Sąd Najwyższy nie zdecydował wczoraj, czy postępowanie kasacyjne w sprawie dotyczącej Mariusza Kamińskiego, obecnego koordynatora ds. służb specjalnych oraz trzech innych osób wchodzących swego czasu w skład kierownictwa Centralnego Biura Antykorupcyjnego, powinno nadal się toczyć. Skład rozpatrujący wniosek o podjęcie zawieszonego procesu uznał, że nie jest do tego właściwy. Jednocześnie zwrócił sprawę przewodniczącemu wydziału, aby ten przekazał wniosek składowi SN wyznaczonemu do rozpoznania kasacji.
Przypomnijmy: sprawa budząca wiele kontrowersji, została przez SN zawieszona w związku z wszczęciem postępowania przed Trybunałem Konstytucyjnym o rozstrzygnięcie sporu kompetencyjnego między prezydentem RP a Sądem Najwyższym na wniosek marszałka Sejmu RP. Pretekstem skierowania tego wniosku była uchwała SN w składzie siedmiu sędziów (sygn. akt I KZP 4/17). Stwierdzono w niej, że prezydent, stosując prawo łaski przed wydaniem prawomocnego orzeczenia (tak było w przypadku Mariusza Kamińskiego i pozostałych oskarżonych), przekroczył przysługującą mu na mocy konstytucji prerogatywę. Na poparcie tej tezy przywołał wiele argumentów, z którymi nie zgodził się zarówno marszałek Sejmu, jaki i sam prezydent. Na razie TK nie zajął się jeszcze tą sprawą.
Mimo to oskarżyciele posiłkowi postanowili zwrócić się do SN z wnioskiem o podjęcie zawieszonego postępowania. Jak bowiem uznali, „brak dążenia do realizacji celów postępowania karnego wymienionych w art. 2 k.p.k. podważa sens procesu karnego, niszczy poczucie równości prawa, zagrażając w ten sposób podstawom funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości”. Przywołany przepis kodeksu postępowania karnego mówi o celach tego postępowania, którymi są m.in. wykrycie sprawcy przestępstwa i pociągnięcie go do odpowiedzialności, czy też ochrona uwzględnionych prawnie interesów pokrzywdzonego.
SN nie odniósł się jednak wczoraj do argumentów wnioskujących. Uznał bowiem, że to nie on powinien ich wniosek rozpatrywać, a ten konkretny skład, do którego trafiła kasacja oskarżycieli posiłkowych. Jak tłumaczył, podejmowanie decyzji co do dalszego toku sprawy, w tym właśnie podjęcia zawieszonego postępowania, w sposób immanentny związane jest z rozpoznaniem sprawy. „Możliwość przekazania zagadnień incydentalnych do rozstrzygnięcia innemu składowi sądu jest ograniczona wyłącznie do kwestii, które nie determinują biegu postępowania ani też nie przesądzają treści zapadających w tym postępowaniu rozstrzygnięć. Odmienna interpretacja pozwalałaby na wpływanie na bieg postępowania wbrew woli składu właściwego do merytorycznego rozpoznania sprawy” – czytamy w uzasadnieniu postanowienia. Powołano się przy tym na art. 45 ust. 1 konstytucji, który mówi o prawie do właściwego sądu. Prawo to konkretyzuje się m.in. właśnie w decyzji o ukształtowaniu danego składu sądu. Dlatego też nie może być on kształtowany w sposób arbitralny. Co więcej, jak podkreślono w uzasadnieniu, nie można ograniczać kompetencji sądu właściwego do rozpoznania sprawy przez przekazywanie innemu składowi decyzji co do toku postępowania.
Dlaczego więc wniosek nie trafił od razu do właściwego składu? Za ten stan rzeczy odpowiedzialny jest automatyczny algorytm przydzielania spraw obowiązujący w SN.
ORZECZNICTWO
Postanowienie Sądu Najwyższego z 24 stycznia 2018 r., sygn. akt II KK 313/16.