaś chodzi o powoływanie, to w ciągu ostatnich dziewięciu miesięcy minister sprawiedliwości skorzystał z przysługującego mu uprawnienia 46 razy. Zatrudnił 44 nowych dyrektorów i dwóch nowych zastępców dyrektorów.
Przepisy pozwalające bez przeprowadzania żadnego konkursu zatrudniać i zwalniać menedżerów sądowych od początku budziły kontrowersje. Krytycy podkreślali m.in., że nie wiadomo, jakimi kryteriami powinien się kierować szef resortu sprawiedliwości podejmując decyzje. Wskazywali również, że przepisy nie wymagają, aby minister uzasadniał swoje wybory. Wątpliwości budziło także usunięcie z przepisów enumeratywnych przesłanek mówiących o tym, kiedy można było zakończyć współpracę z sądowym menedżerem. Co więcej, po zmianach dyrektorzy przestali podlegać prezesom sądów – ich zwierzchnikiem służbowym został MS.
Resort tłumaczył jednak, że zmiany były konieczne, gdyż to minister sprawiedliwości jest dysponentem części budżetu odpowiadającej funkcjonowaniu sądów, a to z kolei powoduje, że musi on mieć zwierzchnictwo służbowe nad dysponentami budżetu niższego szczebla, czyli dyrektorami.