Nieprecyzyjne przepisy, brak informacji i rozporządzeń to największe problemy przedsiębiorstw wodociągowo-kanalizacyjnych. Jutro obudzą się w nowej rzeczywistości.



Ogromny niepokój towarzyszy powołaniu regulatora cen za kranówkę. Wprowadza go nowelizacja z 27 października 2017 r. ustawy o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków (Dz.U. poz. 2180), która zaczyna obowiązywać od wtorku. Zgodnie z nią taryf za wodę i nieczystości nie będą już zatwierdzały gminy, ale nowy organ. Jeszcze przez kilkanaście dni tego roku zadanie to będzie powierzone prezesowi Krajowego Zarządu Gospodarki Wodnej, a od 1 stycznia 2018 r. przejmie je Państwowe Gospodarstwo Wodne „Wody Polskie”.
Godzina zero
– Nadal jest wiele znaków zapytania, a przecież już musimy dostosować się do nowych regulacji – komentuje Małgorzata Lorkowska, główna księgowa w Iławskich Wodociągach.
– Mamy mnóstwo pytań, które pozostają bez odpowiedzi, i widzimy wiele zagrożeń – wtóruje Tadeusz Pilarski, prezes Jastrzębskiego Zakładu Wodociągów i Kanalizacji.
Większość przedsiębiorstw będzie miało zaledwie 90 dni na opracowanie nowych wniosków taryfowych. Termin upłynie w marcu.
– To bardzo mało czasu. A biorąc pod uwagę to, że nadal nie mamy rozporządzeń, sytuacja jeszcze bardziej się komplikuje – mówi Lorkowska.
Ministerstwo Środowiska nie wydało m.in. nowego rozporządzenia w sprawie określania taryf oraz wzoru wniosku o ich zatwierdzenie. Nie ma też nadal rozporządzenia, które określałoby wysokość opłat za usługi wodne.
– To będzie zadanie karkołomne, aby w tak krótkim czasie skalkulować prawidłowo taryfy, i to aż na trzy lata, nie mając podstawowych danych – uzupełnia Pilarski. Do tej pory taryfy były kalkulowane na rok. Przedsiębiorstwa nie wiedzą na podstawie jakich wskaźników mają obliczyć taryfę, a także ile wyniosą opłaty i podatki. Te natomiast stanowią 15–20 proc. kosztów.
Co więcej, nie ma pewności, czy kalkulując stawkę na trzyletni okres wystarczy opracować jedną, czy może trzeba inną na każdy rok. A skoro taryfy mają być opracowane na trzy lata, to przedsiębiorstwa muszą wiedzieć, jakie będą robić inwestycje w tym czasie.
– Czeka nas więc opracowanie wieloletniego planu modernizacji urządzeń. Ten zaś wymaga zatwierdzenia przez gminę. Ze wszystkim trzeba zdążyć do marca, a przecież dla nas to najgorszy okres, bo w tym czasie musimy też opracować sprawozdania finansowe za 2017 r. Nie wiem, jak sobie z tym poradzimy – martwi się księgowa iławskiej spółki.
A konsekwencje za błędy mogą być bardzo dotkliwe. Ustawa przewiduje, że za zawyżanie taryfy trzeba będzie zapłacić nawet 15 proc. rocznego przychodu przedsiębiorstwa. Kary nie uniknie także kierownik, na którego zostanie nałożona sankcja nawet do 300 proc. miesięcznego wynagrodzenia.
– Wiele obaw związanych jest z wprowadzeniem przepisu przejściowego, zakładającego prowadzenie postępowań wszczętych i niezakończonych przed wejściem w życie nowelizacji, przez organ regulacyjny, który może żądać od przedsiębiorstwa wodociągowo-kanalizacyjnego przedłożenia dokumentacji spełniającej nowe wymogi w niezwykle krótkim, 21-dniowym terminie. A zatem przedsiębiorstwo zmuszone zostanie do dokonania analizy kosztów i przychodów na trzyletni okres wynikający ze zmiany obowiązywania taryf. A jeszcze nie jest znane nowe brzmienie rozporządzenia taryfowego – zauważa Dorota Jakuta, prezes Izby Gospodarczej Wodociągi Polskie.
Zalew wniosków
Obawy przedsiębiorców dotyczą też nowego organu, który będzie zatwierdzał taryfy. Praktycznie w jednym momencie trafią do niego tysiące wniosków w tej sprawie.
– Przedsiębiorstw wodociągowo-kanalizacyjnych jest ponad 1,8 tys. Tylko w przypadku mojego musimy opracować pięć wniosków taryfowych. Oznacza to, że w marcu biurka Wód Polskich – organu, który jeszcze nie powstał – zaleje masa papierów wymagających wnikliwej analizy. Zatwierdzaniem wniosków powinni zająć się wykwalifikowani fachowcy. Na ocenę wszystkich wniosków mają mieć zaledwie 45 dni. To niewiele, zaważywszy na ich liczbę i fakt, że są to skomplikowane dokumenty, w których trzeba uwzględnić wiele elementów – wskazuje prezes Pilarski.
Co ciekawe, przedsiębiorcy uważają, że nowy organ jest potrzebny, jednak nie taki, na jaki zdecydował się ustawodawca. Kilka lat temu przeprowadzono ankietę, z której wynika, że taką potrzebę dostrzegało trzy czwarte branży (47 proc. opowiedziało się za nowym organem, ponad 30 proc. za organem odwoławczym). Z tym że stawiano jeden warunek – ma to być instytucja niezależna. Tymczasem ta, która powstanie, będzie organem administracji, a wnioski będzie oceniał państwowy urzędnik. Z kolei to może prowadzić do sytuacji, kiedy Wody Polskie będą blokować podwyżki nie z uwagi na względy merytoryczne, lecz chęć dotrzymania przez rząd obietnicy o niepodnoszeniu cen.
Etap legislacyjny
Wchodzi w życie 12 grudnia 2018 r.