Prowadzę firmę przewozową. Ostatnio policja podczas kontroli stwierdziła, że rozmawiałem przez telefon w czasie jazdy. Tymczasem z mojego punktu widzenia sytuacja wyglądała następująco: czekałem na czerwonym świetle na skręt na skrzyżowaniu, a silnik auta nie był wtedy włączony. Zadzwonił klient w pilnej sprawie, a ponieważ nie jechałem, odebrałem. Odmówiłem przyjęcia mandatu. Sprawa ma trafić do sądu. Czy jest podstawa do ukarania, skoro nie spowodowałem zagrożenia w ruchu?
Z opisu wynika, że przedsiębiorca nie kwestionuje faktu, iż rozmawiał przez telefon. Jak jednak uważa, miał prawo odebrać telefon, bo w tym czasie silnik auta był wyłączony.
Kluczowe znaczenie w opisanej sytuacji ma art. 45 ust. 2 pkt 1 ustawy – Prawo o ruchu drogowym, w którym postanowiono, że kierującemu pojazdem zabrania się korzystania podczas jazdy z telefonu wymagającego trzymania słuchawki lub mikrofonu w ręku. W orzecznictwie sądowym podkreśla się m.in., że ustawodawca, wprowadzając powyższy zakaz, miał na uwadze, iż korzystanie z telefonu trzymanego w ręku w czasie jazdy powoduje utrudnienie wykonywania manewrów oraz rozprasza uwagę kierowcy.
W wyroku Sądu Rejonowego dla Wrocławia Śródmieścia we Wrocławiu z 5 września 2017 r. (sygn. akt VI W 1038/17) podkreślono, że: „Dyspozycja powołanego przepisu powołanej ustawy jest na tyle jednoznaczna i oczywista, że nie może ona budzić jakichkolwiek wątpliwości interpretacyjnych – ponadto przedmiotowe wykroczenie jest tzw. wykroczeniem formalnym, tj. kierujący pojazdem mechanicznym wcale nie musi (trzymając telefon komórkowy w dłoni podczas jazdy) spowodować realnego zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym”. Dalej sąd zaakcentował, że prowadzenie pojazdu na drodze publicznej przy jednoczesnym posługiwaniu się przez kierowcę telefonem komórkowym – niezależnie od intencji kierowcy – skutkuje zasadniczo poważnym zagrożeniem bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Zatem z powyższego wynika, że argument przedsiębiorcy (kierowcy), iż nie stworzył zagrożenia dla ruchu, generalnie nie będzie miał znaczenia dla przyjęcia jego winy i zapewne wymierzenia grzywny.
Podobnie krytycznie należy się odnieść do drugiego z przytoczonych argumentów, czyli rzekomo nieaktywnego silnika pojazdu z powodu oczekiwania na skręt na skrzyżowaniu. W tym miejscu warto przytoczyć fragment z uzasadnienia wyroku Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia w Warszawie z 11 kwietnia 2017 r. (sygn. akt XI W 5824/16). Zaakcentowano w nim, że: „W ocenie sądu nie sposób zgodzić się z twierdzeniem, iż kierowca pojazdu stojącego przed sygnalizatorem świetlnym wyświetlającym czerwony sygnał nie znajduje się w ruchu i nie stwarza zagrożenia, w związku z czym może korzystać z telefonu wymagającego trzymania słuchawki w ręku”. Dalej zaś podkreślono, że bezsporny jest jednak fakt, iż w okresie oczekiwania na zmianę świateł kierowca w dalszym ciągu jest kierującym, a do takiego podmiotu odnosi się wspomniany wyżej art. 45 ust. 2 pkt 1 prawa o ruchu drogowym. Zatem jeżeli dowody będą wiarygodne (w szczególności zeznania świadków, czyli funkcjonariuszy policji), z dużym prawdopodobieństwem sąd uzna przedsiębiorcę za winnego i wymierzy stosowną grzywnę. Jedyne pole manewru dla przedsiębiorcy to ocenny wymiar kwoty grzywny, ta bowiem kwestia pozostaje w gestii sądu, a istotne będą tu stopień winy, warunki sprawcy czy zachowanie po czynie.
Zgodnie z art. 97 ustawy z 20 maja 1971 r. – Kodeks wykroczeń, uczestnik ruchu lub inna osoba znajdująca się na drodze publicznej, w strefie zamieszkania lub strefie ruchu, a także właściciel lub posiadacz pojazdu, który wykracza przeciwko innym przepisom prawa o ruchu drogowym lub przepisom wydanym na jego podstawie, podlega karze grzywny do 3000 zł albo karze nagany.
Podstawa prawna
Art. 97 ustawy z 20 maja 1971 r. – Kodeks wykroczeń (t.j. Dz.U. z 2015 r. poz. 1094 ze zm.).
Art. 45 ust. 2 pkt 1 ustawy z 20 czerwca 1997 r. – Prawo o ruchu drogowym (t.j. Dz.U. z 2017 r. poz. 1260 ze zm.).