Procedura, której celem jest powierzenie obowiązków orzeczniczych asesorom sądowym, nie przebiegnie gładko. Jak informuje KRS, dokumentacja, jaką w tej sprawie przesłał jej minister sprawiedliwości, ma poważne braki.



Instytucja asesora sądowego została wprowadzona na nowo do porządku prawnego nowelizacją ustawy o Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury (Dz.U. z 2017 r. poz. 1139). Zgodnie z nią asesorów powołuje minister sprawiedliwości po otrzymaniu od dyrektora Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury listy z nazwiskami absolwentów. Później musi ją przesłać do KRS. I tu pojawił się problem. Rada poinformowała, że przesłana korespondencja zawiera jedynie imienną listę asesorów. Brak jest m.in. informacji z Krajowego Rejestru Karnego oraz od właściwego komendanta policji na temat każdego z nich. Prezydium rady doszło do wniosku, że przewidziany w noweli termin (30 dni) na wyrażenie przez nią sprzeciwu wobec przesłanej listy jeszcze nie zaczął biec. A to oznacza, że cała procedura ulegnie wydłużeniu.
Decyzja ta ma znaczenie dla wielu sądów, które borykają się z brakami kadrowymi. Od miesięcy minister sprawiedliwości nie zamieszczał ogłoszeń o wolnych stanowiskach sędziowskich. Skutkiem tego jest ponad 500 wakatów. Minister robił to świadomie, gdyż czekał na wejście w życie wspomnianej noweli, która pozwoliła mu przekształcić wakujące stanowiska sędziowskie w asesorskie. I tak też zrobił, licząc zapewne na to, że procedura powierzenia obowiązków sędziowskich asesorom przebiegnie sprawnie i problem sądów, w których są braki kadrowe, zostanie szybko rozwiązany. Komunikat KRS daje jednak podstawy do tego, aby sądzić, że będzie inaczej.
DGP zresztą jako pierwszy pisał o tym, że mogą być problemy z wprowadzeniem asesorów do sądów. Wskazywaliśmy, że plany resortu może pokrzyżować właśnie KRS, której sprzeciw jest dla ministra sprawiedliwości wiążący.