Pieniądze ze sprzedaży działek miasto wyda na nowe szkoły, by rozładować dwuzmianowość wprowadzoną reformą edukacji.
Blokowany od siedmiu lat projekt planu dla ścisłego Śródmieścia w końcu może doczekać się uchwalenia. Dziś zajmie się nim komisja ładu przestrzennego Rady Warszawy. Z naszych nieoficjalnych ustaleń wynika, że są duże szanse na to, by dokument otrzymał zielone światło od warszawskich radnych PO.
Jak twierdzą nasze źródła, do projektu pozytywnie nastawiona jest także co najmniej część radnych PiS.
– Generalnie jesteśmy za tym, by planów miejscowych było jak najwięcej i tym samym, by wreszcie ograniczyć wydawanie decyzji o warunkach zabudowy – potwierdza Dariusz Figura (PiS), wiceprzewodniczący rady stolicy.
Każdy plan miejscowy ma to do siebie, że uchyla kontrowersyjne wuzetki. Ale w tym przypadku ma szansę ukrócić patologie związane z reprywatyzacją. Jak pisaliśmy kilka dni temu, na terenie objętym projektem planu jest kilkadziesiąt adresów będących w trakcie lub już zreprywatyzowanych. Kolejnych kilkanaście objętych jest decyzjami o warunkach zabudowy (wydanymi w ostatnich latach). Znaleźć też można co najmniej kilka przykładów kamienic, które są zarówno w wykazie nieruchomości objętych roszczeniami, jak i mają wydane wuzetki. Mówiąc krótko, to istny raj dla handlarzy roszczeń i inwestorów polegający na nieprzejrzystych wuzetkach.
Jeśli komisja ładu zbierająca się dziś po południu w Pałacu Kultury i Nauki zagłosuje za planem, trafi on na sesję Rady Warszawy, która podejmie ostateczną decyzję – co wydaje się czystą formalnością.
Władze Warszawy już rozpatrują wariant, zgodnie z którym plan zostanie wreszcie przyjęty. Miasto ma w jego uchwaleniu bezpośredni społeczny interes. Plan obejmuje w dużym stopniu działki miejskie, na których mogłyby powstać biurowce. Wpływy z ich sprzedaży mogą przekroczyć 200 mln zł.
– Pani prezydent zdecydowała, by środki ze sprzedaży działek miejskich ujętych w planie bezpośrednio powiązać z celami oświatowymi. Uchwalenie planu otworzy drogę do uruchomienia procedury sprzedaży tych działek. Następnie przygotujemy nabór na priorytetowe projekty edukacyjne, które mogłyby zostać sfinansowane dzięki uzyskanym dochodom. Będzie to np. budowa nowych szkół – zapowiada Michał Olszewski, wiceprezydent Warszawy.
Plan dopuszcza m.in. budowę nowych wieżowców w rejonie skrzyżowania ul. Emilii Plater i Nowogrodzkiej, w tym na terenie dawnego liceum Hoffmanowej (teren miasta) oraz na gruncie archidiecezji warszawskiej. Obecnie istniejące ok. 140-metrowe budynki Marriotu i dawnego Elektrimu można byłoby podnieść do 170 m.
Mimo że uchwalenie planu jest coraz bliżej, stołeczni radni są pełni obaw. Wiedzą, że dając mu zielone światło, narażą się na bezpardonową krytykę ze strony części mocno lewicowych ruchów miejskich. – Na sesji może być gorąco. Od lat aktywiści uporczywie blokują uchwalenie planu – przyznaje nam jeden z radnych Platformy.
Zdaniem aktywistów plan jest pisany „pod deweloperów”, skupia się na zabudowie wysokościowej i rujnuje tamtejszy, zabytkowy układ architektoniczny. Stowarzyszenie Miasto Jest Nasze (MJN) ma dzisiaj ujawnić nowe tajemnicze fakty dotyczące planu. Natomiast Stowarzyszenie Wolne Miasto Warszawa związane ze śródmiejskim radnym Janem Śpiewakiem chwali się, że zebrało prawie tysiąc podpisów popierających utworzenie Centrum Integracji Społecznej w kompleksie szkół przy ul. Emilii Plater. Oznaczałoby to jednak, że niemożliwa byłaby sprzedaż miejskich działek, z których pieniądze mają w dużym stopniu rozładować tłok w szkołach podstawowych, w tym skasować dwuzmianowość. Nieoficjalnie wiadomo, że warszawska administracja nigdy nie zgodzi się na taki ruch. – To humbug, próba stworzenia sztucznego zamieszania i odwrócenia uwagi od ważnych spraw – ocenia jeden z bliskich współpracowników prezydent Warszawy.
Jak wynika z opinii prof. Piotra Lorensa z Politechniki Gdańskiej, prezesa Towarzystwa Urbanistów Polskich, „plan zagospodarowania Śródmieścia jest zgodny z dotychczasową polityką przestrzenną miasta, a planowane tam inwestycje nie naruszą walorów kulturowych miasta”. Tym samym można domniemywać, że nieprzyjmowanie planu może być umotywowane jedynie pozamerytorycznymi przesłankami, np. sprzyjaniem podejrzanym interesom postreprywatyzacyjnym. – Ustalenia planu w żaden sposób nie stoją w sprzeczności z ochroną konserwatorską wynikającą z ustawy o ochronie i opiece nad zabytkami. Przeciwnie, np. ogrodzenie, nieujęte w rejestrze ani ewidencji zabytków, podlega ochronie przez zapisy planu – twierdzi ekspert. Radni Warszawy dzisiaj zapoznają się z tym dokumentem.