We wtorek ministerstwo środowiska przedstawi zmiany do Prawa łowieckiego - zadeklarował w piątek szef resortu środowiska Henryk Kowalczyk. Zmiany mają dotyczyć m.in. odległości od budynków mieszkalnych, w której myśliwi mogą prowadzić polowania.

W piątek w siedzibie resortu środowiska z inicjatywy Kowalczyka odbyło się spotkanie konsultacyjne dotyczące zmian w Prawie łowieckim. Brali w nim udział przedstawiciele: rolników oraz ministerstwa rolnictwa, środowisk ekologicznych, Polskiego Związku Łowieckiego, posłowie oraz nowy szef Lasów Państwowych Andrzej Konieczny.

Minister środowiska zadeklarował na spotkaniu jak i na briefingu prasowym, że resort przygotuje zmiany do nowelizowanej obecnie ustawy Prawo łowieckie. Mają zostać one przedstawione we wtorek.

"Po dzisiejszym spotkaniu Ministerstwo Środowiska na pewno zarekomenduje pewne rozwiązania, pewne poprawki do tej ustawy. Mam nadzieję, że będą one rozwiązaniem kompromisowym dla wszystkich środowisk" - powiedział Kowalczyk.

Minister dodał, że zna poprawki strony obywatelskiej do noweli Prawa łowieckiego i niektóre z nich są racjonalne. Ekolodzy i obrońcy zwierząt od lat postulują m.in. wprowadzenie zakazu udziału dzieci w polowaniach, czy używania amunicji ołowianej przez łowczych. Chcą również zwiększenia odległości od zabudowań mieszkalnych, w której myśliwi mogą prowadzić polowania. W obecnym prawie jest to 100 metrów od domów i 500 metrów od miejsc, gdzie odbywają się zgromadzenia publiczne.

Kowalczyk pytany na konferencji, czy w proponowanych przez MŚ rozwiązaniach znajdą się przepisy dotyczące zwiększenia tej odległości, zadeklarował, że tak.

"Takiej bezpiecznej odległości na 100 proc. się nie da ustalić (...) Trzeba gdzieś tę odległość wywarzyć. Nie twierdzę, że odległość 100 metrów jest dobra. Będziemy starali się podwyższyć tę odległość, ale na tyle, by nie wyłączyć całych obszarów" - powiedział.

Minister zwrócił uwagę, że określenie tej odległości na 500 metrów - tak jak chcą tego ekolodzy - w praktyce ograniczałoby możliwość polowań tylko do dużych kompleksów leśnych.

Biorący udział w spotkaniu, wiceminister rolnictwa Rafał Romanowski podkreślił, że oczekuje "bardzo pilnego procedowania Prawa łowieckiego". Wskazał, że jest to związane m.in. z koniecznością skutecznej walki z afrykańskim pomorem świń (ASF). Jego zdaniem nowe prawo musi też rozwiązać ostatecznie kwestię odszkodowań łowieckich. Obecnie szkody szacowane są przez samych myśliwych, co często wywołuje konflikty z rolnikami, którzy twierdzą, że odszkodowania nie rekompensują strat, jakie ponieśli w związku z aktywnością dziko żyjących zwierząt, głównie dzików.

Kowalczyk przyznał, że obecne Prawo łowieckie jak i jego nowelizacja, budzi wiele emocji. Zwrócił uwagę, że związane jest to z tym, że ścierają się różne, często sprzeczne interesy rolników, ekologów i myśliwych.

Biorący udział w piątkowym spotkaniu przewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych Rolników i Organizacji Rolniczych (OPZZRiOR) Sławomir Izdebski ocenił, że obowiązujące przepisy są przestarzałe, a nowela tego Prawa "jest antypolska, antyrolnicza i antymyśliwska". Rolnicy dodawali, że obowiązujące prawo praktycznie wywodzi się z czasów dekretu Bieruta.

Zdaniem Izdebskiego obowiązujący system odszkodowań łowieckich się nie sprawdza, ponieważ nie pokrywa strat, jakie ponoszą rolnicy.

Izdebski za nieskuteczny uznał nadzór nad myśliwymi, ponieważ de facto nikt nie może ich zdyscyplinować do wykonywania planów łowieckich. Jego zdaniem to spowodowało rozprzestrzenienie się ASF - choroba w 2017 r. przekroczyła Wisłę.

Jedna z przedstawicielek rolników mówiła też, że prawo do polowania powinno być powiązane z prawem do ziemi. Dodawała, że Lasy Państwowe powinny np. dzierżawić grunty w drodze przetargów dla myśliwych.

Strona obywatelska, czyli przedstawiciele ekologów i obrońców zwierząt, przedstawiała swoje dotychczasowe propozycje zmian w Prawie łowieckim. Nie są one nowe, ponieważ dyskusja nad zmianą prawa trwa de facto od 2014 roku, kiedy to Trybunał Konstytucyjny wskazał m.in. na niewłaściwą ochronę praw właścicielskich w obecnych uregulowaniach. Wskazał na potrzebę wprowadzenia konsultacji z prywatnymi właścicielami gruntów podczas tworzenia obwodów łowieckich czy w czasie polowań na ich terenie. TK dał wówczas 18 miesięcy na zmianę przepisów, ale do tej pory ich nie zmieniono.

Tomasz Zdrojewski z koalicji "Niech żyją" podkreślał, że właściciele nieruchomości powinni mieć skuteczne narzędzie do wyłączania swoich terenów z obwodów łowieckich. Ekolodzy sprzeciwiają się propozycji, by to przed sądem właściciele musieli udowadniać (ze względów religijnych), że nie chcą, by łowczy polowali na ich terenie.

Takie rozwiązanie znalazło się w pierwotnym projekcie Prawa łowieckiego, które trafiło do Sejmu ponad rok temu.

Posłanka Anna Paluch (PiS) przewodnicząca podkomisji zajmującej się projektem noweli Prawa łowieckiego podkreśliła, że w trakcie prac nad nim zmieniono ten przepis. Wyjaśniła, że takie postępowanie (wyłączenie spod obwodu łowieckiego) odbywać się będzie na wniosek właściciela nieruchomości, który powoływać się będzie na "klauzulę sumienia, a nie ujawniania przekonań religijnych". Zwróciła uwagę, że takie postępowanie odbywać się będzie bez udziału PZŁ, tak by właściciel nieruchomości "nie czuł się skrępowany".

Paluch, odpowiadając rolnikom, przypomniała, że w przyjętych poprawkach do projektu znalazł się też przepis, który powoduje, że w sprawach odszkodowawczych myśliwi nie będą sędziami we własnej sprawie. Szkody ma szacować trzyosobowa komisja, w której wiodącą rolę odgrywać ma przedstawiciel gminy. Od decyzji odszkodowawczej niezadowolony rolnik będzie się też mógł odwołać do sądu.

Środowiska ekologiczne postulują ponadto, by wprowadzić m.in. zakaz polowań zbiorowych, czy dokarmiania dzikich zwierząt. Ich zdaniem ten ostatni sposób może pomóc w walce z ASF i ograniczyć szkody łowieckie w uprawach rolnych, ponieważ będzie naturalna selekcja - słabsze zwierzęta nie przeżyją zimy.

Odnosząc się do ołowianej amunicji, Cezary Wyszyński z Fundacji VIVA! sugerował, że łowczy wprowadzają rocznie do środowiska więcej ołowiu niż przemysł.

Przedstawiciele myśliwych bronili swoich racji i podkreślali, że realizując gospodarkę łowiecką, dbają o interes państwa. Zgodnie z prawem zwierzyna łowna jest własnością Skarbu Państwa.

Bartłomiej Popczyk z PZŁ zwrócił uwagę, że łowczy muszą godzić dwa światy - jeden ekologów, którzy chcieliby ograniczyć polowania, a drugi rolników, którzy najchętniej chcieliby, aby myśliwi wystrzelali wszystkie dziki, aby ograniczyć swoje straty.

Odnosząc się do postulatu ekologów dotyczącego zwiększenia odległości od domów mieszkalnych, gdzie można prowadzić polowania, podkreślił, że zwiększenie tej odległości do 500 metrów spowodowałby praktyczny zakaz polowań, również w miastach gdzie zwierzyna łowna coraz częściej się pojawia. Popczyk dodawał, że taka sytuacja nie pozwoliłaby też realizować ustawowego obowiązku związanego z redukcją dzików w ramach walki z ASF.

Myśliwi przekonywali ponadto, że zastąpienie ołowianej amunicji inną, np. śrutem z miękkiej stali powodować będzie więcej postrzałów zwierząt, z których nie będą mogły się one naturalnie wyleczyć. Przywołano tu przykład Norwegii i Wielkiej Brytanii, gdzie wycofano się z wcześniej przyjętego całkowitego zakazu korzystania ze śrutu ołowianego.

Myśliwi dodawali, że amunicja wykonywana np. z tombaku wykazuje się też większymi skłonnościami do rykoszetowania, w przeciwieństwie do ołowiu, co powoduje zwiększenie ryzyka wypadku. (PAP)