Zbigniew Ziobro, prokurator generalny (PG) złożył do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o stwierdzenie niezgodności z konstytucją części jednej z uchwał Naczelnej Rady Adwokackiej, która odnosi się do tzw. depozytu adwokackiego. Cel? Wyrugowanie tej kontrowersyjnej instytucji z polskiego prawa.
Sęk w tym, że działanie Ziobry może odnieść skutek przeciwny od zamierzonego. I zamiast ukrócić przyjmowanie depozytów przez adwokatów doprowadzi do wolnoamerykanki.
Depozyt adwokacki polega w uproszczeniu na powierzeniu swojemu pełnomocnikowi pieniędzy. Tak, by mógł on np. zapłacić kaucję w razie aresztowania klienta. Niektórzy klienci obawiają się też, że ktoś czyha na ich pieniądze, więc wolą je trzymać u prawnika. Rozsądne o tyle, że tego ostatniego wiąże tajemnica adwokacka, więc nie będzie mówił na prawo i lewo, od kogo wziął środki i ile. Zasłoni się tajemnicą też przed podmiotami państwowymi, chyba że będzie wiedział, iż pieniądze pochodzą z przestępstwa (co należy odróżniać od niezgodnych z prawem zachowań samego klienta; bez związku z wejściem w posiadanie środków). Wtedy należy współpracować.
Instytucja depozytu adwokackiego jest kontrowersyjna z dwóch powodów. Po pierwsze, uważa się, że służy do przechowywania majątku przez bandytów. I wiele wskazuje na to, że rzeczywiście czasem tak się dzieje. Sam znam przypadek, gdy osoba oskarżona o wielomilionowe wyłudzenie zdeponowała ponad milion złotych u swego prawnika. Ten o nic nie pytał, po prostu wziął pieniądze. Dla śledczych to bez wątpienia utrudnienie. I z tego względu depozyt adwokacki nie podoba się PG.
Drugi powód jest prozaiczny: instytucja ta nie jest uregulowana w polskim prawie. Część osób twierdzi, że do depozytu adwokackiego należy stosować przepisy o depozycie nieprawidłowym (art. 845 k.c.). Inni, że to po prostu umowa nienazwana, których wiele. I gdyby uznać, że depozyt adwokacki nie może istnieć, bo jest nieuregulowany w prawie, wyrugować z systemu należałoby choćby popularne umowy franchisingu.
Wydaje się, że najwłaściwsze jest uznanie umowy zawieranej między adwokatem a jego klientem polegającej na zdeponowaniu u prawnika pieniędzy właśnie za umowę nienazwaną.
W ostatnich miesiącach – za sprawą prof. Michała Królikowskiego, któremu część mediów i prokuratura zarzuciły zbytnią frywolność w przyjmowaniu depozytów od przestępców – nawet laicy dostrzegli, że depozyt adwokacki jest uregulowany w par. 6 Regulaminu wykonywania zawodu adwokata w kancelarii indywidualnej lub spółkach. PG uznał, że jeśli za niezgodną z konstytucją zostanie uznana uchwała wprowadzająca regulamin, to depozyt adwokacki odejdzie do lamusa.
To jednak nieprawda. Mówienie, że instytucja depozytu adwokackiego bierze się z regulaminu, to uproszczenie. Wspomniany par. 6 określa tylko warunki, na jakich depozyt może być prowadzony, a nie to, czy może być w ogóle prowadzony. Kluczowy par. 6 ust. 3 głosi, że „adwokat, który wchodzi w posiadanie środków finansowych należących do klienta lub do osoby trzeciej na zasadzie powiernictwa lub depozytu, ma obowiązek złożyć je na rachunku prowadzonym w banku lub innej podobnej instytucji podlegającej nadzorowi władz publicznych. Rachunek dla środków klientów powinien być oddzielony od wszelkich innych rachunków adwokata”. Wyrzucenie tego przepisu wcale nie będzie oznaczało, że depozytu adwokackiego nie można przyjmować. Oznaczać będzie jedynie, że nie będzie on już podlegał wewnątrzkorporacyjnym ograniczeniom i np. pieniądze klienta będą mogły być przechowywane wraz ze środkami kancelarii. A doprowadzenie do tego chyba nie jest celem prokuratora generalnego.
Jeśli władza uważa, że depozyt adwokacki powinien zniknąć z praktyki prawniczej – co nie jest bezsensowne, bo rzeczywiście może on ułatwiać życie przestępcom – należy w ustawie wprost wskazać, że jego prowadzenie jest zabronione. Nic nie stoi na przeszkodzie, by dodać stosowną regulację np. do prawa o adwokaturze.