Administracja centralna ponad czterokrotnie częściej niż w poprzednich latach sięga po klauzule społeczne w przetargach. Są nawet ministerstwa, w których brak takich klauzul każdorazowo musi być uzasadniony.
Analizy dokonane przez Urząd Zamówień Publicznych nie pozostawiają wątpliwości – zdecydowana większość urzędów i instytucji centralnego szczebla uwzględnia aspekty społeczne w organizowanych przez siebie przetargach. Spośród 473 zamawiających, którzy przesłali informacje za 2016 r., może się tym pochwalić aż 395. Łączna wartość zamówień udzielonych z uwzględnieniem klauzul wyniosła ponad 2,1 mld zł.
Największy wpływ na zmianę podejścia urzędników miała ubiegłoroczna nowelizacja ustawy – Prawo zamówień publicznych (t.j. Dz.U. z 2017 r. poz. 1579 ze zm.). Weszła ona w życie 28 lipca 2016 r. i od tego momentu nastąpił skokowy wzrost stosowania klauzul społecznych w przetargach organizowanych przez administrację centralną. Do tego dnia uwzględniano je 428 razy, po nim już 1427.
Nowelizacja wprowadziła obowiązek wymagania od firm startujących w przetargach, aby tam, gdzie jest to uzasadnione, zatrudniały pracowników na etat. Wcześniej mogły, ale nie musiały tego robić. Efekt zmian jest widoczny jak na dłoni – to właśnie wymóg zatrudniania na etat jest najczęściej stosowaną klauzulą. Wpisano go w specyfikacji aż 85 proc. przetargów, w których te klauzule były uwzględniane.
Dane te zaprezentowano w piątek podczas konferencji zorganizowanej przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów i Urząd Zamówień Publicznych. Napawają optymizmem, ale sam fakt uwzględnienia takiej czy innej klauzuli nie oznacza automatycznie, że przełoży się to na rynek pracy.
– Statystycznie wygląda to bardzo pozytywnie. Chciałabym jednak zwrócić uwagę, na to, w jaki sposób stosowanie tych klauzul wpływa na jakość realizacji zamówień. Dziś często są one stosowane dlatego, że tak każą przepisy. Tymczasem ważniejsze jest to, czemu one mają służyć – podkreślała Małgorzata Stręciwilk, prezes UZP.
Jako przykład krótkowzrocznego myślenia podała zamówienie zastrzeżone, czyli takie, które może trafić wyłącznie w ręce firm zatrudniających odpowiedni poziom osób niepełnosprawnych. Umowę rzeczywiście zawarto z zakładem pracy chronionej, tyle że nie wpisano do niej obowiązku realizacji zamówienia przez głównego wykonawcę. W efekcie wynajął on podwykonawców, a ci nie musieli już spełniać warunku zatrudniania osób niepełnosprawnych.
Nie brakuje jednak przykładów na właściwe wykorzystanie klauzul społecznych. Daje je m.in. Ministerstwo Finansów, które wprowadziło regułę, że wszystkie zamówienia mają, przynajmniej co do zasady, być udzielane z ich zastosowaniem.
– Jednostka, która chce zrezygnować ze stosowania takich klauzul, musi to każdorazowo uzasadnić. Oczywiście, jeśli przetarg dotyczył remontu zabytkowej elewacji, to oczywiste było, że musi być realizowany przez osoby wykwalifikowane. Jeśli jednak nie ma takiej potrzeby, to zawsze wymagamy zatrudnienia albo bezrobotnych, albo niepełnosprawnych. Wykonawca sam decyduje, co woli – tłumaczył Przemysław Szelerski z resortu finansów.
Obowiązek zatrudniania osób gorzej ocenianych na rynku pracy pojawia się przede wszystkim w przetargach na roboty budowlane i usługi. Okazuje się jednak, że czasem może być stosowany także przy dostawach. Tak było w przypadku dostawy mebli wraz z montażem.
Pewnym problemem związanym ze stosowaniem klauzul społecznych jest stosunkowo częste unieważnianie przetargów z powodu braku środków. Okazuje się bowiem, że oferty złożone przez firmy są dużo droższe od szacunków zamawiającego.
– To niestety efekt tego, że przez lata ceny w przetargach były zaniżane, gdyż tanio kupowano pracę, płacąc pracownikom po 5–7 zł za godzinę – stwierdził Marek Kowalski przewodniczący Federacji Przedsiębiorców Polskich.